Pan Tadeusz – Księga VI – Zaścianek

Ranek wstał mglisty i wszystko wokoło powoli budziło się do życia. Tylko na gościńcu panował niezwyczajny ruch. Tam i spowrotem przetaczały się bryczki i konni, przy których słyszeć się dało brzęk broni. W Soplicowie wszyscy po wieczornej kłótni byli markotni i pogrążeni we własnych myślach. Sędzia zamknięty w pokoju pisał pozew przeciw Hrabiemu i Gerwazemu. Gdy skończył zawezwał Protazego i wysłał go z nim do pozwanego. Zaraz potem wpadł do niego ksiądz Robak i zaczął narzekać na Telimenę, która psuje im ich plany i gotowa jakąś nową waśń spowodować. Sędzia nie chciał jednak słuchać o planach i zgodzie. Po wczorajszym zamieszaniu zgody nie będzie, a plany diabli wzięli. Hrabia musi go deprekować a jak nie to pojedynek. Bernardyn zaczął namawiać go jeszcze raz do zgody, przypominając, że Soplicowie narobili już wiele złego w tym zamku, a co gorsza część ziem, które teraz dzierżą odebrała Horeszkom Targowica i im dała. Jacek chciał połączyć Zosię i Tadeusza i tym sposobem zwrócić to co zostało zabrane. Sędziemu jednak nie podobał się pomysł zgody z Hrabią, który jest jak wszyscy wiedzą taki krewny Horeszków jak dziesiąta woda po kisielu, a już konieczność zwracania czegokolwiek nie mieściła mu się w głowie. Odpowiedział księdzu,

że on brata nie znał, słyszał tylko o jego życiu hulaszczym. Majątek objął, a gdy dawano jeszcze, to wziął i oddawać ani godzić się z nikim nie zamierza. Bernardyn dalej jednak przekonywał go do pojednania, mówiąc że teraz nadszedł czas ważniejszych wydarzeń. Napoleon wielką armię zbiera, jej forpoczty stoją już nad Niemnem. Wojna pewna, wojna o Polskę! Znowu będą Polakami! Uradowała Soplicę ta wiadomość, aż z przejęciem uściskał księdza, ale o zgodzie nadal nie chciał słyszeć. Robak zaczął przed nim roztaczać wizję tego co się może zdarzyć. Oto on Soplica, zanim Napoleon dotrze tutaj, zbiera partię nie lada jaką i uderza na Moskali od tyłu, pobiwszy ich wychodzi na spotkanie wielkiej armii i staje przed jej wodzem mówiąc że oto przybyli powstańcy, Litwini a przewodzi im on Soplica. Wizja ta rozpaliła Sędziego i wzbudziła chęć działania, także już chciał szlachtę zbierać i na koń wsiadać. Ksiądz jednak pohamował jego zapędy i stwierdził, że nie czas jeszcze. Gdy nadejdzie odpowiednia chwila da mu znać. Teraz konieczna jest zgoda z Hrabią, ponieważ taki pan może im w tym dziele pomóc. Sędzia odpowiedział, że niech przyjdzie, przeprosi wszak jest on starszy od tego młodzika i na urzędzie siedzi a sprawę sporu rozstrzygnie sąd arbitrów. Robak miał dość, wyszedł trzaskając drzwiami.

Protazy tymczasem zbliżał się do domu Hrabiego. Ponieważ przyzwyczajony był, że od pozwów opędzano się szablą i batem, skradał się powoli i ostrożnie. Dawno już pozwów nie wręczał i nie wiedział, ze czasy się zmieniły. Gdy dotarł do drzwi niespodziewanie natknął się na Robaka, który tam właśnie zajechał. Obaj weszli do domu i zastali go pusty. Wszędzie natomiast walała się broń, znać było że się zbrojono. Od bab w folwarku dowiedzieli się, że cała drużyna ruszyła zbrojnie do zaścianku dobrzyńskiego. Oj sławny był dawniej ten Dobrzyń na Litwie. Ród tu mieszkał ceniony, dawno przybyły z ziemi dobrzyńskiej. Zachowali oni swoje zwyczaje i mowę mazurską. Teraz jednak zaścianek podupadł i został zaniedbany. Ich przywódca, Maciej mieszkał w domu pomiędzy kościołem i karczmą, jednak przedstawiał on żałosny widok. Bez bramy, płotów, cały zarośnięty chwastami i ze śladami zbrojnych najazdów chylił się ku upadkowi. Gospodarz był dobrze znany jako wojownik wielki. W wielu bitwach wsławiła się jego karabela, którą pieszczotliwie nazywał Rózeczką. Nigdy nie splamił się wystąpieniem przeciw ojczyźnie, a po zaborach żeby nie spotykać Moskali, na których widok zżymał się wielce, siedział w domu. Często przychodzono do niego po rady, bo choć w Dobrzynie wielu było bardziej uczonych i majętniejszych, nikt nie potrafił tak trafnie oceniać różnych sytuacji. Tego ranka w zaścianku ruch zaczął się niemały, mącąc jego spokój. O świtaniu przybył goniec budząc wszystkich, po czym rozpoczęły się narady. A że radzący nie mogli dojść do konsensusu udali się do Maćka z zamiarem zapytania o zdanie. Teraz właśnie zajmował się on swoim gospodarstwem, gdy zawitali do niego posłowie. Zaprosił ich do wnętrza i tam dalej odbywała się narada. Tymczasem do zaścianku zjeżdżało się coraz więcej szlachty, powiadomionej o całej sprawie i zaciekawionej tym jak się ona zakończy.

[metaslider id=1923]

KONIEC KSIĘGI VI

<<Pan Tadeusz – Księga V – Kłótnia | Pan Tadeusz – Księga VII – Rada>>

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *