Pan Tadeusz – Księga I – Gospodarstwo

Utwór rozpoczyna inwokacja.

Litwo! Ojczyzno moja! ty jesteś jak zdrowie.

Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, Kto cię stracił.

Dziś piękność twą w całej ozdobie

Widzę i opisuję, bo tęsknię po tobie.

Panno Święta, co jasnej bronisz Częstochowy

I w Ostrej świecisz Bramie! Ty, co gród zamkowy

Nowogródzki ochraniasz z jego wiernym ludem!

Jak mnie dziecko do zdrowia powróciłaś cudem

(Gdy od płaczącej matki pod Twoją opiekę

pan tadeusz pdf

Streszczenie szczegółowe Pana Tadeusza w formacie pdf, do ściągnięcia na dysk.

Ofiarowany, martwą podniosłem powiekę

I zaraz mogłem pieszo do Twych świątyń progu

Iść za wrócone życie podziękować Bogu),

Tak nas powrócisz cudem na Ojczyzny łono.

Tymczasem przenoś moję duszę utęsknioną

Do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych,

Szeroko nad błękitnym Niemnem rozciągnionych;

Do tych pól malowanych zbożem rozmaitem,

Wyzłacanych pszenicą, posrebrzanych żytem;

Gdzie bursztynowy świerzop, gryka jak śnieg biała,

Gdzie panieńskim rumieńcem dzięcielina pała,

A wszystko przepasane, jakby wstęgą, miedzą

Zieloną, na niej z rzadka ciche grusze siedzą.

Młody panek wjechał właśnie na dziedziniec dworu szlacheckiego stojącego wśród pól opisanych w inwokacji i zajechał przed ganek. Wszedł do domu i zaczął chodzić po komnatach oglądając wszystko, ponieważ dawno już go tutaj nie było. Długo przebywał na naukach w mieście a teraz wracał do domu. Jednak tu nikogo nie było, dom stał pusty. Ruszył do swojego pokoju, który zajmował gdy był dzieckiem i gdy tam wszedł zdziwił się nieco, ponieważ teraz był to pokój kobiecy. Za oknem znajdował się niewielki ogródek, w którym zobaczył on młodą dziewczynę w białym stroju odsłaniającym szyję i ramiona. Ta spoglądała daleko na pola szukając kogoś. Po chwili klasnęła w dłonie i po desce przystawionej do okna wbiegła do pokoju. Gdy zobaczyła w nim młodzieńca przestraszyła się, a ten zarumienił się i szybko wyszedł z pokoju.

Tymczasem rozeszła się już wieść o tym, że do domu Sędziego zajechał nowy gość. Na jego powitanie, pod nieobecność gospodarza, wyszedł Wojski, przyjaciel domu, który zwykle czynił to pod nieobecność Sędziego. Poznał z daleka przybyłego i rozkrzyżowawszy ręce zaczął go ściskać i całować. Zaczął wypytywać Tadeusza, tak bowiem zwał się przybyły, o jego ostatnie dzieje, a później powiedział że w domu wielu jest gości. Młodzież poszła do lasu na polowanie a starsi i damy oglądają żniwa. Jeżeli chce mogą ruszyć pod las gdzie wszystkich spotkają. Ruszyli nie ociągając się. Gdy tam dotarli słońce właśnie zachodziło i gospodarze kończyli pracę na polach. Tak bowiem nakazywał pan Sędzia. Naprzeciw nich całe towarzystwo właśnie powracało z lasu. Pan Tadeusz krótko przywitał się ze stryjem, który tylko mając wzgląd na gości nie prowadził z nim dłuższej rozmowy.

Tymczasem w domu podczas niebytności Wojskiego woźny Protazy kazał powynosić stoły na wieczerzę do widocznych nieopodal ruin zamku, co doprowadziło do sprzeczki pomiędzy nimi. O zamek toczył się spór pomiędzy Sędzią i Hrabią, dalekim krewnym Horeszków, dawnych właścicieli tej budowli, którzy zginęli w krajowych zamieszkach. Wieczerza przygotowana została w obszernej sieni, gdzie zmieścić się mogli wszyscy goście. Pierwsze miejsce za stołem, ze względu na jego wiek i urząd, brał Podkomorzy. Przy nim zasiadł kwestarz i Sędzia a przy nim Bernardyn. Po krótkiej modlitwie wszyscy zabrali się do jedzenia. Tadeusz siedział niedaleko stryja, dzieliło go od niego tylko jedno, puste miejsce, które w początkowej fazie biesiadowania zajęło całą jego uwagę. Nie zważał na panny podkomorzanki siedzące obok i nie usługiwał im jak wypadało dobrze wychowanemu młodzieńcowi. Aż zawstydził go stary Podkomorzy, który stwierdził, że on musi to czynić, ponieważ nie widać do tego chętnego. Sędzia widząc to i spoglądając ostrzej na Tadeusza, rozpoczął swoją mowę o obyczajach i dobrym wychowaniu, zachwalając dawne czasy, kiedy każdy wiedział jak się zachować w każdej sytuacji. I choć nie było tylu szkół i nikt nie pobierał w nich tylu nauk co teraz, były miejsca takie jak dwór wojewody, gdzie on sam nauczył się wszystkiego. Słuchali wszyscy z uwagą tej przemowy a Podkomorzy przytakiwał kiwając głową od czasu do czasu. Zabrał on w końcu głos sam mówiąc, że pamięta jeszcze gorsze czasy, gdy do ojczyzny przyszła moda francuska. Wielu wtedy fircyków jej uległo a co światlejsze umysły bały się im przeciwstawić. Już wtedy toczyła naród choroba, która wkrótce skończyła się niewolą. Znał kiedyś jednego Podczaszego, który ulegał modzie przychodzącej z Paryża i zmieniał swoje tytuły zgodnie z nią. Dobrze, że teraz jest tam człowiek prędki, Napoleon, który nie daje nikomu czasu na takie głupoty. Teraz grzmi oręż i coraz więcej słychać o Polakach. Jest nadzieja że będzie Rzeczpospolita. W tym momencie zwrócił się do księdza Robaka, bernardyna z zapytaniem jakie wieści ma zza Niemna. Ten jednak odpowiedział, że go polityka nudzi i zajmuje się on sprawami zakonnymi, które zebranych tu ludzi świeckich nie dotyczą. Kończąc swoją wypowiedź spojrzał jednak zezem na siedzącego przy stole Moskala, kapitana Rykowa. Ponieważ stacjonował on nieopodal Sędzia przez grzeczność zapraszał go na wieczerze. Opowiadał on o bitwach z Bonapartem i przepowiadał, ze niedługo ruszy do boju. Albo pójdą na Turka, albo na Francuza.

[metaslider id=1923]

Dalsze rozmowy przerwało wejście młodej panny, która zajęła miejsce pomiędzy Tadeuszem a Sędzią. Widać było, że jest zdenerwowana, ponieważ nic nie jadła, za to cały czas poprawiała jakieś detale przy swoim stroju i wyglądzie.

Po chwili jednak cisza spowodowana jej wejściem poczęła ustępować dalszym rozmowom. Na końcu stołu panowie zaczęli rozprawiać o dzisiejszych łowach. Trwała tam zawzięta kłótnia o charty: Kusego, którego właścicielem był Rejent i Sokoła, psa Asesora. Obaj oni twierdzili że to ich pies pochwycił zająca, a siedzący obok brali stronę jednego lub drugiego. W tym czasie Tadeusz przyglądał się swojej sąsiadce. Poznał w niej osobę, którą wcześniej widział w ogródku i jego pokoju. Wtedy wydała mu się dziewczynką ledwie, teraz wyglądała mu na kobietę. Sam był też młodzieńcem przystojnym, mającym dwadzieścia lat. Od młodości przebywał w Wilnie, gdzie za opiekuna miał księdza, który wychowywał go surowo. Przyjeżdżając na wieś obiecał sobie, że pozwoli sobie na wszelkie uciechy, których zabraniano mu w mieście. Jego młodość i uroda ściągnęła na niego uwagę sąsiadki, która zaczęła z nim rozmowę z biegiem czasu przeradzającą się w żarciki i przekomarzania, co wywołało zazdrość u Podkomorzanek. Na drugim końcu stołu nadal trwała kłótnia o charty. Rejent podpity już nieco snuł opowieść o polowaniu i o tym jak jego Kusy dopadł zająca. Pokazywał całą sytuację rękami na stole przesuwając się wzdłuż niego. Palcami zręcznie naśladował ruchy psów i gdy wrzasnął „Cap”, co miało oznaczać moment gdy jego Kusy capnął zająca stał tuż nad uchem Tadeusza i jego towarzyszki. Zdążyli oni przysunąć się do siebie dość blisko w czasie wesołej pogawędki, a ich ręce pod stołem prawie dotykały się. Szybko odsunęli się od siebie gdy Rejent wrzasnął, a Tadeusz żeby ukryć swoje zakłopotanie zaczął przytakiwać opowiadającemu i wychwalać jego psa. Zadrżał na to Asesor, wstał od stołu i ruszył w stronę Tadeusza. A że znany był z ciętego języka wszyscy spodziewali się riposty. Stwierdził on, że taki młodzik nie zna się na myślistwie więcej niż jego sąsiadka, ciocia Telimena. Tadeusz wstał zmieszany i patrzył na niego coraz srożej. Całą sytuację zmieniło podwójne kichnięcie Podkomorzego, po którym wszyscy krzyknęli „Wiwat”, co rozładowało sytuację. Ponadto zakazał on dalszych sporów przy wieczerzy i na jutro zaprosił wszystkich na polowanie, gdzie sprawę tą rozstrzygną. Zaproszony został również Wojski, siedzący na końcu stołu i najwięcej wiedzący o polowaniach. Na zaproszenie odpowiedział jednak, że dawniej żaden szlachcic nie splamiłby się polowaniem a co dopiero kłótnią o jakiegoś szaraka. Zwierzęta bez kłów rogów i pazurów pozostawały zawsze dla ciurów a nie panów i jego noga na takim polowaniu nie postanie. Ostatnie jego słowa zagłuszone zostały śmiechami młodzieży. Wszyscy bowiem wstawali od stołu zmierzając na spoczynek. W pół godziny cały dwór, oprócz Sędziego i Wojskiego, spał już. Gospodarz musiał jeszcze powydawać ostatnie polecenia i posprawdzać rachunki. Dopiero wtedy mógł się położyć spać. Ostatni usnął Wojski, który przed snem ze swojej kieszeni wydobył książeczkę, z którą nigdy się nie rozstawał, a w której spisane miał wszystkie sprawy, w których uczestniczył przed trybunałem. Wspominając dawne sprawy zapadł w sen.

Tak bawiono się na Litwie. Na świecie tymczasem bóg wojny, Napoleon krążył od Nilu do Alp a za nim i przed nim szło zawsze zwycięstwo. Czasami przybyły starzec opowiadał o tym jak walczą przy nim Dąbrowski, Kniaziewicz i Jabłonowski, a wielu młodzieńców uciekając przed Moskalami wskakiwało w nurty Niemna przeprawiając się do Księstwa Warszawskiego, gdzie byli radośnie witani. Zjawiali się w okolicy także kwestarze, którzy przynosili różne nowiny. Jednym z nich podobno był Robak, ksiądz który gdy się zjawiał, całą okolicę obiegała zawsze jakaś wieść. Bardziej on wyglądał na żołnierza niż mnicha i często przesiadywał u szlachty i w karczmach prowadząc z nimi ciche rozmowy. Był również częstym gościem Sędziego i teraz właśnie przybył budząc go, zapewne z jakimiś nowinami.

KONIEC AKTU I

Pan Tadeusz – Księga II – Zamek>>

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *