W końcu zjawił się Wojski, który pełnił rolę marszałka dworu. Zaczął usadzać wszystkich za stołem podle ważności i urzędu. Sędzia i Tadeusz z Zosią zajmowali się stołami rozstawionymi na dziedzińcu. Tam ugoszczono włościan, którym młodzi usługiwali. Był to bowiem starożytny zwyczaj. Wszyscy podziwiali kunsztowny serwis, który na tą uroczystość wyciągnięto ze skarbca. Przedstawiał on, jak objaśniał Wojski, historię polskiego sejmiku. Po opowieści dotyczącej tego cuda wniesiono potrawy a było ich tak wiele, że zliczyć się ich nie dało. Nikt nie pytał też jak się nazywają. Wszyscy zajęli się ich pochłanianiem, popijając obficie węgrzynem. Generał Dąbrowski zachwycony był wystawnością uczty i pytał, czy zawsze tak u nich się to odbywa. Wojski musiał zaprzeczyć. Powiedział, że jest to już zapomniany zwyczaj i nowa moda szeroko wkracza na salony. Tymczasem przy wejściu nagle zrobiło się zamieszanie, to Sędzia prowadził starego Macieja i posadził przy stole. Ten nie był jednak zadowolony. Przybył tylko zobaczyć armię polską, a szlachta przyprowadziła go tutaj. Dąbrowski stwierdził, że wiele o nim słyszał i o jego Rózeczce. Słyszał także wiele o Dobrzyńskich. Okazało się, że wielu z nich służy już w jego armii. Zaciągnęli się do niej uciekając z Litwy po pobiciu Moskali. Pokazał się również Klucznik, który całą zimę krył się po lasach i dopiero teraz z nich wyszedł.
Słyszał i o jego Scyzoryku generał. Klucznik wystąpił spośród przybyłych przywitał się grzecznie i pokazał swój wielki rapier. Niewielu mogło nim swobodnie operować. Najlepiej wychodziło to Kniaziewiczowi, który okazał się z nich najsilniejszy. Znał też polskie cięcia, ponieważ wywodził się ze Szkoły Kadetów. Gerwazy widząc tak wprawną rękę padł przed nim na kolana i powiedział, że znalazł kogoś komu może przekazać to ostrze. Zawsze było dla niego jak żona i dziecko razem i obawiał się, że po jego śmierci zardzewieje gdzieś w kącie. Teraz ofiaruje go generałowi i cieszyć się będzie, że Scyzoryk jeszcze nad światem zabłyśnie. Dąbrowski zwrócił się do starego Maćka, widząc że nie jest on tak radosny jak inni. Zapytał czy nie cieszy go przybycie wojska polskiego? Ten odpowiedział, ze więcej w nim cudzoziemszczyzny niż polskości. Tutaj potrzeba polskiego bohatera a nie obcych, syzmatyków, którzy rabują kościoły. Jeżeli Napoleon wybrał się do Moskwy bez Boga to jego to cieszyć nie może. W salonie dały się słyszeć szmery cichych rozmów i zanosiło się na jakąś kłótnię, ale wszystko przerwane zostało przez wejście ostatnich narzeczonych. Rejenta i Telimeny. Ten pierwszy zmuszony przez lubą do ubrania fraka stał się obiektem drwin, a Maciek widząc go uciekł zaraz . Telimena zaś roztaczać zaczęła wokół siebie blask. Gdy zobaczył ją Hrabia zerwał się i zaczął szukać szpady. Zanosiło się na nową zwadę. Ale Telimena odciągnęła Hrabiego na stronę i powiedziała, że jeżeli jego uczucia względem niej nie zmieniły się to zaraz jest gotowa porzucić Rejenta i z nim ślub wziąć. Ale jeżeli nie i będzie jej przeszkadzał to z pazurami rzuci się na niego. Te słowa sprawiły, że Hrabia spojrzał na nią ze wzgardą, powiedział że nie będzie jej przeszkadzał i zajął się Podkomorzanką nie zwracając już więcej na nią uwagi. Uczta tymczasem dobiegała końca zarówno wśród panów jak i ludu. Tadeusz z Zofią rozmawiali na stronie. Tematem byli włościanie, których Tadeusz chciał uwolnić i nadać im ziemię w dzierżawę. Pytał co sądzi o tym jego przyszła żona, ponieważ to ona jest panią większości wiosek. To bardzo zmniejszy ich dochód i żyć będą musieli o wiele skromniej. Zosia odpowiedziała, ze nie straszne jest jej życie na wsi a pracy się nie boi i z ochotą się na to zgadza. Nie podobało się to za bardzo Gerwazemu, który podszedł do nich. Radził im aby dobrze zastanowili się nad ta decyzja, a jeżeli są jej pewni to lepiej niech uszlachcą włościan. Wtedy naprawdę staną się wolni. I niech nie martwią się o dochody. Wie on gdzie zakopany jest skarb Horeszków, a należy się on Zofii jako ich dziedziczce. Sam też ma spory worek talarów i jej go ofiarowuje. W zamian wprowadza się do nich i trzecie pokolenie Horeszków piastował będzie. Chwilę po tym pleban ogłosił ludowi decyzję Tadeusza. Włościanie przypadli do jego stóp dziękując mu za to, a on wypił za zdrowie spółobywateli. Okrzyki radości rozbrzmiały zaraz na dziedzińcu. Wznosili jej również generałowie. Wszyscy nabrali ochoty do tańców, już ustawiła się kapela i zaczęła granie. Brakowało tylko cymbalisty. Nikt nie mógł się równać z Jankielem, który początkowo wzbraniał się, ale na prośbę Zosi nie mógł odmówić. Ze strun wydobyła się muzyka, która zachwyciła wszystkich. Słyszeć w niej było tragiczne ostatnie lata Rzeczpospolitej, od konstytucji 3 ? go maja poprzez Targowicę i upadek państwa, czasy legionów i w końcu powrót wolności. Po tym koncercie czas było zacząć poloneza. Pierwszą parę prowadził Podkomorzy z Zosią a za nimi ustawiła się reszta gości. Tańce trwały długo i długo w zaścianku słychać było wiwaty. Nie przerwało ich nawet zachodzące słońce.
[metaslider id=1923]