Quo Vadis – Henryk Sienkiewicz

Quo vadis – Rozdział I

quo vadis

Streszczenie szczegółowe Quo Vadis w formacie pdf, do ściągnięcia na dysk.

Petroniusz budził się około południa. Rano nie czuł się najlepiej i dopiero po porannej kąpieli i masażach dochodził do siebie i zrzucał ze swojego ciała odrętwienie. Tak było i tym razem. W takim to momencie zastał go Winicjusz. Był on synem jego starszej siostry. Petroniusz czuł do niego słabość i lubił go. Wrócił on właśnie z wojny z Partami, która dzięki wodzowi Korbulo okazała się zwycięska. Petroniusz wypytywał go, czy był może w Bitynii, której był kiedyś rządcą, ale gościowi nie było to dane. Zaczęli rozmawiać o tym co się dzieje w Rzymie. Gospodarz mówił, że niebezpiecznie jest zajmować się tym czym interesuje się Neron. A już szaleństwem jest być w tym od niego lepszym. Ponieważ Winicjusza nie interesowało ani pisanie wierszy, ani śpiewanie, ani powożenie, jego wuj był o niego spokojny. Gość nie został poważnie ranny na wojnie, ale będąc już pod miastem wybił rękę i trafił do domu Aulusa Plaucjusza. Tam ujrzał Ligię i strzała Amora utkwiła w jego sercu. Była ona córką wodza Ligów, a trafiła tutaj jako zakładniczka. Jej plemię prowadziło wojnę ze Swebami, a ich wódz przekazał Rzymianom swoją żonę i córkę jako gwarancję, że nie naruszy granicy cesarstwa. Sam podczas tej wojny zginął, a kobiety zostały już tutaj. Matka Ligii szybko zmarła a ona wyrosła na piękność, która urzekła Winicjusza. Podczas całej tej rozmowy mężczyźni przechodzili przez różne pomieszczenia łaźni, w których zajmowali się nimi niewolnicy lub niewolnice. Gość zachwycony był pięknem tych ostatnich. Następnie udali się na śniadanie, a Petroniusz obiecał pomóc swojemu gościowi w staraniach o obiekt jego miłości. W unctuarium, pomieszczeniu gdzie nacierano ciała wonnymi olejkami, pozostała tylko jedna niewolnica, Eunice. Zbliżyła się do posągu przedstawiającego jego pana, wspięła się na stołek a gdy jej usta znalazły się na wysokości ust posągu ucałowała je z miłością.

Quo vadis – Rozdział II

Gdy spożywali poranny posiłek słońce stało już w zenicie. Po nim Petroniusz stwierdził, że jest jeszcze za wcześnie na wizytę. Postanowił uciąć sobie drzemkę. Nie trwała jednak ona długo. Już po pół godzinie zjawił się ponownie. Razem z Winicjuszem wsiedli do czekającej już od jakiegoś czasu lektyki i uniesieni przez potężnie zbudowanych murzynów ruszyli w drogę. Wiodła ona przez zaludnione ulice Rzymu oraz przez Forum, jego główny rynek. Spotkać tu można było ludzi z całego znanego świata oraz usłyszeć wiele języków, choć przeważała greka i łacina. Winicjusz opowiadał przyjacielowi o spotkaniu z Ligią. Nogi drżały mu jak przed żadną bitwą, zdołał jednak wykrztusić z siebie jakieś słowa. Opowiadał o tym, że wraca z Azji i że w tym domu znalazł opiekę po tym jak wybił sobie rękę. Trudno było mu opuszczać ten dom ponieważ jego cierpienie tutaj było rozkoszą. Ligia nie odpowiadała mu nic. Nakreśliła tylko znak na piasku, którym okazały się być ryby. Ani Winicjusz, ani Petroniusz nie wiedzieli co to miało znaczyć. Gdy dotarli na miejsce przywitał ich gospodarz, Aulus. Trochę przestraszył się wizyty zaufanego Nerona. W wielu przypadkach mogła ona znaczyć poważne kłopoty. Petroniusz zapewnił go jednak, że przychodzi podziękować za opiekę nad swoim siostrzeńcem. Był to dom inny od tych jakie na codzień oglądał w Rzymie. Niewolnicy nie byli skuci łańcuchami. Wewnątrz panował spokój, ale dało się wyczuć również radość. Goście przeszli po jakimś czasie do ogrodu, gdzie Ligia oraz mały Aulus bawili się, wraz z niewolnikami, piłkami. Chłopak, który zaprzyjaźnił się z Winicjuszem, zaprosił go zaraz do tej zabawy, a on chętnie z tego skorzystał. Petroniusz prowadził natomiast rozmowę z gospodarzami zachwalając ich sposób życia i prowadzenia domu. W ogrodzie natomiast, gdzie skończyła się gra w piłki, Winicjusz miał okazję w końcu powiedzieć Ligii co czuje. Nie uzyskał jednak od niej odpowiedzi, ponieważ konwersację przerwał im stary Aulus mówiąc, żeby schowali się przed wieczornym chłodem. Przy okazji zaczął wychwalać klimat Sycylii, gdzie miał swoje gospodarstwo. Tam nawet wieczory były ciepłe i myślał o tym, żeby się tam w końcu przenieść. Winicjusza przeraziła ta wiadomość. Bał się, że może stracić kontakt z Ligią. Petroniusz rozmawiał w tym czasie z Pomponią Grecyną, żoną Aulusa, mówiąc że ich świat bardzo różni się od tego wszystkiego co ich otacza i czym włada Nero. Ona odpowiedziała, że to nie Nero włada światem. Włada nim jedyny Bóg, który jest sprawiedliwy i wszechmocny.

Quo vadis – Rozdział III

Gdy ponownie znaleźli sie w lektyce Petroniusz powtórzył słowa Pomponii o jedynym Bogu. Winicjusz nie słuchał jednak tego. Powiedział, że po tym spotkaniu ogarnęła go jeszcze większa żądza. Ligia musi być jego choćby miał ją porwać albo się z nią ożenić. Petroniusz radził mu żeby się uspokoił. Na pewno znajdzie się sposób żeby to się stało bez tak radykalnych kroków. Już on coś wymyśli. Kierowali się do Chryzostemis, żony Petroniusza. Gdy dotarli na miejsce, przed wejściem do budynku,  Marek Winicjusz usłyszał od swojego przyjaciela, że oto już za kilka dni pożądana przez niego Ligia będzie jego, w jego własnym domu. Właśnie obmyślił niezawodny sposób.

Quo vadis – Rozdział IV

Następnego dnia wieczorem, gdy Petroniusz się wyspał, skierował swoje kroki do Nerona. Rozmawiał z nim jakiś czas. Efektem tej rozmowy był centurion, który pojawił się przed drzwiami Aulusa. Wszyscy byli przerażeni i drżeli o jego życie. Był to bowiem czas, kiedy takie wizyty nie znaczyły nic dobrego. Okazało się jednak, że chodzi o Ligię. Nero, dowiadując się o tym że w jego domu znajduje się ligijska zakładniczka, dziękował za opiekę nad nią i rozkazywał aby przekazał ją pod jego cesarską opiekę. W domu starego wodza zapanowała rozpacz. Zarówno on jak i Pomponia traktowali ją jak córkę. Nie było jednak wyjścia. Nie można było sprzeciwić się rozkazowi Nerona. Po długim i smutnym pożegnaniu, podczas którego Pomponia przypominała Ligii, że to doczesne życie to tylko chwila, a prawdziwe czeka ich po śmierci, orszak ruszył. Razem z ich przybraną córką szedł Ursus, który przybył tu razem z nią oraz niewolnice wybrane przez Pomponię. Napisała również list do Akte, wyzwolenicy Nerona, która wykazywała przyjaźń wobec wyznawców jedynego Boga z prośbą o opiekę nad Ligią. Gdy gospodarze zostali sami Aulusem targała złość. Odgadł on przyczynę tego co się stało. Sprawcą był Petroniusz. Nero nic bowiem nie wiedział o Ligi. To ten wąż, którego wpuścił do swojego domu i Winicjusz chcą uczynić z niej nałożnicę. Postanowił, że dowie się, który z nich tego pragnie. Stary wódz udał się na Palatyn.

Quo vadis – Rozdział V

Aulusa nie dopuszczono do Nerona. Zajęty był on bowiem śpiewaniem. Dano mu do zrozumienia, że nie zostanie przyjęty również w innym terminie. Nie pomógł mu również Seneka, który już dawno stracił jakikolwiek wpływ na swojego wychowanka, cezara, a wręcz musiał pochwalać jego zbrodnie. Gdy przybyły wspomniał o Petroniuszu, filozof odpowiedział, że tylko uświadomienie mu że źle postąpił może przynieść jakieś efekty. Ale będzie to trudne, ponieważ dawno już przestał on rozróżniać co jest dobre a co złe. Od Seneki Aulus udał się do Winicjusza. Wchodził do jego domu opanowany gniewem i podejrzeniami wobec niego. Gdy jednak powiedział mu o uprowadzeniu Ligii zmienił zdanie. Marek wpadł bowiem w wielki gniew. Powiedział, że prędzej ją zabije niż odda Neronowi. Kazał Aulusowi czekać na wieści od siebie i wybiegł z domu. Zapewnił, że zajmie się wszystkim. Aulus wraz z Pomponią musieli czekać do wieczora na jakieś wieści. W końcu dostali od Wnicjusza list, w którym pisał on że należy podporządkować się woli cezara.

Quo vadis – Rozdział VI

Winicjusz wpadł do domu Petroniusza i dopadł go w atrium. Chwycił swoimi potężnymi rękoma i zaczął potrząsać. Krzyczał przy tym pytając co zrobił on z Ligią. Gospodarz chwycił jednak jego ręce używając do tego swojej jednej. Uścisk okazał się stalowy i to uspokoiło nieco przybyłego. Petroniusz zganił jego zachowanie. Zaczął mu wyjaśniać co uczynił. Otóż namówił Miedzianobrodego, żeby odebrał Aulusowi zakładniczkę i oddał ją Winicjuszowi. Wmówił mu, że młodzian zakochał się w niej, a tacy esteci jak on czy cezar nie zwróciliby nawet na nią uwagi. Jest pod opieką Akte, dobrej duszy na dworze cezara. Dla pozorów pozostanie tam przez kilka dni, a później Nero odeślę ją do domu Winicjusza. Był to jedyny sposób i Petroniusz był zadowolony, że udało mu się tego dokonać. Wygłosił nawet krótką mowę o cnocie, ale Winicjusz nie za bardzo był nią zainteresowany. Następnego dnia miał zasiąść przy swojej miłości na uczcie. Tak to zorganizował Petroniusz. Na koniec, za namową swojego dobroczyńcy napisał list do Aulusa, który nie dawał mu żadnej nadziei.

Quo vadis – Rozdział VII

Akte przygotowywała Ligię do uczty, na którą została ona zaproszona. Zachwycała się jej ciałem, gdy zostało ono obnażone. Mówiła, że jest piękniejsza nawet od Poppei. Ligia była zawstydzona. Zasłaniała swoje krągłości. Wzrok miała spuszczony i rumieniec wystąpił na jej policzki. Bała się. Chciała się nawet zbuntować i nie iść na ucztę, ale wyperswadowała jej to Akte. Gniew cezara byłby wielki gdyby się zorientował, że jej nie ma. Gdy była już gotowa ruszyły razem przez pałac. Na ucztę Nerona ciągnęły już tłumy gości. Byli tam zarówno senatorowie, jak i różni pospolitacy. Widok zapierał dziewczynie dech w piersiach. Przechodzili po marmurowych posadzkach, na których znać było jeszcze ślady krwi, pomordowanych Kaliguli, Klaudiusza, Drususa, Germanika i innych. O wszystkim zakładniczce opowiadała Akte. Mówiła, że kiedyś Nero był dobry. Teraz jednak wszystko się zmieniło. Ona jednak nadal go kocha i jest chyba jedyną taką osobą. Ligia usiadła obok swojej opiekunki. Była przestraszona a jednocześnie zafascynowana wszystkim co się wokół niej działo. Jej wiara sprawiała, że czuła się winna i gdyby była sama rzuciłaby się na kolana i żałowała za swoje winy. Tymczasem obok Ligii zasiadł Marek Winicjusz. Ucieszyła sie na jego widok. Był on najbliższą jej tutaj osobą. Zaczął wychwalać jej piękno i odpowiadać na pytania, którymi go zasypała. Powiedział, że nie wie dlaczego się tutaj znalazła. Ale nie pozwoli żeby stała się jej jakaś krzywda. Wypiwszy trochę wina zaczął już otwarcie mówić, że ją kocha. Ligia była coraz bardziej zaniepokojona. Scenę ta przerwała Akte, mówiąc że cezar na nich spogląda. Zdenerwowało to Marka. Neron faktycznie przypatrywał się Ligii przez swój zielony szmaragd. Widząc to odezwał sie Petroniusz, który powiedział że żadna z niej piękność. Taki esteta jak Nero widzi to od razu. Za chuda w tali i za sucha. Miedzianobrody powtórzył za nim te słowa i przestał się nią interesować. Uczta natomiast nabierała tępa. Występowali różnej maści artyści, śpiewacy i innego rodzaju kuglarze. W końcu poproszono cezara o występ. On bronił się chwilę, ale na prośby wszystkich ustąpił. Na jego występ przybyła również Poppea, która nie czuła się najlepiej. Niebezpiecznie jednak byłoby zlekceważyć to wystąpienie. Gdy zapanowała absolutna cisza z piersi Nerona wydobył się głos. Przez jakiś czas słychać było hymn do Wenus jego autorstwa, a potem ogólny aplauz. Wszyscy zachwycali się tym wystąpieniem mówiąc o cezarze boski, genialny i wymieniając tego typu epitety. On jednak czekał na ocenę Petroniusza, na której zawsze najbardziej mu zależało. Gdy usłyszał pochwałę jego próżność i głupota sprawiła, że wpadł w rozkosz. Po tym występie uczta przeradzać się zaczęła w pijacką orgię. Prawie wszyscy pili na umór. Pijane niewiasty zrzucały swoje odzienie. Pod stołem zalegało już niemało gości. Nie żałował wina również Winicjusz, który nachalnie obłapiał Ligię. Mówił już bez udawania, że Neron dla niego ją przeznaczył i jutro wieczorem mu ją odeśle. Nie chce jednak czekać do jutra. Chce ją teraz. Mówiąc to objął ja swoim silnym ramieniem i począł całować jej usta. Dziewczyna poczuła sie zgubiona. Była przerażona i zrozpaczona. Po chwili jednak została uwolniona z uścisków swojego adoratora. On sam nie wiedział za bardzo co się dziej. Poczuł tylko, że jego ramiona są zdejmowane z jej szyi przez jakąś siłę. Stanął przed nim wielki Lig, którego poznał w domu Aulusa. Wziął on swoją panią pod rękę i wyszedł z nią. Za nimi ruszyła również Akte. Marek Winicjusz wypił jeszcze kielich wina i zwalił się na posadzkę.

Quo vadis – Rozdział VIII

Ursus wyniósł swoją panią bez przeszkód. Większość biesiadników spała pijackim snem, a straże pomyślały, że oto jakiś niewolnik wynosi swoją właścicielkę. Poza tym podążała za nimi Akte, co rozwiewało ewentualne wątpliwości. Ligia była zrozpaczona. Okazało się, że to osoby od których oczekiwała pomocy sprawiły, że była w takim położeniu. Powiedziała do Ursusa, żeby wyprowadził ją z tego domu, a on gotów był to zrobić. Akte jednak uświadomiła jej, że to oznaczałoby obrazę majestatu i ściągnęło wyrok śmierci zarówno na nią jak i na Aulusów. Radziła jej, żeby została nałożnicą Winicjusza. Nie widziała w tym nic zdrożnego. Zrozpaczona Ligia wraz z Ursusem zaczęła się modlić. Akte po raz pierwszy zobaczyła kogoś modlącego się do jedynego boga i była tym urzeczona. Gdy Ligia skończyła modlitwę postanowiła, że ucieknie gdy Winicjusz odbierze ją z pałacu. Już Ursusa w tym głowa żeby tego dokonał. Pomoże mu biskup Linus i inni chrześcijanie. Tym sposobem nie ściągnie pomsty Nerona na nikogo. Ursus był zadowolony i gotowy do działania. Akte natomiast objęła ją i zaczęła płakać. Zrozumiała, że oto uchylił się przed nią jakiś inny świat, gdzie cierpienie może być milsze od wszelkich uciech tego domu.

Quo vadis – Rozdział IX

Ligia pomyślała, że zniesie wszystkie cierpienia jakie trzeba będzie. Nie może zostać pohańbiona i nie może narażać Aulusów. Była już pogodzona z tym co się stanie. Akte namówiła ją w końcu, żeby położyły się spać. Były zmęczone po całonocnej uczcie. Jednak gdy leżały się obok siebie w cubiculum, Greczynka nie mogła zasnąć pomimo zmęczenia. przyglądała się lezącej obok i spokojnie śpiącej dziewczynie. Podziwiała ją. Zazdrościła jej spokoju z jakim mogła teraz spać, pomimo tylu niebezpieczeństw, które jej groziły. Świat, w którym żyła i sam Nero wydały jej się teraz marne. Ligia obudziła się już po południu. Obie udały się do łaźni a później na śniadanie. W końcu przeszły do ogrodów pałacowych, które zachwycały wszystkich i gdzie znaleźć można było zwierzęta z całego rzymskiego świata. Tam spotkały Sabinę Poppeę spacerującą wraz ze swoimi niewolnicami. Zatrzymała się ona przy nich, pytając kim jest Ligia. Akte odpowiedziała wyjaśniając wszystko. Poppea od razu zobaczyła w Ligii niebezpieczeństwo. Była piękna i o wiele młodsza od niej. Była dla niej zagrożeniem. Odchodząc obiecała jej, że jeszcze dzisiaj stanie się niewolnicą Winicjusza. Dziewczyna była zrozpaczona. Szybko, wraz z Akte, schowały się w jej komnatach i nie wychodziły juz stamtąd do wieczora. Wtedy zjawił się tam Atacynus, wyzwoleniec Winicjusza i zaprosił ją na ucztę w jego domu. Ligia odpowiedziała tylko, że pójdzie.

Quo vadis – Rozdział X

Cały dom Winicjusza przygotowany był na przyjecie Ligi. Ubrany odświętnie i gotowy na biesiadowanie. Gospodarz był niecierpliwy, z czego naśmiewali się Petroniusz wraz z Chryzostemis, również tutaj obecni. To Petroniusz poradził Markowi żeby nie udawał sie po swoją wybrankę sam ale wysłał Atacynusa. Teraz żałował, że tak postąpił. Oczekiwanie przeciągało się w nieskończoność. Orszak jednak zbliżał się już do jego domostwa. Ligia z niepokojem a zarazem nadzieją wypatrywała Ursusa i innych chrześcijan. Niebawem się pojawili. Wokół lektyki zrobiło się ciasno. Atacynus z niepokojem zauważył, że jest to napaść. Trochę bał się walczyć, ponieważ wieczorami Nero lubił wychodzić na ulice i atakować kogokolwiek, a tych którzy się bronili czekała śmierć. Zdecydował, że musi chronić dziewczynę. Porwał ją z lektyki i zaczął uchodzić w ciemność. Wokół trwała już walka. Atacynus nie uszedł jednak daleko. Po kilku krokach na jego karku wylądowała dłoń, ściskając go jak kleszcze a na głowę spadła pięść. Ligia wpadła w ramiona Ursusa i zniknęła z nim w ciemności. Po chwili walka była skończona. O zajściu poinformował Winicjusza stary niewolnik, jego wychowawca Gulo. Przyniesiono również ciało Atacynusa. Gulo nie zdążył skończyć zdania. Na jego głowie wylądował świecznik. Szybko wyzionął ducha. Reszta niewolników poczuła gniew pana przyjmując razy rózgami. Trwało to do rana.

Quo vadis – Rozdział XI

Przez całą noc  Marek nie kładł się spać. Jednak jego rozpaczy nie mogły ukoić krzyki chłostanych niewolników. W końcu zebrał ich ilu mógł i ruszył w miasto na poszukiwania. oczywiście nie przyniosły one skutku, ale też na to nie liczył. Chciał zagłuszyć rozpacz. Gdy wrócił nadal rozmyślał o tym co się stało. Przyszło mu do głowy, że to Aulusowie dokonali porwania. Obmyślał już na nich zemstę i to, w jaki sposób wyciągnie z nich gdzie ona jest, gdy przyszło olśnienie. A co jeżeli to Nero porwał Ligię? Wszyscy wiedzieli, że czynił nocne eskapady, a gdy udało mu się pochwycić piękną dziewoję, ślad po niej ginął w jednej z jego wielu willi. W takim razie Ligia była stracona. Ale on dokona zemsty. Neron pożałuje tego czynu. Postanowił udać się do pałacu, spotkać z Akte i od nie dowiedzieć się czegoś. Na miejscu jednak okazało się, że zachorowała mała Augusta, ukochana córka. Cezar całą noc spędził przy jej łożu. Akte uświadomiła go, że to Ligia sama wybrała ucieczkę. Winicjusz zaczął jej zarzucać, że wiedziała o wszystkim i pomogła jej w tym. Jego rozmówczyni odparła, iż wiedziała, że nie chce ona zostać jego nałożnicą i woli śmierć od hańby. Wiedziała coś jeszcze. Otóż kochała go ona. Słyszała od niej jak liczy na niego i jego wstawiennictwo. Miała nadzieję, że dzięki niemu będzie mogła wrócić do swojego domu. On to wszystko zepsuł. Mógł mieć jej miłość, a teraz nie ma nic. Marek postanowił, że i tak ją znajdzie. Pójdzie do cezara i poprosi żeby szukano jej w całym mieście, a jak trzeba będzie to w całym kraju. Akte jednak przestrzegła go, żeby tego nie czynił. Wczoraj będąc z Ligią w ogrodach spotkały małą Augustę wraz z Poppeą. Gdy dziecko ich zobaczyło zapłakało. Prawdopodobnie było już chore. Ale powiązano to zdarzenie z cudzoziemką będąca w ogrodach, a murzyńska niańka powiedziała, że rzuciła ona na nią czar. Jeśli dziecko nie wyzdrowieje Ligia będzie zgubiona. Trzeba ją chronić przed cezarem. Marek był zrozpaczony i zrezygnowany. Do głowy przyszła mu myśl, że to przez Petroniusza wszystko. gdyby nie jego rady mógłby widywać swoją wybrankę codziennie a w końcu mogłaby ona zasiąść obok niego jako jego żona. A tak wszystko stracone. Gdy zbierał się do wyjścia spotkał wchodzącą Pomponię Grecynę, która powiedziała żeby bóg wybaczył mu to czego się dopuścił. Zdziwiło go to. Zastanawiał się chwilę co to za bóg, który karze jej wybaczać zamiast kazać się mścić. Wychodząc zapomniał o tym. Do pałacu napływał tłum osób, które martwiły się o zdrowie boskiej Augusty lub tylko chciały się pokazać i nie narażać na żadne oskarżenia. Był wśród nich i Petroniusz, z którym Winicjusz nie chciał rozmawiać. Zaczął wyklinać wszystkich, łącznie z Neronem, więc towarzysz wyprowadził go szybko do swojej lektyki. Powiedział, że przedsięwziął już odpowiednie kroki. Wysłał swoich niewolników, którzy pilnują bram i mają wypatrywać Ligii i tego wielkiego Liga. Marek był jednak załamany i łzy kręciły mu się w oczach. Uświadomił Petroniusza, że to nie Aulusowie są sprawcami i zarzucał mu, że to jego rady doprowadziły do wszystkiego. Oskarżony zdziwił się jego stanem. Nie spodziewał się, że człowiek może kochać w taki sposób.

[metaslider id=1923]

Quo vadis – Rozdział XII

W domu Petroniusza dowiedzieli się, że niewolnicy wysłani do pilnowania bram nie wrócili jeszcze. Był to dobry znak. Oznaczał, że dziewczyna wciąż jest w mieście. Za radą przyjaciela Winicjusz wysłał do bram miasta także swoich niewolników, którzy transportowali Ligię. W porywie gniewu rozkazał wysłać ich do swoich posiadłości w Afryce, co było karą o wiele gorszą od chłosty, ale teraz zmienił zdanie. Zastanawiali się kto mógł pomóc Ursusowi odbić brankę. Nie mógł tego dokonać sam. Petroniusz był pewny, że pomogli mu współwyznawcy. Nie wiadomo jaką wiarę wyznawał on i Ligia. Na pewno taką samą jak Pomponia. Swego czasu była ona oskarżona o bycie chrześcijanką. Jednak uwolniono ją z zarzutów. Jak wiadomo chrześcijanie byli wrogami ludzkości i dopuszczali się najgorszych czynów. W domu Aulusów nic takiego się nie działo, a niewolnicy byli najlepiej traktowani. Kolejnym problemem była choroba małej Augusty oraz groźba jaka zawisła nad Ligią. Jednak Petroniusz stwierdził, że poradzą sobie z tym. Muszą rozpuścić plotki, że to złe duchy porwały Ligijkę. Niewolnicy Winicjusza na pewno to potwierdzą. To oczyści ich z winy. Marek nie chciał już więcej słuchać jego mowy. Stwierdził, że pójdzie w miasto. Może uda mu się spotkać ją lub tego wielkiego niewolnika. Petroniusz patrzył na niego z litością. Wyglądał on jak człowiek chory. Chore było jednak nie ciało, ale dusza. Zaproponował mu, żeby znalazł pocieszenie rozkoszując się innym ciałem. Jeżeli jego niewolnice znudziły mu się to on ofiaruje mu Eunice. Winicjusz wykrzyczał jednak, że nie chce żadnej innej i wyszedł. Niewolnica natomiast stała blada i przestraszona. Jej pan kazał jej udać się do domu Winicjusza. Ona słysząc to padła do jego stóp i błagała żeby tego nie czynił. Petroniusza zaskoczyło takie zachowanie. W całym Rzymie było nie do pomyślenia żeby niewolnik śmiał nie wykonać rozkazu. Kazał jej dać dwadzieścia batów, tak jednak aby nie popsuć skóry. Pomyślał, że to miłość musiała ją skłonić do takiego zachowania. Później wypytał o nią Tejrezjasza, przełożonego nad atrium[1] i tego który dał jej baty. Nie miała ona w tym domu kochanka. Nigdy nie opuszczała nocą cubiculum[2]. Mówiła ona także, że zna człowieka, który może odnaleźć uciekinierkę. Petroniusz nakazał, aby człowiek ten zjawił się tutaj następnego dnia rano.

Quo vadis – Rozdział XIII

Rano zjawił się człowiek, o którym Eunice mówiła, że będzie w stanie znaleźć uciekinierkę. Petroniusz był w trakcie ubierania, gdy pojawił się Winicjusz. Niecierpliwy i porywczy jak zwykle. Gdy Eunice układała togę swojego pana, ten zwrócił uwagę na jej wygląd. Cała promieniała, a w jej oczach widać było szczęście. Petroniusz dopiero teraz zwrócił uwagę na jej piękno i zastanawiał się dlaczego nie stało się tak wcześniej. Gdy był już gotowy zawołano przybysza, który czekał już na wizytę. Był to Chilon Chilonides, Grek który podawał się za filozofa. Petroniusz uśmiechnął się na jego widok. Tą wesołość wywołała myśl, która przyszła mu do głowy wczoraj. Podejrzewał, że może on być kochankiem Eunice. Ale nie mógł on być niczyim kochankiem. Nie był stary ale już zgarbiony. Na ramionach nosił wielką głowę z rozczochranymi włosami. Twarz miał całą opryszczoną a odzienie dziurawe. Roznosił przy tym niemiły zapach. Oznajmił, że jest w stanie odnaleźć zbiegłą Ligię. Na pytanie Winicjusza jakie ma do tego środki odpowiedział, że środki mają oni. On umie przepowiadać przyszłość i zna każdy zaułek tego miasta. Wie także wszystko co się w nim dzieje. Poszukiwania już rozpoczął. Wie, że w ucieczce pomogli dziewczynie jej współwyznawcy. Od Winicjusza chciałby się dowiedzieć, czy będąc w domu Aulusa nie widział jakichś bożków, amuletów lub znaków. Marek odpowiedział, że Liga raz nakreśliła na piasku rybę. To Wystarczyło Chilonowi. Poprosił jeszcze o środki, czyniąc wyraźny gest ręką. Winicjusz rzucił mu wypchaną sakiewkę. Filozof wyszedł z domu Petroniusza zadowolony. W końcu znalazł to czego szukał. Hojnych sponsorów. Dzięki nim będzie się mógł ustawić. Może nawet kupi sobie niewolnicę. Wtedy jego życie nabierze kolorów. Nie wiedział wprawdzie co oznaczała ryba, ale się dowie. Stanie się zagorzałym wyznawca tej religii i dowie wszystkiego. Skoro mógł sprzedać Eunice nitki ze swojego starego płaszcza jako amulety, znajdzie i tą dziewczynę. Na razie jednak postanowił odwiedzić winiarnię i rozjaśnić nieco umysł. Właściciel przyjął go niechętnie, ale gdy rzucił mu złotą monetę zmienił nastawienie. Nie wiedział jednak co oznacza znak ryby.

Quo vadis – Rozdział XIV

Winicjusz poszukiwał Ligii na wszystkie sposoby. Od kiedy Akte uświadomiła mu, że dziewczyna kochała go, nie mógł przestać o niej myśleć. W pałacu cesarskim natomiast zapanowała żałoba. Mała Augusta nie zwalczyła choroby i zmarła. Poppea o jej śmierć obwiniła czary. Wszyscy szybko podchwycili tą wiadomość i traktowali jako pewnik. Szczególnie lekarze, wróżbici i osobnicy tej maści. Zwalniało ich to bowiem z odpowiedzialności. Pogrzeb był widowiskiem. Senat ogłosił małą zmarłą boginią i zapowiedział budowę jej świątyni. Nero zamknął się i rozpaczał. Jednak wiele z tego co czynił było na pokaz. Na pokaz była również uczta, którą w końcu wydał. Udał się na nią również Petroniusz, który miał świadomość, że bezpieczeństwo jego i Winicjusza, nie wspominając o Ligi, było zagrożone. Nie mylił się. Neron oskarżył go o śmierć córki od razu gdy go zobaczył. Krzyczał coraz głośniej zawodząc, tak żeby wszyscy obecni usłyszeli go. Petroniusz postawiła wszystko na jedną kartę. Podszedł do cezara, zerwał mu chustę z szyi i zasłonił nią usta. Powiedział przy tym, żeby choćby spalił Rzym, lub cały świat z boleści, ale niech zachowa dla nich swój boski głos. Nero przez chwilę stał zdumiony, a później oparł głowę na jego piersi i szlochając powiedział, że tylko on jeden o tym pomyślał. Wielu obecnych, a w szczególności Tygellinus, z zawiścią patrzyło na Petroniusza. On namówił Nerona, żeby wyruszył do Ancjum, a później do Grecji, gdzie poezją i pieśnią ukoi swój ból. Z dobrą wiadomością udał się do Winicjusza. Byli bezpieczni, a nieobecność cezara pozwoli na swobodne poszukiwania dziewczyny i odpowiednie jej ukrycie. Od Marka dowiedział się, że nie było żadnych wieści od Chilona. Podejrzewał go on nawet o oszustwo. Jego gość przestrzegał przed pochopnymi wnioskami. Nie powinien mu dawać już żadnych pieniędzy, ale też należy być cierpliwym. Miał rację, ponieważ po chwili zapowiedziano przybycie filozofa. Przyniósł on wieści, że udało mu się dowiedzieć gdzie szukać ich zguby. Nie znalazł jej jeszcze wprawdzie, ale niedługo to uczyni. Dowiedział się bowiem co znaczy znak ryby, o którym mówił mu Winicjusz. Jest to znak chrześcijan. Petroniusz przerwał mu, pytając się go czy wie o czym mówi. Wszak chrześcijanie są wrogami ludzkości, zatruwają studnie, i porywają dzieci, żeby składać je w ofierze. Czy Pomponia i Ligia miały by należeć do takiej sekty. Chilon pomimo takich zarzutów nie miał wątpliwości. Został on gorliwym wyznawcą ich boga i poznał braci. Ryba to na pewno ich znak. Petroniusz stwierdził wszakże, że w takim razie wszyscy mylą się w sądach jakie wydają na chrześcijan. Chilon zaczął domagać się kolejnych pieniędzy. Miał bowiem wiele wydatków. Obiecał Merkuremu ofiarę z jałówek z pozłacanymi rogami, a pewnemu staremu niewolnikowi, który zaprowadził go do swoich współwyznawców obiecał wykupienie jego syna z niewoli. Winicjusz zadowolony był z tego co im powiedział. Obiecał mu część sumy, o którą prosił przybyły i kazał przyjść po nią wieczorem. Chilon nazwał go cezarem, a odchodząc powiedział „Pokój z wami”. Było to pożegnanie chrześcijan.

Quo vadis – Rozdział XV

Petroniusz napisał z Akcjum, gdzie udał się wraz z dworem, list do Winicjusza. Miał nadzieję, że znalazł on już swoją ukochana. Byli już przecież na jej śladzie. On siedzi tutaj wraz ze wszystkimi i wysłuchuje pieśni żałobnych, od których pochowały się w najmroczniejsze głębiny wszystkie syreny. Wybierają się później do Neapolis, gdzie planują dalsze występy a później do Achai. Spodziewali się tutaj Tyrydata, króla Armenii, ale nie dotarł. Pobił go Wolodenez i zajął całą tą krainę. Będzie więc wojna. Tygellinus otwarcie występował już przeciwko Petroniuszowi i gdy zawrze on sojusz z jakimś innym wrogiem, piszący będzie w niebezpieczeństwie. Ale nie boi się on śmierci i zamierza się bawić aż do końca. Winicjusz odpisał mu, że nie znalazł dotąd Ligii. Nadal podejrzewał Chilona, że go oszukuje. Gdy pewnego wieczoru przyszedł on po pieniądze przeznaczone na wykupienie syna wspomnianego, starego niewolnika, Marek w przebraniu udał się za nim. Okazało się, że wszystko było prawdą. Spotkał się on ze starcem nad Tybrem. Wręczył mu sakwę coś do niego mówiąc. Stary niewolnik padł przed nim na kolana i zaczął dziękować. Chilon twierdził, że nie znalazł do tej pory dziewczyny, ponieważ w Rzymie jest już mnóstwo chrześcijan. Nie wszyscy wiedzą o sobie. Ale jest pewny, że gdy dotrze do prezbitrów, czyli ich starszyzny, dowie się o wszystkim. Zna on już miejsca ich spotkań i modłów. Winicjusz zamierzał chodzić tam z nim w przebraniu. Pozna Ligię choćby w nocy, a gdy się to stanie nie wypuści już jej z rąk.

Quo vadis – Rozdział XVI

Jednak Chilon nie pokazywał się przez dłuższy czas. Winicjusz sam już nie wiedział co o tym myśleć. Jego porywcza natura nieskora była do spokojnego czekania. Przemierzał wprawdzie miasto w płaszczu niewolniczym, ale wiedział, że jest to oszukiwanie samego siebie. Były chwile, że nienawidził Ligi. Wyobrażał sobie jak męczy ją i chłosta a później całuje jej rany. Ale gdyby ona dała mu wybór, zostać jej niewolnikiem lub nie zobaczyć jej nigdy, to nie wahałby się. Byłby jej niewolnikiem i leżał u jej stóp. Dla swoich sług stał się okrutny i karał ich bez powodu. Spowodowało to, że zaczęli odczuwać do niego nienawiść. On wiedział o tym i jeszcze bardziej się na nich wyżywał. Hamował się tylko przy Chilonie. Był on jedyną osobą, która mogła odnaleźć Ligię. Obłudny filozof zauważył to i wykorzystywał. Gdy zjawił się w końcu w domu Marka zaczął opowiadać o Glaukusie, swoim towarzyszu podróży z Neapolis. W jego to obronie stracił swoje dwa palce, a teraz ten starzec jest tutaj, wśród chrześcijan i obwinia go o tą napaść. Jeżeli dalej szukał będzie dziewczyny grozi mu niebezpieczeństwo, a nawet śmierć. Chciał zrezygnować z poszukiwań, ale gniew Marka przekonał go żeby tego nie robić. Jednak Glaukusa należało usunąć. Potrzebował na to tysiąc sestercji i trochę jeszcze dla siebie za swoje trudy. Marek zgodził się na to. Chilon powiedział, że już niedługo poszukiwania powinny się zakończyć. Do Rzymu przybyć ma uczeń Chrystusa. Wszyscy chrześcijanie będą chcieli go zobaczyć i wysłuchać jego nauk. Będzie tam na pewno i Ligia. Wtedy Chilon wprowadzi tam Winicjusza w przebraniu i na pewno ją odnajdą.

Quo vadis – Rozdział XVII

Glaukus faktycznie zagrażał Chilonowi. Ale nie dlatego, że kłamał. Fałszywy filozof nasłał na niego zbirów i zostawił go na śmierć nie w karczmie, ale w szczerym polu. Jedynym wyjściem było usunięcie go. Chciał wprawdzie zrezygnować z poszukiwań, ale po rozmowie z Winicjuszem zmienił zdanie. Wolał mieć małych wrogów niż takich jak Marek i Petroniusz. Udał się do Eurycjusza, który po tym jak Chilon ofiarował mu pieniądze na wykupienie syna, traktował go niemal jak świętego. Nie zamierzał wyjawiać im swoich zamiarów, gdyż z natury był ostrożny. Poprosił aby wskazali mu kilku silnych ludzi wśród chrześcijan, którzy zrobili by dla niego wszystko. Mógł wprawdzie wynająć jakichś zbirów, których pełno było w Rzymie, ale to mogłoby się skończyć gorzej dla niego niż dla Glaukusa. Mógłby się już nigdy od takich typów nie uwolnić. Eurycjusz i jego syn, Kwartus, zaoferowali mu swoje usługi. Jeden jednak był starcem, a drugi młodzikiem. Chilon podziękował im ale nie przyjął oferty. Wtedy zaprowadzili go do młyna, gdzie według nich pracował jeden brat, który był tak silny jak czterech mężczyzn. Gdy filozof zobaczył go, był pewny że jest to odpowiedni człowiek. Siła emanowała z niego, a dobroduszność i wiara w to, że Chilon jest godny zaufania sprawiała, że był on doskonałym kandydatem. Grek był pewny, że zaoszczędzi tysiąc sestercji. Razem z Urbanem, który takie imię otrzymał na chrzcie, udali się nad rzekę. Tam Chilon opowiadał o śmierci Chrystusa i o Judaszu, który go na tą śmierć wydał. Wielkie pięści siłacza zaciskały się ze złości. Filozof mówił dalej, że wśród nich jest taki sam zdrajca, który obiecał wydać ich wszystkich cezarowi. Jedynym rozwiązaniem było usunięcie, czyli zabicie go. Urban odpowiedział, że on to zrobi. Jutro w Ostrarium, poza murami miasta na ich cmentarzu, zbiorą się wszyscy, ponieważ do Rzymu przybył wielki apostoł, który tam będzie nauczał. Tam na pewno znajdzie Glauka i będzie miał sposobność go zabić. Po chwili jednak zaczęły go dręczyć wątpliwości. Dopiero co zabił. Wprawdzie niechcący, ale czuł że jeszcze nie odpokutował winy. Chilon powiedział, że musi to się stać zaraz po tym spotkaniu, ponieważ ów zdrajca właśnie wtedy zamierza ich wydać. Powiedział, że da Urbanowi znak, który pokaże gdy dokona zbrodni, a biskupi udzielą mu rozgrzeszenia. Wyciągnął jedną sestercję i nakreślił na niej nożem znak krzyża. To nie przekonało jego rozmówcy. Chilon pomyślał, że musi dać jakieś dowody. Powiedział, że sam osobiście widział Glauka jak w domu przyjaciela Nerona, Petroniusza obiecał wydać chrześcijan, a Winicjuszowi odnaleźć pewną dziewicę, ukrywającą się między nimi. Na twarzy siłacza pojawił się wielki gniew. Przez zaciśnięte zęby powiedział, że zabije Glauka. Chilon od razu zauważył tą zmianę. Chwilę przyglądał mu się i zastanawiał, czy wypytywać go dalej. Postanowił, że na razie tego nie zrobi.

Quo vadis – Rozdział XVIII

Petroniusz, w kolejnym liście który przysłał do Marka, martwił się o jego zdrowie psychiczne. Wyrzekał mu, że nie zajmuje się niczym, poza poszukiwaniem ukochanej. Życzył mu, żeby stało się to jak najszybciej. Radził mu wynająć Krotona. Ursus, Lig który chronił Ligię nie pozwoli im bowiem tak łatwo jej zabrać, a sami z Chilonem sobie nie poradzą.

Oni są już w Neapolis, a dokładnie w Baiae. Miedzianobrody dał występ na arenie, spędzonym tam Grekom. Przed wyjściem tremę miał wielką. Widownia przyjęła go jednak aplauzem. Burza oklasków była również po jego występie. Tak lud zaskarbiał sobie łaskę tego marnego komedianta i tyrana. On szczęśliwy był i ogłosił swój wielki tryumf. Gońcy z wiadomością o tym zostali wysłani do Rzymu i niedługo spodziewają się oni pochwały senatu. Wokół, jak zwykle, ludzie giną. Nic w tym względzie się nie zmienia. Petroniusz cierpliwie czekał, kiedy do niego przyjdzie rozkaz otworzenia sobie żył. Na razie jednak Tygellinus nie uzyskał na niego wyroku. Może dlatego, że wtedy mogłaby się nie udać podróż do Grecji, gdzie się wybierają. Marzą przy tym o jakimś idealnym wschodnim imperium. Przebywanie pomiędzy szalonymi sprawia, że człowiekowi udziela się ono. Petroniusz prosił Marka, żeby dał mu znać gdy tylko odzyska Ligię. Chilonowi niech nie ufa i przysyła go do niego po wszystkim. Gdziekolwiek by był. Ten chytry filozof namiesza jeszcze wśród najzacniejszych, a Petroniusz odpowiednio nim pokieruje.

Quo vadis – Rozdział XIX

Ledwie Winicjusz skończył czytać list od Petroniusza, niezapowiedziany zjawił się Chilon. Przyniósł on dobrą wiadomość o tym, że znalazł Ursusa. Nie wiedział jeszcze gdzie przebywa Ligia, ale ten siłacz na pewno zna to miejsce i zaprowadzi ich tam. Namówił on go żeby zabił Glauka. Miał to uczynić dzisiejszej nocy w Ostrianum, gdzie zebrać sie powinni wszyscy chrześcijanie. Nauczał tam bowiem będzie Wielki Apostoł, który już przybył do Rzymu. Prawdopodobnie będzie tam również Ligia. Winicjusz ucieszył się niezmiernie na tą wiadomość. Planował, że porwą ją zaraz gdy tylko zostanie zauważona. Chilon był sceptyczny wobec tego pomysłu. Uważał, że nie powinni tego robić w Ostrianum. Będzie tam za dużo chrześcijan. Najlepiej byłoby to zrobić następnego dnia. Zaprowadzi ich ona do miejsca gdzie mieszka. Stamtąd można ją uprowadzić, przy użyciu niewolników. Jest zakładniczką Rzymu, więc można to zrobić legalnie. Na nauki powinni się udać w kapturach, tak żeby ich nikt nie poznał. Trochę zmartwił się, gdy Winicjusz nakazał mu iść razem z nim. Obawiał się, że zostanie rozpoznany, a może nawet oskarżony o spowodowanie zabójstwa Glauka. Jego wątpliwości rozwiała pękata sakiewka i obietnica o wiele większej zapłaty gdy ich plany się spełnią oraz to, że Winicjusz postanowił zabrać ze sobą Krotona. Był on siłaczem, który nigdy nie przegrał swojej potyczki, a występował w nich wielokrotnie przed cezarem. Marek powiedział, żeby Chilon został tutaj aż do wieczora. Wtedy razem pójdą do Ostrianum. Filozof nie miał wyjścia, więc zgodził się. Usadowił się w kuchni i posilał snując swoje opowieści niewolnikom. Później zapadł w sen. Winicjusz tymczasem był szczęśliwy. Zniknęły wszystkie nienawistne myśli wobec Ligii. Opanowała go miłość i liczył na to, że gdy dziewczyna znajdzie się już tutaj odwzajemni ją. Choćby nawet na początku miał ją do czegoś przymusić. Pod wieczór zjawił się Kroton, który powiedział, że Marek miał szczęście, ponieważ jutro wyjeżdża on do Benewentu, wezwany przez Nerona. Chilon ucieszył się na jego widok. Przyszło mu jeszcze do głowy, że chrześcijanie mogą mieć jakieś znaki, bez których nie dostaną się tam gdzie chcą. Winicjusz pomyślał, że może on mieć rację. Pozwolił mu udać się do Eurycjusza, żeby wybadać sprawę. Okazało się, że miał słuszność. Przyniósł ze sobą odpowiednie znaki. Winicjusz napisał krótką wiadomość do Petroniusza, a niedługo potem zaczęli się zbierać, gdyż mrok zaczął już zapadać nad miastem.

Quo vadis – Rozdział XX

Szli w kierunku, który wskazał im Chilon. Ciemno już było, więc droga nie była łatwą. Ułatwieniem było to, że w miarę upływu czasu coraz więcej ludzi podążało na miejsce spotkania. Szli śpiewając cicho pobożne pieśni, a gdy ktoś znalazł się blisko, pozdrawiał ich słowami Pokój z wami lub Chwała Chrystusowi. Przy bramie Ostrianum odbierano znaki, które mieli dzięki filozofowi. Wewnątrz, za murami ukazał im się cmentarz z dużą kryptą, w której znajdowały się groby. Tłum zbierał się jednak na zewnątrz. Winicjusz przyglądał się wszystkiemu i stwierdził, że nie będzie mu łatwo odnaleźć ukochaną. Prawie wszyscy byli zakapturzeni i nie dało się rozpoznać twarzy. Zdziwił go również nastrój, który tu panował. Śpiewano, modlono się a nade wszystko kochano swojego Boga. Nie przychodziło to do głowy wyznawcom innych religii, których poznał on w różnych stronach świata. Innych bogów bano się i dlatego składano im ofiary, lub chciano coś od nich. Tu było inaczej. W końcu pojawił się on, Piotr. Wokoło dały się słyszeć szmery i głosy powtarzające jego imię. Zamilkły gdy wstąpił na kamień, sposobiąc się do swojego kazania. Na początku nie mówił nic nowego. Winicjusz usłyszał to co powtarzali inni filozofowie. O tym, że należy żyć w umiarze, wyrzekać się zbytków i rozpusty i tym podobne. Zdenerwowało to Marka. Pomyślał, że Ligia słysząc to, nigdy nie zechce mu się oddać. Jednak dalsza przemowa starca zaciekawiła go. W zamian za te wyrzeczenia na ziemi, czeka ich nieśmiertelność. I to nie byle jaka, ale wieczna i w raju. Usłyszał też, że ten Bóg jest wszechmocny, ale jest też wszechdobrocią i wszechmiłością i kocha on zarówno tych, którzy żyją w cnocie, jak i grzeszników. Chilon pomyślał w tym momencie, że Ursus nigdy nie zabije Glauka, ale także Glauk nie będzie się mścił na nim. Winicjusz odrzucał tą religię w duszy. Była nierealna, ale dzięki temu właśnie boska. Poczuł również, że chociażby odzyskał Ligię, to … nigdy jej nie odzyska.

Piotr tymczasem zaczął opowieść o śmierci Chrystusa, po której wszyscy jego uczniowie pogrążeni byli w rozpaczy, oraz jego zmartwychwstaniu i wielkiej radości jaka między nimi zapanowała. Całe Ostrianum, choć znało tą historię, słuchało jej z zapartym tchem. Piotr zaś wzruszał się po raz kolejny, i po raz kolejny na jego policzkach pojawiły się łzy smutku, a później radości. Umysł Winicjusza nie przyjmował tej opowieści jako realnej, jednak sposób opowiadania sprawiał, że nie dało się mówcy zarzucić kłamstwa. Słuchał z takim samym przejęciem jak wszyscy wokół. Z tego jakby snu wyrwał go Chilon, który wskazał mu Ursusa, a obok niego jakąś dziewicę. Marek zobaczył Ligię.

[metaslider id=2519]

Quo vadis – Rozdział XXI

Winicjusz był urzeczony jej widokiem. Wydała mu się jeszcze piękniejsza niż wcześniej, a przy wielkiej postaci Ursusa miała niemal dziecinną posturę. Czuł, że oddał by wszystko, aby była jego. Z tego amoku wyrwał go Chilon, który ciągnął go za płaszcz, obawiając się, żeby nie zrobił czegoś głupiego co zdradziło by ich. Poradził, żeby wyszli za bramę i tam poczekali na wychodzących. Marek przystał na tą radę. Jednak długo jeszcze musieli czekać aż Ligia pojawiła się w zasięgu ich wzroku. Szła razem z Apostołem i oczywiście Ligiem. Za nimi podążała spora grupa chrześcijan. Postanowili wmieszać się w ten tłum i niepostrzeżenie podążać za nimi. Winicjusz chciał ją uprowadzić natychmiast, gdy tylko dotrą do ich domu. Chilon odradzał mu to przestraszony. Radził, żeby najpierw sprowadzić niewolników, otoczyć dom i dopiero dokonać uprowadzenia. Winicjusz może przystał by na to, ale Kroto zapewnił go, że nie ma takiej potrzeby. Da on radę nie jednemu takiemu osiłkowi jak ten Lig, który strzeże dziewicy. To upewniło Marka w jego postanowieniu. Szli dalej za nimi a Chilon narzekał. Nie został przecież wynajęty do porywania dziewczyny, tylko do jej odnalezienia. Jak on biedny filozof, w dodatku bez dwóch palców u ręki, może podołać takiemu zadaniu. Dopiero sakiewka, którą rzucił mu Winicjusz, sprawiła że nabrał odwagi. Przechodząc przez bramy miasta Marek zauważył, że religia ta ma już zwolenników wśród żołnierzy. Apostoł bowiem zatrzymał się przy tych, którzy trzymali tam straż i pobłogosławił ich znakiem krzyża. Ligia mogła uciec z miasta kiedy tylko chciała. Młody trybun dziękował wszystkim bogom, że tak się nie stało. Przeszli cały Rzym, aż na Zatybrze. Tam grupa przed nimi rozdzieliła się, a Ligia, Ursus i starzec weszli do domostwa. Kroto zaczął kręcić głową rozgrzewając swoje mięśnie. Po chwili on i Marek zniknęli we wnętrzu budynku.

 Quo vadis – Rozdział XXII

Wewnątrz ukazało się im wiele korytarzy i pomieszczeń. Był to dom jakich wiele było w Rzymie. Zbudowany dla zysku na wynajem. Gnieździło się w nich mnóstwo osób i niełatwo było kogoś znaleźć w takim przybytku. Winicjusz zastanawiał się już, czy nie posłuchać rady Chilona. Wydała mu się ona teraz całkiem rozsądna. Porzucił jednak tą myśl, gdy obaj z Krotonem zobaczyli Ursusa, który pojawił się zza jednej z zasłon. Umył on warzywa w fontannie i zniknął tam gdzie się pojawił. Ruszyli za nim. Za zasłoną znajdował się kolejny korytarz, a na jego końcu mały dziedziniec i domek, przylegający do ściany innego domu. Przed nim widzieli olbrzymiego Liga. Marek krzyknął szeptem „zabij”, dając znak do ataku dla Krotona. Zapaśnik ruszył na Ursusa, który zaskoczony dał się złapać. Winicjusz ominął ich i wpadł do domku. Tam złapał zaskoczoną Ligię i ruszył do wyjścia. Zastąpił mu drogę starzec, który również się tam znajdował, ale patrycjusz łatwo sobie z nim poradził. Gdy jednak minął drzwi zwątpił w możliwość ucieczki. Kroton wisiał w ramionach Ursusa. jego ciało przegięte było nienaturalnie do tyłu a z ust sączyła się krew. Lig uderzył jeszcze raz i ruszył na Wninicjusza. Przed śmiercią uratował go krzyk Ligii. Jego ręce odciągnęła od niej jakaś ogromna siła, a później zapanowała ciemność.

Chilon przyczajony z ciekawością oczekiwał na rezultat przedsięwzięcia. Doszedł do wniosku, że jakikolwiek sprawy przybiorą obrót będzie to z korzyścią dla niego. Jeżeli sie uda to może się spodziewać nagrody, a jeżeli nie to będzie nadal szukał dziewicy, a wtedy również może się spodziewać kolejnych sakiewek. Humor popsuł mu się gdy zobaczył, że z drzwi domu wychodzi Ursus z ciałem zapaśnika na ramieniu i rusza w stronę rzeki. Filozof zbladł jak ściana i przyległ do niej. Na szczęście nie został zauważony. Zaczął uciekać trzęsąc się ze strachu. Zatrzymał się dopiero gdy opadł z sił. Dłuższą chwilę zastanawiał się co zrobić. Doszedł do wniosku, że Winicjusz raczej nie został zabity. Był patrycjuszem i przyjacielem cezara. Chilon nie chciał jednak mieć nic do czynienia z pretorianami. Postanowił więc, że da znać jednemu z wyzwoleńców Marka, a on niech zrobi z tym co chce. Najpierw jednak zdecydował, że musi się posilić w winiarni. Gdy skończył był tak słaby, że ledwo doczłapał do swojego domostwa. Tam padł na łoże i usnął. Obudziła go jego niewolnica, kupiona za pieniądze od Winicjusza. Powiedziała, że ktoś na niego czeka. Do środka wszedł Ursus. Powiedział, że wzywa go jego pan, Marek Winicjusz.

Quo vadis – Rozdział XXIII

Winicjusz ocknął się czując dotkliwy ból. Leżał na łożu a wokół widział różne osoby. Opatrywał go Glaukus. Nad nim stał Ursus, który jeszcze dnia poprzedniego miał go zabić. Obok widział też starca, którego pchnął uprowadzając Ligię. Był to Kryspus. Miał złamaną rękę, nogę i ranę na głowie. Nie zagrażała mu jednak śmierć. Obok niego pojawiła się również Ligia. Przyniosła mu w naczyniu wina, które wypił chciwie. Nie czuła do niego żalu. Teraz gdy nie zagrażał jej już w jej sercu była tylko litość. Marka na jej widok opanowało szczęście i wzruszenie. Już nie chciał jej brać siłą. Opanowały go całkiem nieznane mu dotąd uczucia. Gdy Glaukus skończył opatrywać jego rany, starzec powiedział, że zostawiają go tutaj. Niech napisze wiadomość do swoich niewolników, żeby go stąd odebrali. Oni muszą uchodzić. Nie chcą bowiem czekać na pretorianów i karę jaka niechybnie spotka ich za to co się tu stało. Winicjusz zrozumiał, że starci Ligię jeżeli nie zmieni ich postanowienia. Powiedział, żeby tego nie robili. Śmierci Krotona nikt nie zauważy. Miał on dzisiaj wyjechać do Benewentu. On sam napisze do swoich ludzi, że również tam pojechał. Chciał tu zostać. W duszy chciał żeby została również Ligia. Powiedział, że jeżeli nie uczynią tego co chce to pozrywa zaraz opatrunki i będzie czekał na śmierć. Ligia poczuła, że mówi on prawdę i wiedziona jakimś przeświadczeniem powiedziała do Kryspusa, żeby zostali. Winicjusz ucieszył się, gdy to usłyszał. Znowu opanowały go uczucia, których nie pojmował. Ligia stała się teraz jakby jego panią. Był gotów paść jej do nóg, ale jednocześnie bał się dotknąć jej ręki gdy nawilżała mu usta, choć bardzo tego pragnął. Powiedział, że muszą sprowadzić tutaj Chilona Chilonidesa. On wiedział o wszystkim. Był on opłacany przez Marka więc nie było powodów do obaw. Winicjusz obiecał, że rozmówi się z nim w ich obecności. Wszystko zostało ustalone, a Winicjusza przepełniało szczęście. Był szczęśliwy, ponieważ obok niego była Ligia.

Quo vadis – Rozdział XXIV

Winicjusz obawiał się jednak czy Chilon nie zepsuje mu tej radości. Nalegał więc, żeby Ursus jak najszybciej sprowadził go. Lig ruszył natychmiast, kierując się wskazówkami otrzymanymi od rannego. Gdy Chilon zobaczył go, w pierwszej chwili trząsł się cały ze strachu. Był pewny, że ten osiłek zabije go. Jednak gdy okazało się, że nie poznał go on, jego pewność siebie poczęła wracać. Ruszyli na Zatrybrze. Po drodze filozof starał się upewnić, że ze strony jego towarzysza nie grozi mu niebezpieczeństwo. Chciał namówić go, żeby złożył ślub, że nie zabije już nikogo. Nie udało mu się to. Gdy dotarli na miejsce wrócił jego niepokój. Opanował się nieco gdy zobaczył leżącego Winicjusza. Zbliżył się zaraz do niego a ten, dobitnym głosem, począł go instruować. Kroton zaatakował go i chciał ograbić. W swojej obronie Marek go zabił. Dziś rano wyjechał do Benewentu na pilne wezwanie Petroniusza. Chilon w mig pojął zamiary swojego płatnika. Potwierdzał wszystko co słyszał od rannego. Miał udać się do jego domu i zanieść tabliczkę z informacją. Jak to on, domagał się swoją gładką mową jakiegoś zadośćuczynienia. Winicjusz powiedział, że otrzyma je. Gdy jednak kaptur opadł z głowy filozofa, rozpoznał go Glaukus. Powiedział, że oto jest człowiek, który wydał go na śmierć. W tej chwili również Ursus skojarzył go z tym, który namawiał go do zamordowania Glauka. Chwycił Chilona i zaczął nim potrząsać, krzycząc. Winicjusza nie wzruszyła ta scena. Znał on wszystkie przewinienia filozofa. Powiedział tylko, żeby zakopali go w ogrodzie. Wiadomość poniesie ktoś inny. Zapewne byłby to koniec filozofa, ale zza stołu powstał apostoł Piotr. Zacytował pismo, mówiąc że nawet największym grzesznikom należy odpuścić winy. Tak zrobili zarówno Glaukus jak i Ursus. Chilon był wolny. Trzęsącymi się rękoma zabrał tabliczkę od Winicjusza i nie wierząc jeszcze, że pozwolono mu odejść wypadł z chaty. Za nim podążył Ursus, który wyprowadził go na ulicę. Nadal nie mógł pojąć tych ludzi. Oto jego zleceniodawca nie miał skrupułów żeby się go pozbyć, a chrześcijanie wobec których tyle zawinił darowali mu życie.

Quo vadis – Rozdział XXV

Winicjusza też zdziwiło postępowanie chrześcijan wobec Chilona. Rozumiał, że z nim obeszli się łagodnie. Ale on był kimś ważnym. Greka można było zabić, zakopać w ogrodzie lub wrzucić do Tybru, który co rano wyrzucał zwłoki i nikt nie zajmował się tym skąd się wzięły. Obawiano się trafić w ten sposób do cezara. Tymczasem oni darowali mu i jeszcze szczęśliwi byli z tego powodu. Apostoł mówił, że to szczęśliwy dzień i chwalił zarówno Glauka jak i Ursusa. Gdy Ligia znalazła się blisko niego zapytał ją, czy i ona mu przebaczyła. Odpowiedziała, że tak nakazuje je religia i nie może być inaczej. Marek ucieszył się i powiedział, że uczci jej boga tylko dlatego, że jest jej. Ona odpowiedziała mu, że najlepiej go uczci gdy go pokocha. Wieczór był już późny. Ogarnęła go słabość i gorączka, w której śnił majaki. Wydawało mu się, że Ligia jest kapłanką a stary apostoł odchodzi z nią mówiąc, że jest jego. Później ocknął się i słuchał jak Piotr opowiada o pojmaniu Chrystusa. Niedługo znowu opanowały go majaki. Tym razem tonął. Wyratował go apostoł, który wciągnął go na łódź, na której była także Ligia. Tak samo czynił z wieloma innymi osobami, a łódź stale powiększała się. Płynęli w stronę światła na brzegu, gdzie czekał na nich Jezus i ogarnęła ich światłość. Rozbudził się. Obok siedziała jego miłość z zamkniętymi oczyma. Ona tylko nie poszła spać. Czuwała. Otworzyła oczy i powiedziała, że jest przy nim, a on odpowiedział, że widział we śnie jej duszę.

Quo vadis – Rozdział XXVI

Następnego dnia Winicjusz obudził się już bez gorączki choć osłabiony. Pierwszą osoba, którą zobaczył był Ursus. Rozpalał on palenisko żeby przygotować mu posiłek. Tak nakazała mu Ligia. Po dwóch nieprzespanych nocach w końcu udała się na spoczynek. Winicjusz najpierw podziwiał posturę tego wielkoluda, który tak łatwo poradził sobie z Krotonem, a później wypytywał go o jego kraj i o to jak jego pani znalazła się w Rzymie. Nie dowiedział się jednak wiele więcej niż to co usłyszał u Aulusów. Gdy śniadanie było już gotowe olbrzym zaczął karmić chorego, gdyż Glaukus radził żeby nie ruszał on chorymi rękoma. Jednak wielkie dłonie i palce Liga nie ułatwiały mu zadania, co wprawiało go w zakłopotanie. Słysząc z jakimi problemami boryka się wielki Lig, zza zasłony pojawiła się Ligia, mówiąc że zajmie się karmieniem. Sen odszedł ją w tej chwili całkowicie. Nie czuła się zmęczona. Winicjusz, gdy ją zobaczył i poczuł jej bliskość czuł się szczęśliwy. Wcześniej pożądał jej i chciał uczynić ją swoją nałożnicą, teraz czuł że kocha ją całym sercem i jest gotów zrobić dla niej wszystko. Nastąpiła w nim przemiana. Powiedział, żeby wróciła do Aulusów. Nie spotka jej z jego strony już żadna krzywda. Ligia odpowiedziała, że chociaż chciałaby tego z całego serca to nie może. Gdyby dowiedział się o tym Nero, ściągnęłaby na nich jego gniew. Wolała zostać tutaj, gdzie jest jej dobrze i gdzie wyznając Chrystusa czuje się szczęśliwa. Wielki żal opanował Marka. Zrozumiał, że to on tak pogmatwał życie swojej ukochanej, a przez to również swoje. Powiedział jej, że jest ona dla niego po trzykroć boska i gdy nie myśli o nim, tylko o swoim Chrystusie to czuje, że mógłby go znienawidzić. Choć dla Ligi słowa te były bluźnierstwem to jednak nie mogła zapanować nad uczuciami, które ją opanowały. Dotąd jedyną jej miłością był Bóg. Teraz czuła, że mogłaby pokochać tego człowieka. Ta miłość czekała tylko żeby wybuchnąć z nieznaną jej siłą. Ich rozmowę przerwało pojawienie się Glaukusa. Zdenerwowało to chorego, który nie mógł ukryć swojego gniewu. Znowu odezwała się jego natura, niezdolna do współczucia i wdzięczności. Ligia odeszła w końcu na spoczynek pełna obaw i niepokoju. Choć nie spała dwie noce sen jej był niespokojny. Śniło jej się, że Nero, wraz ze swoją świtą tratuje kwadrygą chrześcijan, a Winicjusz porywa ją na nią mówiąc, żeby poszła z nimi.

Quo vadis – Rozdział XXVII

Ligia zaczęła unikać spotkań z Winicjuszem. Czuła, że jej serce coraz bardziej się ku niemu skłania i to wywoływało zamęt w jej głowie. On był cierpliwy. Widać było, że walczy ze swoją naturą. To jeszcze bardziej przyciągało ją do niego. Marek inaczej patrzył teraz na tutejszych domowników. Zaczął nawet myśleć, że to też są ludzie, pomimo nędznego stanu. Nie mógł jednak ścierpieć rywala. Za takiego uważał młodego Nazariusza. Był pewny, że kocha się on w Ligii. Gdy przyniósł jej, pewnego dnia, dwie przepiórki w prezencie, odezwał się w nim gniew. Ale gdy jego ukochana spojrzała na niego z wyrzutem i żalem, opanował sie szybko. To zaimponowało dziewczynie. Wiedział ile wysiłku musi włożyć, żeby poskromić swoją naturę. Winicjusz ze zdziwieniem odkrywał, że chrześcijaństwo staje się w jego mniemaniu nauką o ogromnej sile. Widział przekazywaną przez nią miłość i miłosierdzie. Jednak nie wyobrażał sobie by mógł zostać jego wyznawcą. Jego świat nie był wcale zły. Gdyby cezarem był ktoś uczciwy, a w senacie zasiadali praworządni obywatele, czegóż potrzeba więcej? W końcu to ta nauka rozdzieliła go z Ligią. Tu pojawiała się nawet nienawiść do chrześcijaństwa. Ale z drugiej strony to chrześcijaństwo sprawiało, że jego ukochana była tym kim była. Najdroższą dla niego istotę na całym świecie. Za to zaczynał kochać Chrystusa. Ligia widziała tą jego walkę. Jednak zamiast odpychać ją od niego, ten widok przyciągał ją coraz bardziej. Gdy któregoś dnia złożył on swoją głowę na jej kolanach, mówiąc że jest ona jego życiem, miłość opanowała ją całkowicie. Uciekła zaraz. Zwierzyła się ze wszystkiego Kryspowi. Jego reakcja zaskoczyła ją i załamała. Nazwał ją grzesznicą i kazał błagać o wybaczenie Boga. On bowiem przebaczyć jej nie może. Poprzez miłość do tego grzesznika, do tego augustianina, wypiera się Chrystusa. Dopiero pojawienie się Piotra z towarzyszem przerwało jego tyradę. Ligią przypadła do nóg apostoła, tam szukając ratunku. Nie pomyliła się. Wysłuchał on wszystkiego co miał do powiedzenia Krysp, a później powiedział, że Chrystus przebaczał gorszym grzesznikom. Przebaczył Marii z Magdali. On sam zaparł się go trzy razy, a jednak wyznaczył go by głosił jego naukę. Obecny tu Paweł z Tarsu prześladował okrutnie chrześcijan. Teraz jest z nimi. Ligi zaś powiedział, że nie ma nic grzesznego w jej miłości. A to, że unika pokusy będzie zapamiętane.

Quo vadis – Rozdział XXVIII

Petroniusz zaskoczony był wieściami, które otrzymał w liście od Winicjusza. Nie mógł uwierzyć, że Ursus tak łatwo poradził sobie z Krotonem. Jeżeli tak się stało to wielki z niego mocarz. Trzeba by wywiedzieć się czy jego współplemieńcy też są takiej postury. Byli by wspaniałymi okazami na arenę. Zachęcał Marka, żeby dołączył do nich. Nie wiadomo bowiem gdzie skończy się ich podróż. Nero zamyśla o Grecji ale Tygellinus namawia go do powrotu. Prosił Marka aby pisał do niego i relacjonował wszystko. Ten jednak nie miał na to ochoty. Po powrocie do swojego domu ogarnęła go apatia. Nie wiedział co myśleć o wszystkim co go spotkało. Ligia znowu zniknęła. Tym razem jednak nie miał zamiaru sprowadzać ją siłą. Po kilku dniach postanowił odpisać Petroniuszowi, choć czuł że może on nie zrozumieć wszystkiego. Winicjusz opisywał w liście co go spotkało wśród chrześcijan. Byli to ludzie o jakich świat do tej pory nie słyszał. Ich podejście do życia zburzyłoby cały istniejący porządek. Są oni miłosierni i w Chrystusie pokładają swoje nadzieje. Ligia jest taka sama. Znowu zniknęła z jego oczu. Tym razem jednak nie strach ją wygonił, ale jak sądził Marek, miłość. Żałuje, że nie ma jej z nim. Pozwoliłby przecież wierzyć jej w swojego boga. Wystawiłby mu nawet ołtarz. Co by mu szkodził kolejny bóg. Jednak oni, chrześcijanie, nie chcą dzielić takiego życia. Uważają je za występne. Dlatego miłość Ligii do niego sprawiła, że musiała odejść. Winicjusz pisał, że zrobiłby dla niej wszystko. Wyrzekł by się innych bogów. Ale to nie wystarcza, jak tłumaczył mu Paweł z Tarsu. Trzeba jeszcze żyć jak przykazał Chrystus. Dopiero wtedy stałby się prawdziwym chrześcijaninem. Na to zdecydować się nie mógł. i choć nie obchodził go cały Rzym, niechby się zawalił i rozpadł, to nie był gotowy na taką zmianę. Jednak zmienił się. Gdy wrócił do domu panował w nim nieład a niewolnicy urządzili sobie ucztę. Mniemali bowiem, że przebywał w Benewencie. Spodziewali się srogiej kary. Ale Winicjusz nie mógł postąpić z nimi jak uczyniłby to wcześniej. Po kilku dniach zastanawiania zebrał wszystkich i powiedział, że im przebacza. Ich wdzięczność była ogromna. Teraz ze zdwojoną gorliwością spełniali swoje obowiązki. Nie stali się leniwi i opieszali, choć wszyscy w Rzymie uważali że bez solidnej kary nie da się ich utrzymać w ryzach. Tak samo postępował Marek ze swoją klientelą, czyli tymi którzy przychodzili do niego po wsparcie. Oni również potraktowani uczciwie mieli łzy w oczach. Pisał Marek, że z Rzymu się nie ruszy. Ma nadzieję, że jeszcze kiedyś spotka Ligię, a przynajmniej dowie się coś o niej przez Glauka. Co z nim dalej będzie, tego nie wiedział.

Quo vadis – Rozdział XXIX

Winicjusz nie doczekał się odpowiedzi na ten list. Cały Rzym czekał na powrót cezara, który miał się zjawić w mieście wraz z wiosną. Marek żył jakby w odrętwieniu. Myśli o Ligii nie opuszczały go nawet na chwilę. Pomagały spotkania z Glaukiem, który nie wiedział wprawdzie gdzie się znajduje dziewczyna, ale zapewniał że ma dobrą opiekę. W końcu rozpacz przerodziła się w zwątpienie, które postanowił uciszyć oddając się rozpuście i zabawom. Uwiódł nawet Chryzotemis, ale oddalił ją szybko, po pierwszej scenie zazdrości. Zauważył, że ani na chwilę nie przestał myśleć o Ligii. Znowu popadł w apatię. Nie wyrwało go z niej przybycie Nerona a wraz z nim Petroniusza. Odwiedził go dopiero wtedy gdy po niego przysłał. Początkowo słowa nie chciały przechodzić przez jego usta, ale w końcu wypowiedział swój żal. Raz jeszcze opowiadał o poszukiwaniach, a Petroniusz dziwił się temu co słyszał o chrześcijanach. Nie był jednak zachwycony ich nauką. Mówił, że zabija ona życie. Gardzi wszystkim tym, co w życiu może być piękne. Jak można odpłacać dobrem za zło? To po co być dobrym skoro otrzyma się taką samą zapłatę. Chrześcijanie to niedołęgi duchowe i to sprawia, że muszą wyznawać taką naukę. Petroniusz tymczasem znalazł prawdziwą miłość i dziękował Markowi za uwiedzenie Chryzotemis. Może ją teraz oddalić. Jego miłością stała się Eunice, która kocha go bezgranicznie. Wyzwolił ją potajemnie, ponieważ nie chciała ona o tym słyszeć. Chciała być jego niewolnicą. Po jego śmierci otrzyma cały jego majątek. Przywołał ją zaraz biorąc w ramiona i całując, a Winicjusz myślał tylko o tym, że gdyby mógł tak całować Ligię to cały świat byłby nieważny.

Petroniusz zaniepokojony był tym, że Marek nie odwiedził jeszcze cezara. Musi to uczynić jak najszybciej, a zwłokę wytłumaczą chorobą. Doradzał mu też, żeby wyruszył w podróż i zwiedził ciekawe miejsca. jako żołnierz nic nie widział, gdyż nie miał na to czasu. Niedługo Neron wyrusza do Achai i powinien on z nimi pojechać. Winicjusz powiedział, że są ludzie, którzy nie boją sie cezara i nie drżą przed nim. Petroniusz odpowiedział, że zapewne powie mu o chrześcijanach. Radził mu, żeby dał sobie z nimi spokój. To są niedołęgi i dlatego Winicjusz nie jest w stanie zaakceptować ich nauki. Z tą myślą Marek borykał się gdy wrócił już do domu. Może faktycznie była to prawda?

Quo vadis – Rozdział XXX

Neron nudził się w Rzymie i zapowiedział swój rychły, ponowny wyjazd. Zmienił jednak zdanie po wizycie w świątyni Westy, w której tak się przeraził, że ze strachu aż omdlał, osuwając się w ramiona Winicjusza, który akurat stał za nim. Siedząc już w swoim pałacu, otoczony pochlebcami żałował, że nie może zrealizować swojego planu. Mówił, że w świątyni stanęła obok niego Westa i szepnęła mu, żeby nie wyjeżdżał. Zaskoczyła go i dlatego tak się wystraszył. Dobrze, że podtrzymał go ktoś. Gdy okazało się, że był to Winicjusz zaczął wypytywać go o jego chorobę, o której dowiedział się od Petroniusza. Marek opowiedział o tym, że Kroton chciał go zabić a on obronił się przy pomocy osiłka, silniejszego od zapaśnika. Neron nie mógł w to uwierzyć i nakazał odnalezienie go. Tygellinus ofiarował sie, że tego dokona. Cezar zapytał Winicjusza o Ligię. Ten zmieszał się. Z ratunkiem pospieszył Petroniusz, który powiedział, że na pewno już dawno o niej zapomniał, stąd jego zmieszanie. Nero powinien go ukarać i nie zaprosić na ucztę na stawie Agryppy, jaką organizował Tygellinus. Neron ponarzekał jeszcze na miasto, w którym musiał przebywać. na jego smród, dolatujący aż do jego ogrodów i walące się zabudowania. Och, gdyby jakiś bóg zesłał trzęsienie ziemi i zniszczył je, Nero pokazałby jak powinno wyglądać miasto. Tygellinus powiedział na to, że przecież cezar jest bogiem. Pozostało to bez odpowiedzi. Gdy Petroniusz i Marek wracali z pałacu ten pierwszy namawiał swojego towarzysza aby oddał sie rozkoszy i zapomniał o chrześcijanach. Na uczcie będą lupanaria[3], w których będą kobiety z najlepszych domów rzymskich. Będą i dziewice. A musi wiedzieć, ze żadna nie oprze się jego urodzie. Niech więc porzuci myśli o chrześcijanach, którzy wprowadzają do życia tylko smutek i umartwienie, i niech odda się rozkoszy. Winicjusz odpowiedział, że jego przyjaciel chyba boi się, żeby nie został on chrześcijaninem. Petroniusz odpowiedział, że nie chce aby popsuł on sobie życie. Tak się pożegnali.

Quo vadis – Rozdział XXXI

Uczta została przygotowana z wielkim rozmachem i przepychem. Tygellinus postarał się o to. Już w czasie gdy przebywał z cezarem w Neapolis i Benenwencie wydawał rozkazy. Stawał się on coraz bliższy Neronowi. Nie mógł się wprawdzie równać intelektem z Petroniuszem i innymi, ale był tego świadomy. Postanowił swoją służalczością przewyższyć wszystkich. Cezar też czuł się przy nim dobrze ponieważ, w przeciwieństwie do Petroniusza, nie przewyższał on go w niczym. Uczta zorganizowana była na wielkiej tratwie, która udawała wyspę. Było na niej pełno zieleni i egzotycznych zwierząt. Stały również zastawione stoły. Odbiła od brzegu gdy tylko znalazł się na niej cezar i inni biesiadnicy. Ciągnięta była przez łodzie, w których znajdowali się nadzy wioślarze i wioślarki. W miarę jak ubywało wina atmosfera stawała się coraz bardziej luźna. Gdy zapadł zmrok tratwa dobiła do brzegu. Wokół zapalono mnóstwo świateł, a z lunaparów wyszły nagie żony i córki z najprzedniejszych domów rzymskich. Swoimi nagimi ciałami i ruchami przyzywały biesiadników. Ci zaraz ruszyli za nimi w pogoń rozpoczynając orgię. Żądza ogarnęła również Winicjusza. Znalazł się pomiędzy dziewicami. Nagle zdało mu się, że widzi pomiędzy nimi Ligię. I choć nie była to ona jego serce ogarnęła miłość, a wszystko wokół wydało się odrażające. Nagle pojawiła się przed nim kobieta z zasłoniętą twarzą. Przylgnęła do niego, mówiąc że kocha go i dzisiaj będzie jego. Winicjusz odtrącił ją z obrzydzeniem. Gdy chciała odsłonić swoją twarz spłoszył ją Petroniusz, który pojawił się wychodząc z krzaków. Winicjusz powiedział, że ma tego wszystkiego dość i chce stąd odejść. Gdy znaleźli się w jego domu Petroniusz uświadomił go, że odtrącił Augustę. Byli by zgubieni gdyby dała mu się rozpoznać. Winicjusz powiedział, że brzydzi się tym wszystkim. Rzymem, tym jak żyją, rozpustą i zbrodnią. Zdziwiony Petroniusz zapytał, czy nie stał się aby chrześcijaninem. Marek odpowiedział, że jeszcze nie.

Quo vadis – Rozdział XXXII

Petroniusz martwił się o Winicjusza i o to, że stracił na niego wpływ. Jeszcze bardziej martwiła go żądza Augusty, której uwaga najwyraźniej skupiła się na młodym żołnierzu. Gdy Winicjusz jej ulegnie, groziła im zemsta Miedzianobrodego. Gdy ją odrzuci, co w jego obecnym stanie było wielce prawdopodobne, to ona będzie się mścić. A wtedy ani on ani Winicjusz nie będą bezpieczni. Postanowił, że namówi go na wyjazd z Rzymu. Pomyślał, że gdyby pojechała z nim Ligia byłby szczęśliwy. Postanowił namówić Nerona, żeby wypędził chrześcijan z miasta. Nie spodziewał sie mieć z tym problemów. Cezar nigdy nie odmawiał gdy mógł wyrządzić komuś krzywdę. Chciał zorganizować w tym celu ucztę u siebie. Ale pewnego dnia usłyszał od Nerona, że kategorycznie, za trzy dni, wyjeżdża on do Ancjum. Petroniusz poszedł zawiadomić o tym Winicjusza, a ten pokazał mu zaproszenie a właściwie rozkaz wyjazdu. Im obojgu groziło tam niebezpieczeństwo. Zagrożeniem była Poppea. Ale Winicjusz myślał tylko o Ligii. Musiał jechać razem z dworem, ale nie obchodziło go to wiele. Następnego dnia zjawił się u niego Chilon. Obdarty i wygłodniały. Przyniósł mu wiadomość o tym gdzie znajdowała się Ligia. Nie przestał szpiegować chrześcijan. Radził, żeby otoczyć dom nocą. Wtedy nie ma tam Ursusa. Łatwo będzie uprowadzić dziewczynę. Winicjusz ucieszył się na tą wiadomość. Faktycznie, porwanie dziewczyny w tych okolicznościach nie byłoby trudne. A gdy już ją będzie miał w swoim domu i posiądzie ją, to co jej pozostanie. Będzie musiała zostać jego kochanką. A może nawet się z nią ożeni. Należało jej się to. Przypomniał sobie jednak jak uratowała go przed siłą Ursusa, a później jak opiekowała się nim i zawstydził się swoich myśli. Postanowił, że nie zrobi jej tego. Chilonowi kazał wymierzyć trzysta batów. Pomimo jego protestów i błagań niewolnicy wywlekli go i rozpoczęli zadawanie razów. Winicjusz był pobudzony. Po chwili pomyślał jednak, że Ligia nie pochwaliła by takiego postępowania. Więc gdy jeden z niewolników przyszedł, mówiąc że starzec omdlał, kazał go ocucić i przyprowadzić. Nakarmił go i napoił winem. Po czym kazał się zaprowadzić do domu, w którym teraz mieszkała Ligia. Chilon zrobił to z wysiłkiem. Faktycznie był wygłodniały, a baty osłabiły go jeszcze bardziej. Gdy byli na miejscu Winicjusz powiedział mu, że ma przestać szpiegować chrześcijan. Co miesiąc będzie od niego dostawał dwie sztuki złota, ale musi o wszystkim zapomnieć. Chilon przyrzekł, że tak będzie, ale gdy Marek zniknął za zaułkiem, zaczął wygrażać pięścią i mówić, że nie zapomni.

Quo vadis – Rozdział XXXIII

Winicjusz nie wszedł jednak do domu, w którym była Ligia. Udał się do domu Miriam, gdzie przebywała niedawno. Spotkał tam Piotra, Pawła, Glaukusa i innych. Pozdrowił ich w imię Chrystusa a oni zaprosili go do stołu. Marek wyznał im swoja miłość do Ligii i to, że ich nauki odmieniły go. Nie chciał już żyć tak jak do tej pory i uczestniczyć w tych wszystkich okrucieństwach i rozpuście jakie panowały w Rzymie. Jednak potrzebował dalszej nauki. Chciał dokładnie poznać co przynosi ze sobą chrześcijaństwo. Choć wiedział gdzie się znajduje Ligia, nie wziął jej siłą, choć miał takie możliwości. Prosi ich jednak, tych którzy zastępują jej rodziców, o jej rękę. Chce ją poślubić i uczynić swoją żoną. Dla niej zostanie chrześcijaninem. Piotr odpowiedział błogosławieństwem. Był uradowany, ponieważ czuł, że nawrócił kolejną duszę. Winicjusz słysząc to padł przed nim na kolana i całował jego rękę. Musiał jednak wyjechać do Ancjum razem z cezarem. Chciał, żeby oni pojechali z nim i w jego willi udzielali mu nauk pod bokiem Nerona. Piotr nie mógł zostawić swoich wiernych, ale Paweł chętnie zgodził się na to. Winicjusz poprosił jeszcze o widzenie z Ligią. W Ancjum mogło mu grozić niebezpieczeństwo. Chciałby choć przez chwilę popatrzeć na swoją ukochaną. Piotr zgodził się na to. Posłał po nią Miriam. Po chwili zjawiły się obie. Ligia była zaskoczona i przestraszona widząc Marka. Ale pogodne twarze obecnych uspokoiły ją. Gdy jednak Piotr zapytał ją czy miłuje Winicjusza, przyznała się z pokorą czując się winna. Ale Piotr, kładąc im ręce na głowach, powiedział żeby się kochali, bo nie ma nic grzesznego w ich miłości.

Quo vadis – Rozdział XXXIV

Winicjusz i Ligia spacerowali po ogrodzie. Wyznawali sobie miłość i wspominali to co ich spotkało. Dziewczyna była pewna, że to Chrystus prowadził Marka, chcąc ukazać mu swoją naukę. On z zaskoczeniem stwierdził, że faktycznie tak było. Powiedział, że teraz będzie już ona jego. Żadna żona nie będzie tak czczona w domu jak ona w jego. Paweł, który jedzie z nim do Achai, nauczy go nauki Chrystusa a wtedy uda się on do Aulusów, wybłaga ich o Ligię i nie będzie już przeszkód, żeby byli razem. Jego ukochana odpowiedziała, że wtedy ona powie „Gdzie ty Kajus tam ja Kaja” i będą w końcu razem. Jej twarz spłonęła rumieńcem na myśl o tym. Dalszą rozmowę przerwała Miriam, która zawołała ich na wieczerzę, którą spożywali wśród zadowolonych apostołów.

Quo vadis – Rozdział XXXV

Wieczorem Winicjusz spotkał na forum Petroniusza, niesionego w lektyce przez niewolników Bityńczyków. Odwiedzał on księgarnie w poszukiwaniu czegoś do czytania, co mógłby zabrać do Ancjum. Marek dowiedział się od niego, że pojutrze wszyscy, na czele z cezarem, ruszają. Neron przeziębił się i przeklina rzymskie powietrze. Chce mu się morza. Winicjusz zaprosił przyjaciela na wieczerzę. Chciał się z nim podzielić wesołą nowiną. Gdy byli już w domu oświadczył, że Ligia jest jego narzeczoną. Opowiedział Petroniuszowi ostatnie wydarzenia i to, że już niedługo zostanie chrześcijaninem dzięki naukom Pawła z Tarsu, który wybiera się z nim do Ancjum. Spodziewał się reprymendy od swojego mentora, ale ten pochwalił wszystko. Niepokoił go tylko Chilon, który mógł im przysporzyć kłopotów. Trzeba było go już lepiej zaćwiczyć. Zmienił zdanie na temat chrześcijan. Ma do tego takie samo prawo jak każdy inny. Winicjusz powiedział na to, że to jest nauka, która może zmienić i odrodzić świat i nie wiadomo czy sam Petroniusz nie zostanie jej wyznawcą. Ten zaprzeczył. Wymagałoby to trudu, a on nie lubił się trudzić. Musiałby wyrzec się różnych rzeczy, a tego też nie lubił robić. Nie, ta nauka nie była dla niego. Winicjusz był szczęśliwy, zwołał więc swoich niewolników i zapowiedział, że każdy kto przepracował dwadzieścia lat zostanie jutro wyzwolony u pretora. Pozostali mieli otrzymać trzy sztuki złota i podwójne porcje wyżywienia. Do swoich latyfundiów wysłał także wiadomość, żeby zdjęto kajdany i karmiono niewolników dobrze. W domu zapanowała radość. Gdy Winicjusz został sam napisał do Ligii o tym że ją kocha, że wyzwolił niewolników, czego ona była sprawczynią i że musi jechać do Ancjum, gdzie będzie za nią tęsknił.

Quo vadis – Rozdział XXXVI

Rozkazy do wyjazdu cezara zostały wydane. Przy drodze, którą miał poruszać się cały orszak zebrały się tłumy rzymskie, ciekawe tego widowiska. Neron nigdy bowiem nie podróżował normalnie. Zawsze towarzyszyły mu tłumy ludzi i nieprzebrane ilości przedmiotów. Wiadomo było, że zatrzyma się w Ostii, gdzie przybił właśnie największy na świecie statek, przywożąc zborze i dzikie zwierzęta z Aleksandrii. W końcu tłum doczekał się orszaku. Poprzedzały go stada kóz, pędzone przez pastuchów. Ich mleko miało być użyte do kąpieli dla Augusty. Później pojawiło się wiele sprzętów, niewolników, jedzenia i innych rzeczy, potrzebnych cezarowi. On sam jechał na wozie w kształcie namiotu pilnie przysłuchując się okrzykom tłumów, które do niego dolatywały. Czasami tłum kpił z niego i wtedy przykładał do oka swój szmaragd chcąc jakby dojrzeć krzyczącego. W pewnej chwili jego wzrok spotkał się z apostołem Piotrem i ci dwaj ludzie patrzyli na siebie uważnie. Przybył on tam wraz z Ligią i Ursusem, chcąc przyjrzeć się człowiekowi, który rządził światem. Za wozem Nerona jechali augustianie, a pomiędzy nimi Petroniusz i Winicjusz. Ten ostatni dojrzał apostoła stojącego na kamieniu. Wyskoczył z wozu i zbliżył się do niego. Ucałował dłoń Ligii, mówiąc że będzie tęsknił i zawsze gdy to będzie możliwe przybędzie do niej. Gdy orszak oddalił się wraz z Markiem apostoł, Ligia i Ursus ruszyli do domu młynarza, u którego pracował wielki Lig, zaproszeni na wieczerzę. Później, gdy wracali na Zatybrze, Piotr zastanawiał się i w duchu pytał Boga jak ma on poradzić sobie z potęgą Nerona i Rzymu. Jego rozmyślania przerwała Ligia, która zwróciła uwagę na to jak wyglądało miasto podczas zachodu słońca. Wydawało się, że całe stoi w ogniu. Piotr odpowiedział jej, że gniew boży stoi nad tym przybytkiem rozpusty i zepsucia.

Quo vadis – Rozdział XXXVII

Winicjusz pisał do Ligii, wysyłając list przez niewolnika Flegona, który był chrześcijaninem. Zatrzymał się wraz z całym orszakiem w Laurentum i tęsknił za swoją ukochaną. Poppea miała tu willę i przygotowała wspaniałą ucztę dla cezara i wybranych gości. On i Petroniusz zostali zaproszeni. Wypłynęli na morze w złotych łodziach. Augusta pytała Winicjusza o to w kim jest zakochany, wymieniając imiona różnych kobiet. Padło również imię Ligii. Tu wtrącił się Petroniusz, przechylając łódź i ratując Marka z opresji. Gdyby padło jakieś szyderstwo lub obelga pod adresem jego ukochanej nie wie co by zrobił. Petroniusz bał się o niego, ale Winicjusz był pewny, że nic mu  nie grozi. Tak zapewnił go Piotr przed odjazdem i on mu wierzył. Nie otrzymał jeszcze chrztu, ale był pilnym uczniem. Paweł nie szczędził wysiłków i Winicjusz wiedział już, że chrześcijaństwo nie jest wrogie ludziom. Apostoł zyskał szacunek i wręcz uwielbienie wśród jego ludzi. Chce się z nim spotkać Petroniusz a nawet Seneka. Na tym kończył swój list pisząc o uwielbieniu i miłości do swojej ukochanej.

Quo vadis – Rozdział XXXVIII

W następnym liście Winicjusz pisał, że dotarli do Ancjum. Było ono piękne i chciałby kiedyś jej je pokazać. Ma on tu swoją willę, w której słucha nauk Pawła. Zastanawiał się jak na tej ziemi mogą istnieć obok siebie tacy ludzie jak apostołowie i cezar. Ostatni wieczór spędził on u niego i słuchał jego poematu o spaleniu Troi. Neron narzekał, że nigdy nie widział płonącego miasta. Tygellinus ofiarował się, ze podpali Ancjum, ale cezar nazwał go głupkiem. Gdzie przyjeżdżałby chronić swój głos. To Rzym, ze swoim smrodem, przyprawiał go o chrypę. To miasto powinno spłonąć. Odbudowałby je tak, że potomni na wieki podziwiali by jego dzieło. Winicjusz obawiał się realizacji tego pomysłu. Bał się o Ligię. i radził, żeby przeniosła się do Aulusów. Teraz gdy są poza miastem nic jej nie grozi. Miał też nadzieję, że już niedługo, dzięki naukom Pawła, będzie ona mogła przenieść się do jego domu.

Quo vadis – Rozdział XXXIX

Winicjusz przybył do swojej ukochanej z Ancjum gdy Neron oświadczył, że zamyka się na dwa dni i będzie pisał pieśni. Siedział razem z Ligią w ogródku Linusa i przytulał ją, całując po rękach. Dziewczyna mówiła, że go kocha kładąc swoją śliczną główkę na jego ramieniu. Marek mówił, że stał się wyznawcą Chrystusa. Paweł nawrócił go, ukazując piękno i mądrość tej nauki. Nie został jeszcze ochrzczony, gdyż Paweł uważał że powinien to uczynić Piotr. Winicjusz chciał również, żeby była obecna przy tym Ligia. Nauk Pawła słuchał również Petroniusz. Marek opowiedział jej o ich rozmowie. Ten pierwszy udowodnił jego przyjacielowi, że ta nauka nie jest czymś co mogłoby popsuć mu życie, jak twierdził. To właśnie ona sprawić by mogła, że stałoby się ono spokojniejsze. Choć Petroniusz był możnym panem to nie mógł mieć pewności czy jutro, z rozkazu cezara nie zakończy się jego życie. Czy jutro jego niewolnicy nie zbuntują się i nie wytoczą jego krwi. Podawał jeszcze wiele innych argumentów. Czy życie nie byłoby spokojniejsze gdyby wszyscy oni wyznawali chrześcijaństwo i stosowali się do tej nauki? Petroniusz nie wszedł w spór. Powiedział tylko, że to nie dla niego i zasłaniając się zmęczeniem wyszedł. Winicjusz w zupełności przyznawał rację Pawłowi. Razem z ukochaną zaczęli snuć plany na przyszłość, marząc o tym że osiądą razem na Sycylii w domu Marka. Tam również zamierzali przenieść się Aulusowie, więc mogliby się razem spotykać. Te rozmyślania przerwał ryk dochodzący z miasta. Odezwały się lwy, których tysiące przywieziono na nieodległe igrzyska. Odgłos ten napełnił Ligię lękiem. Schronili się więc w domu, uciekając przed nim.

Quo vadis – Rozdział XL

W Ancjum tymczasem, Petroniusz stawał się osobą coraz bardziej wpływową. Tam Neron zajmował się jedynie poezją i muzyką, a nikt nie umiał z nim rozmawiać na te tematy lepiej niż Petroniusz. Nawet dawni wrogowie odnosili się teraz do niego z szacunkiem. On traktował ich pobłażliwie i choć mógł się na nich zemścić nie czynił tego. Potrafił wybrnąć z każdej sytuacji. Nawet gdy przyganiał cezarowi, co w oczach wszystkich równało się prawie wyrokowi śmierci, potrafił zmienić przyganę w pochlebstwo. Nero był usatysfakcjonowany w swojej próżności, a Petroniusz zdobywał coraz większy podziw. Wpływy strącił natomiast Tygellinus, który w Ancjum nie umiał się niczym wykazać. Cały czas w poematach Nerona pojawiał się motyw pożaru. Żałował, że nigdy nie widział czegoś takiego na własne oczy. Zazdrościł Priamowi, który widział jak pali się jego miasto, Troja. To dlatego nie mógł napisać arcydzieła na ten temat, które przyćmiłoby Homera. Cezar żałował również, że będą musieli wrócić do cuchnącego Rzymu na igrzyska. Tutaj swoją szansę zwietrzył odsunięty Tygellinus, który został ze swoim panem sam na sam. Wracając do domu Petroniusz z Winicjuszem rozmawiali o chrześcijaństwie. Ten pierwszy przyznawał, że prorok z Tarsu jest zręcznym mówcą i może przyciągnąć do tej nauki wielu. Jednak nie zdołałby nigdy przyciągnąć jego, Petroniusza. Był on przywiązany do życia jakie prowadził. Zapewne byłoby bezpieczniej gdyby cezar został chrześcijaninem. Ale wtedy zanudziłby się przy nim na śmierć. Przy nim była jego arena i świadomie ryzykował tam życie. To czyniło je ciekawszym. Winicjusz natomiast obawiał się o bezpieczeństwo Ligii. Opowiedział Petroniuszowi o ryku lwów w Rzymie i poczytywał to za zły znak. Jego towarzysz powiedział, że nie wierzy w znaki, a skoro ich Chrystus potrafił zmartwychwstać to może obronić ich przed niebezpieczeństwem. Marek przyznał mu rację.

Quo vadis – Rozdział XLI

Neron skończył grać hymn na cześć „Pani Cypru” i zapragnął odetchnąć świeżym powietrzem. Przy pomocy Winicjusza i w towarzystwie Petroniusza wyszedł na taras. Ten drugi opowiadał mu o muzyce, a cezar jak zwykle wychwalał trafność jego zapatrywań. Mówił, że muzyka wyzwala w nim różne uczucia. Wiedział co mówiono o nim w Rzymie. Określano go jako matko i żonobójcę. Okrutnika. A jednak była w nim dobroć. Jego szaleństwa pojawiały się gdy szukał. Szukał innego świata, dzięki któremu stać by się mógł lepszym artystom. Petroniusz zręcznie prowadził z nim rozmowę, ratując przy okazji od śmierci dwóch muzyków, o których Neron słyszał, że grają lepiej od niego. Cezar mówił, że cały czas szuka wejścia do innego świata. Przyznał się, że to dlatego kazał zabić matkę i żonę. Spodziewał się, że coś się po tym stanie. Jednak było to za mało. Ale niedługo jago cel może się ziścić. Niedługo Petroniusz będzie się mógł o tym przekonać. Neron mówił także , że ciężko jest dźwigać brzemię najwyższej władzy i największego talentu. Petroniusz współczuł mu, mówiąc że to samo czuje Winicjusz, który go ubóstwia. Ponieważ Neron odpowiedział, że  Marek zawsze był mu  miłym, Petroniusz postanowił raz na zawsze zabezpieczyć go przed niebezpieczeństwem. Powiedział, że zakochał się on w brance, którą mu ofiarował Nero. W córce ligijskiego króla i chciałby ją poślubić. Potrzebuje tylko pozwolenia swojego cezara. Ten zgodził sie bez oporów. Na prośbę Petroniusza obiecał powiedzieć to przy Auguście, która oskarżała Ligię o rzucenie czaru na ich córkę. Gdy wrócili do sali, Neron powiedział że rozkazuje Winicjuszowi poślubić ligijską królewnę, wręczając mu drogocenny naszyjnik. W oczach Poppei widać było gniew i złość, a jej wzrok zatrzymał sie na Petroniuszu. Ten udawał, że tego nie widzi. Cezar szykował się tymczasem do rozpoczęcia nowej pieśni, gdy zjawił się konsul Lekaniusz. Poinformował on, że Rzym płonie. Wszyscy przerazili się. Tylko Nero był zadowolony. W końcu zobaczy płonące miasto i skończy swoją Troicę. Przerażony był również Winicjusz, który wybiegł z sali.

 Quo vadis – Rozdział XLII

Winicjusz wybiegłszy z budynku kazał podać sobie konia. Wskoczył na niego i puścił się pędem w stronę Rzymu. Rozkazał kilku niewolnikom, żeby jechali za nim. Ogarnął go jakiś szał i rozpacz. Wyobrażał sobie jak miasto ogarniają płomienie a wraz z nim jego ukochaną. Później przypomniał sobie, że jest Chrystus, który może ją ochronić i zaczął się do niego modlić, składając obietnice. Przerwał, gdy miał zamiar grozić. Wierzył również w Piotra Apostoła, który wydawał mu sie istotą nadludzką oraz w Ursusa i jego siłę. W Ardei miał rozstawione konie. Do tego miejsca droga była pusta. Okazało się, że pożar ogarnął centrum miasta. Zatybrze, gdzie znajdowała się Ligia było wolne od ognia. Jak długo to jednak potrwa nikt nie wiedział. Za Ardeą jazda stawała się trudna. Było tam coraz więcej uciekinierów. Winicjusz przypomniał sobie o tym, że ostatnio wiele mówiono o pożarze na dworze. Nero wciąż narzekał, że nigdy nie widział płonącego miasta. Podejrzenie pojawiło się w jego głowie. Przestał o tym myśleć gdy jego oczom ukazała się panorama płonącego Rzymu. Widok był przerażający. Na drodze panował tu ścisk. Rozpoczęły się bójki i regularne bitwy. W oczach uciekinierów widać było obłęd. Od nikogo nie mógł dowiedzieć się nic konkretnego. Dopiero spotkany senator Juniusz przekazał mu trochę szczegółów. Pożar zaczął się przy Wielkim Cyrku. Mówiono, że pilnowali go ludzie, którzy nie pozwalali gasić płomieni. Inni biegali z pochodniami i podpalali domy. Senator mówił to Winicjuszowi, ponieważ ufał że ten go nie zdradzi. Zdziwił się na jego pytanie o Zatybrze. Dla niego było ono nieważne. Winicjusz ruszył w dalszą drogę. Teraz było to przepychanie się w tłumie. Płonące miasto było na wyciągnięcie ręki. Bił od niego potworny żar i słychać było krzyki i jęki ludzkie.

Quo vadis – Rozdział XLIII

Winicjusz zbliżał się do murów miasta drogą Appijską, przedzierając się przez tłumy uciekinierów. Wokół działy się straszne sceny. Część ludzi była w rozpaczy. Byli to mieszkańcy miasta, którzy tracili przez pożar majątki. Głośno oskarżali o podpalenie i pomstowali na Nerona. Druga część składała się z niewolników, gladiatorów i barbarzyńców. Wszyscy oni uwolnieni z niewoli mścili się teraz za swoje krzywdy mordując i grabiąc kogo i co popadło. ustępowali tylko przed pretorianami, którzy dość łatwo sobie z nimi radzili. Nie mogli jednak być wszędzie. Gdy Marek dotarł do bramy zrozumiał, że nie przejdzie tędy. Droga była zatarasowana a wewnątrz miasta widać było szalejące płomienie. Musiał dotrzeć do Via Portuensis i tamtędy dotrzeć bezpośrednio na Zatybrze. Zaczął torować sobie przejście z powrotem, ale nie było to łatwe. Na szczęście spotkał oddział pretorianów i rozkazał im podążać za sobą. Wokół nich, jak morze oblewające wyspę, szalał tłum. Widać było, że gdyby dać im odpowiedniego przywódcę w Rzymie rozpocząłby się bunt. Neron mógłby zostać obalony. Winicjusz zaczął się zastanawiać czy to nie on powinien stanąć na jego czele. Gdyby obalił tyrana mógłby zająć jego miejsce i oblec się w purpurę. Oblec siebie i Ligię. Odpędził jednak te myśli. Najważniejsze było teraz ratowanie Ligii. Na Zatybrzu przejścia były zatarasowane. Wprawdzie ogień dopiero w kilku miejscach przedostał się za rzekę, ale ludzie mieli więcej czasu i wynosili wszystko co tylko zdołali. Gdy dotarł jednak do domu Linusa ogień był już bardzo blisko. Tam nie znalazł nikogo. Doszedł do wniosku, że wszyscy zdołali uciec. Ruszył w drogę powrotną, ale ścigały go dym i ogień. Z każdym krokiem opuszczały go siły. Zdołał jednak dotrzeć w pobliże ludzi, którzy burzyli domy i wezwać pomocy. Okazali się oni chrześcijanami. Gdy pomogli mu się wydostać z zagrożonego rejonu siły go opuściły całkiem. Zemdlał. Obudził się na polu kodetańskim gdzie zobaczył Chilona. Ten powiedział mu, że Linus jest w Ostrianum i dziękuje, że mógł mu odpłacić dobrą wieścią za dobrodziejstwo jakiego od niego doznał. Miał również nadzieję, że będzie miał okazję odpłacić się ponownie.

Quo vadis – Rozdział XLIV

Tymczasem pożar ogarniał coraz to nowe miejsca w mieście, a łuna stawała się coraz jaśniejsza oświetlając daleką okolicę. W tłumie, przypatrującym się wszystkiemu mówiono, że to Wulkan, na rozkaz Saturna podpala miasto ogniem wydobywającym się z podziemi. Część z pogorzelców modliła się do bogów w nich upatrując ratunku. Większa część pomstowała na nich, zarzucając że nie są w stanie uratować miasta. Najwięcej było jednak takich, którzy przekonani byli, że to Neron rozkazał wzniecić ten pożar. Chciał bowiem wybudować na zgliszczach nowe miasto. Tysiące niewolników, gladiatorów i półdzikich pasterzy z Kampanii czekało tylko na moment, kiedy pożoga osłabnie aby rozpocząć rabunek i rzeź. Mieszkańcy zbroili się, żeby odeprzeć ten atak. Kobiety lamentowały, a Rzym płonął!

Quo vadis – Rozdział XLV

Winicjusz znalazł schronienie w domu Makrynusa tkacza. Gdy przyodział się i posilił ruszył wraz z Chilonem do Ostrianum, na poszukiwanie Ligii. Filozof z zadowoleniem obserwował pożar miasta. Tak jak inni uważał, że wraz z jego końcem skończy się panowanie Rzymian. Te rozmyślania przerwał mu Winicjusz pytając co robił w Ostrianum i skąd wie, że jest tam Linus. Chilo zmieszał się i odpowiedział, że jest już pól chrześcijaninem. Poza tym doskwiera mu bieda, a wyznawcy Chrystusa są nadzwyczaj hojni. To wytłumaczenie wystarczyło trybunowi. Grek nie znał więcej szczegółów. Przypomniał, że ostatnio został okrutnie ukarany za swoją ciekawość. A przecież bez niego Marek nie znalazł by Ligii. Winicjusz obiecał mu dom z winnicą jako zadośćuczynienie, co wzmogło jego zapał. Powiedział, że miejscem modlitw chrześcijan są wyrobiska, i jaskinie znajdujące się niedaleko. Powinni tam wstąpić i sprawdzić czy nie znajdą tam tych, których szukają. Winicjusz zgodził się na to i niedługo potem byli na miejscu. Faktycznie zebrało się tam wielu chrześcijan, którzy teraz przerażeni modlili się. Ich strach wzmógł Kryspus, który krzyczał że oto nadchodzi dzień sądu nad tym rozpustnym miastem i jego mieszkańcami. Wszyscy grzesznicy poznają teraz Pana jako surowego sędziego. Strach zgromadzonych wzmagały jeszcze odgłosy walących się w płomieniach domów, które w jaskiniach brzmiały jak odgłosy dochodzące spod ziemi. Wszystkich uspokoił głos Piotra Apostoła, który stwierdzeniem „Pokój z wami” wlał otuchę w serca zgromadzonych. Wszyscy zaczęli się do niego garnąć, w nim upatrując ratunek. Zrobił to również Winicjusz, pytając jednocześnie o swoją ukochaną. Piotr odpowiedział, żeby się nie martwił i poszedł za nim.

Quo vadis – Rozdział XLVI

Rzym płonął już trzeci dzień. Dopiero wtedy zjawił się Tygellinus z dodatkowymi pretorianami. Zaczęli oni burzyć domy na Zatybrzu i Eskwilinie aby zatamować rozprzestrzenianie się ognia. Wokół miasta koczowało tysiące ludzi. zaczął im doskwierać głód, ponieważ skromne zapasy, które zdołali wynieść z miasta skończyły się. Nastroje były burzliwe. Gdy z Ostii, na rozkaz Tygellina, przyjechał transport z mąką i chlebem, został natychmiast rozkradziony. Podczas zamętu wiele wdeptano w ziemię. Wśród tłumu krążyły różne pogłoski. A to, że cezar wydał rozkaz aby złupić Azję i Afrykę, a skarby rozdać mieszkańcom miasta. A to wręcz przeciwne, że woda w akweduktach została zatruta, tak żeby wygubić ocalałych. Nero mógłby wtedy przenieść się do Grecji lub Egiptu i stamtąd władać państwem. A cezar przybył do miasta dopiero wtedy, gdy szalała w nim największa pożoga.

Quo vadis – Rozdział XLVII

Pojawił się wieczorem, po drodze układając pieśni i poemy. Kłócił się z tragikiem Aliturusem jakie gesty i miny powinny towarzyszyć jego wystąpieniom. Przywitały go okrzyki tłumu. Były one zarówno groźne jak i pochwalne, choć tych pierwszych było zdecydowanie więcej. Szesnaście tysięcy pretorianów było gotowych do obrony cezara. Gdy wjechali do miasta, po specjalnie przygotowanych schodach wspiął się na akwedukt. Za nim podążali senatorowie i augustianie. Tam dał swój występ, dumny z siebie. Nienawidził tego miasta i jego mieszkańców. Teraz był szczęśliwy, że w takich okolicznościach mógł zaprezentować swoją patetyczną twórczość. Widać go było z daleka. Tłum nie miał już wątpliwości, że to on kazał spalić miasto, aby móc występować na jego tle. Zaczął napierać na pretorianów. Sytuacja stawała się niebezpieczna. Na twarzy Nerona pojawił się strach. Nakazał komuś ze swojej świty przemówić do tłuszczy. Sam nie wyobrażał sobie, że może to zrobić. Zgodził się Petroniusz, który na białym koniu ruszył w stronę tłumu. Z pogardą i obojętnością na twarzy wjechał odważnie pomiędzy zdziczałe twarze. Poznano go, a ponieważ był on ulubieńcem tłumów, a w szczególności niewolników, uciszono się. On obiecał im chleb i igrzyska, dostęp do ogrodów, oraz to, że będą bogatsi niż przed pożarem. Wszystko to w imieniu cezara. Tłum wiwatował teraz na cześć Nerona. On nie wiedział o tym, myśląc że to nowy wybuch niezadowolenia, który jak grom z nieba spadł na niego i jego świtę. Dopiero Petroniusz, którego powrotu nikt się nie spodziewał, uświadomił go, że znowu jest on kochany przez mieszkańców spalonego miasta.

Quo vadis – Rozdział XLVIII

Winicjusz musiał czekać na zakończenie modłów, zanim mógł zapytać Apostoła gdzie znajduje się Ligia. Ten, gdy uspokoił już wiernych i zaczęli się oni rozchodzić powiedział, że wszyscy schronili się w chacie kamieniarza niedaleko stąd. Ruszyli wąwozem. Chilo, który wyszedł z nimi z jaskini, przypomniał Markowi o jego obietnicy. Gdy otrzymał potwierdzenie, że otrzyma obiecany dom z winnicą odszedł z mułami tak jak kazał mu Winicjusz, wychwalając go głośno. Młody trybun, po niedługim czasie wraz z Piotrem dotarł do domostwa kamieniarza. Po drodze powiedział mu, że gotowy jest na chrzest. Kocha Chrystusa tak jak nie kochał żadnego Boga i rozumie go. Na miejscu przywitali go Ursus, chory Linus i Ligia. Długo trwało zanim oderwali się od siebie. Gdy w końcu to się udało Winicjusz zaproponował, żeby wszyscy udali się na Sycylię, do jego ziem. Tam spokojnie przeczekają klęski, które działy się w około. Jakby na potwierdzenie jego słów z oddali dobiegły krzyki trwogi, a kamieniarz, który właśnie wrócił, powiedział że gladiatorzy i niewolnicy uderzyli na bezbronny tłum i mordują niemiłosiernie. Piotr stwierdził jednak, że idąc za przykładem Pana, nie może opuścić swoich owieczek w trwodze i niebezpieczeństwie. Za jego przykładem Linus powiedział, że i on zostanie. Winicjusz zastanawiał się chwilę, drapiąc się po głowie. Wielkie uniesienie malowało się na jego twarzy. Powiedział, że rozumie już wszystko. I on nie opuści swoich braci w biedzie. Padł na kolana mówiąc, że jest już oświecony. Widząc to Piotr wziął glinianą amforę, zbliżył sie do niego i ochrzcił go sprawiając, że stał się on kolejnym wyznawcą Chrystusa.

Quo vadis – Rozdział XLIX

Rzym płonął sześć dni. Dopiero wtedy płomienie przygasły a pozostały tylko żarzące się węgle. Sprowadzono wielką ilość pożywienia i napitków, zaspokajając głód i pragnienie tłumu. Jednak ta hojność nie powstrzymała narzekań mieszkańców. Ogrom strat jakie ponieśli i to zarówno majątkowych jak i osobistych był tak duży, że nic nie mogło ich ukoić. Zadowoleni byli tylko złodzieje i innego rodzaju kreatury, którym żyło się teraz lepiej. Oni wychwalali Nerona. Pozostali oskarżali go o zbrodnie. Nero był tym przejęty i przestraszony. Szukał rady wśród swoich augustianów. Petroniusz radził, żeby ruszyć do Grecji, tak jak było planowane. Wprawdzie groziło to wybuchem wojny domowej a nawet obiorem nowego cezara, ale można by stamtąd wrócić na czele legii. Neron chciał tak uczynić, ale odwiódł go od tego Tygellinus. Stwierdził, że jego szpiedzy już słyszeli o tym, że należy wybrać nowego cezara. Gdy zabraknie go na miejscu niechybnie tak uczynią. Lud chciał zemsty. Nero powiedział, że w takim razie należy mu dać ofiarę. Dla żartu zaproponował Watyniusza lub Witeliusza. W końcu jednak powiedział, że to Tygellinus spalił Rzym i jeżeli go kocha to poświęci się dla niego. Tygellinus odpowiedział, że spalił miasto na jego rozkaz. Jeżeli nie wystarczą bunty ludności to również pretorianie mogą się zbuntować. Przez chwilę trwało milczenie. Obaj adwersarze spoglądali na siebie. Tygelinus był pewny, że tchórzostwo Nerona przeważy i nie zrobi on nic. Tak też się stało. Twarz cezara zbladła, a Tygellinus został wywołany przez Poppeę. Wszyscy nadal radzili co począć. Petroniusz pomyślał, że mógłby poradzić cezarowi aby uczynił go prefektem pretorianów, ale jego wrodzone lenistwo odwiodło go od tego. Wiązało się z tym wiele obowiązków, a on nie chciał się nimi obarczać. Tymczasem wrócił prefekt pretorii. Razem z Augustą, która również się pojawiła, zaproponowali żeby zrzucić winę na chrześcijan, którzy od dawna oskarżani są przez mieszkańców miasta o różne niecne i zbrodnicze praktyki. Wszyscy, na czele z Neronem, podchwycili ten pomysł. Cezar odgrywał komedię, oskarżając wyznawców Chrystusa o zbrodnie. Petroniusz przeraził się tym. Pomyślał o Winicjuszu i niebezpieczeństwie jakie mu zagrozi. Podjął najniebezpieczniejszą grę w swoim życiu. Albo ocali tego młodzieńca albo zginie wraz z nim. Zaczął przekonywać Nerona aby tego nie czynił. Mówił, że nie ma drugiego takiego artysty i cezara, który mógłby poszczycić się takim czynem jak spalenie miasta w całej historii. Jego przemowa nie przyniosła jednak skutku. Zrozumiał, że jest stracony. Tryumfował natomiast Tygellinus. Wszyscy zaczęli żądać kary dla arbitra elegantiae, jak nazywano Petroniusza. Neron powiedział, że chociaż zranił mu on serce, przebacza mu. Nie było jednak wątpliwości, że jego dni są policzone.

Quo vadis – Rozdział L

Petroniusz udał się do siebie, natomiast Nero, Tygellinus i Poppea poszli porozmawiać z ludźmi, którzy przynieśli informacje o chrześcijanach. Byli to dwóch rabbich i Chilon. Zakonnicy oskarżali chrześcijan o to, że są nieprzyjaciółmi ich religii oraz ludzi w ogóle. Przybyły z nimi filozof miał natomiast dowody, że dopuszczają się oni zbrodni. Zapytany o to skąd to wie, zaczął opowiadać o tym, że jest filozofem i zawsze poszukiwał prawdy. Nauka Chrestosa, jak nazywają swoje bóstwo chrześcijanie, wydała mu się prawą i zajmującą. Okazało się jednak, że wszyscy oni są zdradzieccy. Pierwszym był Glaukus, który w drodze z Neapolis pchnął go nożem i odebrał żonę. Przybył do Rzymu i poznał ich Apostoła oraz innych starszych. Chciał się poskarżyć na czyn Glaukosa. Tymczasem poznał ich miejsca spotkań. Poznał zwyczaje i dokładnie wie, kto należy do tej sekty i jakie są ich obrzędy. Nocami spotykają się w tych miejscach i przynoszą krew dzieci, którą Apostoł Piotr skrapia wiernych. Chrześcijanami są Pomponia Grecyna, Ligia a ostatnio został nim Winicjusz. Ligia jest jego ukochaną. Wprawdzie na początku go odrzuciła, ale później, za sprawą Chilona i za nędzną opłatą, znalazł on ją. Przy pomocy Krotona, próbował ją odbić, ale zapaśnik poległ w uścisku Ursusa, który ma potężną siłę. Nie zabił go Winicjusz, jak powiedział wszystkim. Chilon chciał się na nich wszystkich zemścić i gotów był wskazać każdy dom, w którym mieszkali chrześcijanie. Tygellinus zapytał go czy skoro Winicjusz został chrześcijaninem to może był nim również Petroniusz. Filozof odpowiedział, że być tak mogło. Poppea natomiast skupiła się na Ligii, której nienawidziła od pierwszego spotkania. Zaczęła się domagać od cezara żeby ją pojmać. Chilon doradzał żeby się spieszyć, gdyż Winicjusz może ją ukryć. Tygellinus powiedział, że da mu dziesięciu ludzi i niech idzie natychmiast. Chilon jednak nie zgodził się. Powiedział, że na Ursusa mało byłoby nawet pięćdziesięciu. Może wskazać dom z daleka i potrzebuje ochrony. Stanęło na tym, że zamieszka w domu prefekta, co go zadowoliło. Neron na razie postanowił zostawić w spokoju Winicjusza, Petroniusza i Aulusów, wbrew radom Tygellinusa. Nakazał natomiast zająć się chrześcijanami.

Quo vadis – Rozdział LI

Petroniusz kazał się wieźć do domu najszybciej jak się dało. Budynek otoczony ogrodami nie spłonął w pożarze, a Winicjusz pozbawiony swojego zamieszkał w nim. Musiał go ratować. Niechybnie jemu i jego wybrance groziło wielkie niebezpieczeństwo. Po drodze rozmyślał nad tym, że mógł obalić Tygellina i stać się wodzem pretorianów. Wtedy wszystko potoczyłoby się inaczej. Teraz było już jednak za późno. Myślał też o tym, że ten okrutny świat musi zginąć, Ale z drugiej strony zagłada groziła chrześcijanom. Gdy tak się stanie co pozostanie? W domu zastał Winicjusza. Bez wstępów powiedział mu, że Ligii i jemu, tak jak wszystkim chrześcijanom, grozi niebezpieczeństwo. Musi ją ratować i uciekać. Winicjusz nie czekał. Zabrał ze sobą tylu ludzi ilu mógł i ruszył na pomoc swojej lubej. Petroniusz tymczasem przestał myśleć o wszystkim gdy pojawiła się Eunice. Oboje oddali się rozkoszy a później zasiedli do stołu, przy którym jedli i słuchali śpiewu Antemia. Tą sielankę przerwało pojawienie się pretorianów, których przysłał cezar. W tamtych czasach nie wróżyło to nic dobrego. Petroniusz przyjął to jednak ze spokojem. Setnik wręczył mu zaproszenie na wieczorny odczyt Troiki w wykonaniu Nerona. Adresat nie okazał lęku. Wiedział, że jest to gra cezara. Że będą wypytywać setnika czy truchlał ze strachu. Postanowił, że go nie okaże. Zresztą nie bał się śmierci. Kiedyś musiała ona przyjść. Od pretorianina, którego poczęstował winem, dowiedział się że pościg za chrześcijanami rozpoczęto już przed południem. Liczył na to, że nie dotrą szybko do Ligi, a gdyby nawet to Ursus ją obroni. Gdy znalazł się na Palatynie, okazywał pewność siebie. Wprawdzie cezar nie przywitał się z nim, ale gdy odczytał swoje dzieło tylko z nim mógł o nim rozprawiać. Wszystko wydawało się wrócić do normalności. Nawet część augustianów, którzy odsunęli się od Petroniusza zastanawiała się czy nie było to zbyt pochopne. Jednak gdy Petroniusz opuszczał już pałac, Neron zapytał go z przymrużonymi oczami, dlaczego nie zjawił się Winicjusz. Zaniepokoiło to pytanego. Odpowiedział, że zaproszenie nie zastało go w domu. Cezar odpowiedział mu na to, żeby nie omieszkał zjawić się na igrzyskach, na których wystąpią chrześcijanie. W spalonym mieście pijany tłum skandował „chrześcijanie dla lwów„. Lektyka musiała przeciskać się przez ten motłoch. Petroniusz zrozumiał, że Winicjuszowi nie udało się uratować Ligii. Inaczej cezar nie wspominał by o nim i chrześcijanach. Faktycznie, zastał go w domu z głową schowaną w dłoniach. Nie zdążył. Przysłano pięćdziesięciu ludzi i nawet Ursus nie mógł jej uratować. Zresztą zakazał mu umierający Linus. Dziewczyna znalazła się w więzieniu Mamertyńskim mającym złą sławę. Winicjusz dał wszystko co miał strażnikom, żeby nie stała się jej krzywda. Obiecali, że gdy więzienie zapełni się ludźmi i wszyscy starca rachubę, oddadzą mu ją. Petroniusz rozwiał jednak jego nadzieje. To nie był przypadek, że została ona uwięziona jako jedna z pierwszych. Ścigał ich gniew Poppei. Muszą działać natychmiast. Wzięli broń i ruszyli w stronę więzienia. W pewnym momencie drogę zastąpił im pijany gladiator, każąc krzyczeć „chrześcijanie dla lwów„. Petroniusz przybił mu pierś i ruszyli dalej. Więzienie otoczone jednak zostało przez pretorianów. Nadzieje wydostania Ligii zgasły. Zarówno Petroniusz jak i Winicjusz znali ich wielu. Nie mieli też zakazu wpuszczania ludzi do wewnątrz. Wpuszczono więc Winicjusza. Tygellinus liczył, że w ten sposób wyłapanych zostanie jeszcze więcej chrześcijan. A z za murów dobiegł śpiew. Nie był on jednak smutny. Ku zdziwieniu wszystkich słychać w nim było radość i tryumf.

Quo vadis – Rozdział LII

Lud na nowo wytyczonych ulicach Rzymu szalał. Okrzyk „chrześcijanie dla lwów” nie przebrzmiewał. Gorliwie pomagano pretorianom wyłapywać podpalaczy i zapełnić nimi więzienia. Wieczorem odbywały się przed nimi orgiastyczne uczty. Wszyscy niecierpliwie oczekiwali igrzysk. Zapowiadały się one na największe jakie do tej pory się odbyły. Z całego państwa ściągano dzikie zwierzęta, a na zgliszczach budowano areny, mające być miejscem kaźni chrześcijan. Petroniusz, który czuł się winny za sytuację w jakiej znalazła się Ligia, robił wszystko żeby jej pomóc. Jego starania nie przynosiły jednak żadnych efektów. Martwił się o Winicjusza i chciał uczynić wszystko, żeby go uratować. Widział bowiem, że cała ta tragedia może się dla niego skończyć źle. Marek na razie zajęty był ratowaniem Ligii i dopóki to czynił była w nim energia. W chwilach spokoju jednak przeżywał męki a ryk ludzi i zwierząt przypominał mu, ze wszystko to było rzeczywistością, na którą nie miał żadnego wpływu.

 Quo vadis – Rozdział LIII

Wszystkie starania Winicjusza zawiodły. Brano od niego pieniądze ale nikt nie zamierzał mu pomóc. Zrozumiał w końcu i on i Petroniusz, że więcej by wskórał gdyby udawał, że nie zależy mu na dziewczynie. Jego twarz zszarzała i stała się jakby maską. Przyjaciele oczekiwali tylko kiedy zakończy swój żywot. Jego ostatnią nadzieją był Piotr Apostoł, ukrywany teraz starannie. W Rzymie tymczasem zakończono budowę amfiteatrów. Więzienia były przepełnione i wszyscy oczekiwali igrzysk jakich nikt jeszcze nie widział. Winicjusz znalazł Piotra w pewnej winnicy za Porta Salariia. W szopie, w której zwykle wytłaczano wino, zebrali się nie pojmani jeszcze chrześcijanie. Gdy Marek wszedł tam zobaczył modlące się półszeptem postacie. Coś przytłoczyło go i kazało mu paść na kolana. Zaczął modlić się z pozostałymi. Gdy skończono, Piotr odwrócił się do wiernych a z ich ust popłynęły skargi. Apostoł słuchał ich chwilę a później zaczął mówić. Mówił, że Chrystus pozwolił się ukrzyżować a po trzech dniach zmartwychwstał. To nie jest ich koniec, ale początek nowego, wiecznego życia. Kto pójdzie jego drogą nie ma się czego lękać. Nie śmierć i męki czekają chrześcijan ale nieprzebrane rozkosze, które czekają na wszystkich po nich. Im dłużej przemawiał, tym w większy wpadał trans. W końcu zaczął mówić jakby do siebie. Zrozumiał cel tego wszystkiego. Bóg w tym mieście rozpusty i grzechu, na kościach swoich wiernych, chciał zbudować swoją stolicę. Gdy zakończył swoje kazanie z ust wielu padło Amen. Opuścił ich strach. Z ochotą udali się do domów, a później na areny kaźni. Winicjusz podążył za Apostołem, który opuścił szopę. Padł do jego kolan. Nie śmiał o nic prosić. Ten jednak zrozumiał jego ból i zaczął modlić się prosząc o łaskę dla Ligii. Powiedział, żeby wierzył w Pana i nawet gdy katowski miecz będzie wisiał nad głową jego ukochanej, lub zobaczy ją w paszczy lwa, niech nie traci wiary.

Quo vadis – Rozdział LIV

Winicjusz udał się prosto do więzienia z nową nadzieją, która go opanowała. Zwątpienie i rozpacz zapadło gdzieś głęboko w jego duszę. Wstąpiły w niego nowe siły. Przed więzieniem spotkała go jednak przykra niespodzianka. Pretorianie, którzy znali go wszyscy, nie wpuścili go do środka. Mieli wyraźny zakaz cezara. Jeden z nich, który nakreślił przed zrozpaczonym trybunem znak ryby, ofiarował się, że zaniesie list do Ligii. Pocieszony tym Winicjusz udał się do domu. Tam zastał Petroniusza, który jak zwykle ostatnio, szykował się do snu po nieprzespanej nocy. Powiedział, że Augusta popadła w niełaskę, wraz ze swoim nieślubnym synem Rufiusem, który otrzymał cios w głowę pucharem zadany przez Nerona. Może uda się to wykorzystać. Petroniusz obiecał jej, że uratuje jej dziecko, gdy ona uratuje Ligię. Winicjusz podziękował mu za dobrą nowinę. Nie chciał kłaść się spać, tak jak radził mu przyjaciel. Zabrał się za pisanie listu do ukochanej. Gdy skończył zaniósł go do więzienia. Żołnierz, który ofiarował sie go zanieść, przyniósł mu wiadomość, że Ligia odpisze na niego jak najszybciej. Siadł więc na kamieniu i czekał. Zmęczenie i słońce sprawiło, że usnął szybko. Śniły mu się majaki, z których wydobyły go krzyki. Gdy otworzył oczy zobaczył lektykę, a w niej … Chilona. Wiele zrozumiał w tym momencie. Podszedł do niego i powiedział, że to on wydał Ligię. Grek przeraził się w pierwszym momencie, ale po chwili zhardział. Nic nie groziło mu ze strony wynędzniałego Winicjusza. Odpowiedział, że on kazał go wychłostać, gdy przymierał głodem. Okazując mu lekceważenie kazał swoim niewolnikom ruszać. Winicjusz odpowiedział tylko, że skrzywdził filozofa i tego żałuje.

Quo vadis – Rozdział LV

Ligia pisała, że pogodziła się ze śmiercią i tak jak wszyscy oczekuje z niecierpliwością, kiedy znajdzie się na arenie. Tam śmierć ją wyzwoli. Błagała Winicjusza aby nie zapamiętał się w boleści i żeby był w amfiteatrze gdy ona tam będzie. Chciała go bowiem jeszcze raz ujrzeć na tym świecie. W odpowiedzi on napisał jej, że ma wierzyć w ocalenie. Chrystus ją wyzwoli i odda jemu. Następnego dnia zdarzyło się coś co mogło świadczyć o tym, że tak się stanie. Znajomy centurion powiedział, że w nocy zabrano wiele dziewic, które Tygellinus i cezar zamierzali pohańbić przed śmiercią. Ligię uratowała gorączka, na którą zapadła. Dlatego jej nie zabrali. Winicjusz opowiedział o tym Petroniuszowi, który postanowił działać. Udał się do Augusty, która siedziała przy łóżku gorączkującego syna. Przekonał ją aby udała się do westalek i namówiła wielką dziewicę do uwolnienia Ligii. Obawiając się gniewu boga chrześcijan powiedziała, że to zrobi. Gdy jednak udała się do świątyni na Forum Romanum, do komnaty, w której leżał jej syn weszło dwóch wyzwoleńców cezara i zakończyło jego żywot. Długo na Palatynie rozbrzmiewał później jej krzyk rozpaczy.

Quo vadis – Rozdział LVI

Amfiteatry zostały ukończone. Lud z niecierpliwością oczekiwał na rozpoczęcie igrzysk. Obiecywano sobie niezwykłe widowisko. Takie, jakiego jeszcze do tej pory nie widziano. Szczególnie jeden z amfiteatrów wzbudzał we wszystkich ciekawość. Był wielki i mógł pomieścić niezliczone ilości widzów. W dniu, w którym miało rozpocząć się całe wydarzenie zgromadził się przed nim nieprzebrany tłum. Po otwarciu bram począł on płynąć do wnętrza zapełniając trybuny. Wcześniej, podziwiane przez ten tłum, weszły tam zastępy gladiatorów, pretorianów, niewolników i wszelkiego rodzaju obsługi. Pochód ten zakończyli augustianie w swoich lektykach oraz, gdy wszyscy byli już na miejscach, sam cezar. Wśród augustianów znaleźli się Petroniusz oraz Winicjusz. Ten ostatni umówiony był ze strażami, że wpuszczą go oni do lochów, gdzie przetrzymywano chrześcijan. Chciał odnaleźć Ligię, jeżeli tam była. Miała zostać ukryta w jakimś ciemnym zaułku, a w nocy wydana mu. Nie było jej tam jednak. Dowiedział sie, że została w więzieniu i dzisiaj nie znajdzie się na arenie. Z mieszanymi uczuciami usiadł obok Petroniusza. Tymczasem widowisko rozpoczęło się. Pierwsi na arenę wyszli andabaci, gladiatorzy w hełmach bez otworów na oczy. Nie widzieli się nawzajem, więc ich walka bardziej rozbawiła wszystkich niż wzbudziła prawdziwe emocje. Później pojawiły się zastępy gladiatorów. Walkę rozpoczęli najbardziej znani Lanio, zakuty w zbroję oraz Kalendia, z trójzębem i siecią. Ten ostatni okazał się zwycięzcą. Kolejnym etapem była ogólna bitwa gladiatorów. Skończyła się ona gdy arena zasłała sie trupami i rannymi. Piasek zalała krew i wnętrzności, a tylko kilku rannych śmiałków prosiło o litość. Augustianów i cezara nudziły takie widowiska. Znaleźli sobie oni inną rozrywkę. Drwili z Chilona, który znajdował sie pomiędzy nimi. Jako, że nie był przyzwyczajony do takich widowisk, zbladł cały i trząsł się, będąc bliski omdlenia. Odgryzał się jednak swoim sąsiadom nie szczędząc im wyzwisk. Tylko Petroniusz nie drwił z niego. Stwierdził jednak zimno, że filozof nie wytrzyma tego co będzie dalej. Jemu Grek odpowiedział tylko, że wytrzyma. Po gladiatorach nastąpił czas chrześcijan. Wypędzono cały ich tłum na arenę. Pozaszywani byli w skóry dzikich zwierząt. Skupili się zaraz na środku. Klęczeli a z ich ust wydobyła się pieśń na chwałę Chrystusa. Zdziwiło to tłum, który początkowo myślał, że ich postawa to błaganie o litość. Nie było dla nich litości. Wszak byli oni dla gawiedzi podpalaczami Rzymu, porywaczami dzieci, trucicielami fontann, nieprzyjaciółmi rasy ludzkiej. Za nimi na arenę wpędzono stada wygłodniałych psów. Początkowo bojaźliwie zbliżały się one do zbitej grupy, wyczuwając ludzi. gdy jednak pierwszy odważył się zaatakować, rozpoczęła się rzeź, zmieniając arenę w pobojowisko. po niedługim czasie na piasku pełno było poszarpanych ciał, krwi i odchodów ludzkich. Psy jednak szybko zmęczyły się i nasyciły a nie wszyscy chrześcijanie byli martwi. Widzowie zaczęli domagać się wypuszczenia lwów. Uczyniono to zaraz. Psy zbiły się przed nimi w ciasną gromadę. Dzikie bestie dopełniły zaś rzezi, rozrywając pozostałych przy życiu ludzi oraz ciała już nieżywych. W końcu wypuszczono inne dzikie zwierzęta. Tygrysy, niedźwiedzie, hieny i tym podobne. Ogrom ciał, szczątków, krwi i ekskrementów przeraził nawet najbardziej wytrzymałych. Wbrew zapowiedziom, widoku nie wytrzymał Chilo. Zemdlał i musiano wynieść go z widowni. Na koniec pojawili się Numidzcy łucznicy, którzy wybili wszystko co się ruszało na arenie, łącznie ze zwierzętami. Igrzyska zakończył występ samego cezara, który po uprzątnięciu wszystkiego odśpiewał swoją pieśń, wzruszając się bardzo. Burza oklasków nagrodziła go za ten występ, mile łechcąc jego próżność. Z najwyższych rzędów obserwował wszystko Piotr, który korzystając z tego, że nikt na niego nie patrzył, błogosławił swoich wiernych idących na śmierć. Z rozpaczą pytał się w duszy komu Pan oddał władzę nad światem i dlaczego chce ustanowić swoją stolicę w tym mieście?

Quo vadis – Rozdział LVII

Tłum zaczął opuszczać amfiteatr. Widowisko było zakończone. Nero wrócił na swoje podium niezadowolony. Reakcja widowni nie zadowoliła go. Spodziewał się szału, a był ledwie aplauz. Nie pomagały pochwały augustianów, tym bardziej że Petroniusz milczał. Nero kazał mu powiedzieć co myśli. On odparł, że milczy ponieważ brak mu słów. Stwierdził, że wybrał on złą chwilę na swoje wystąpienie. Widzowie otumanieni krwią, nie mogli właściwie ocenić jego poezji. To rozgniewało cezara jeszcze bardziej. Winni znowu byli chrześcijanie. Obiecał, że wymyśli dla nich nowe męki. To nie było celem Petroniusza. Żeby odwrócić jego uwagę szepnął mu do ucha, że czwarty wiersz trzeciej strofy wymaga uwagi. Neron oblał się rumieńcem. Stwierdził, że Petroniuszowi nic nie umknie. Miał jednak milczeć jeżeli mu życie miłe. Słysząc to jego rozmówca zmarszczył brwi i odpowiedział patrząc cezarowi w oczy, że bogowie najlepiej wiedzą czy boi się tej groźby. W tej chwili postanowił, że zrobi wszystko aby plany tej rudowłosej małpy nie spełniły się. Wracając do domu Petroniusz i Winicjusz nie rozmawiali wiele. Dopiero na miejscu ten pierwszy powiedział, że uwolnienie Ligii jest jego najważniejszym celem. Muszą zrealizować plan, który ją oswobodzi. Zostanie wyniesiona w trumnie, jako umarła. Gdy wchodzili do domu zagadnął ich jakiś chłopiec. Był to Nazariusz, syn Miriam, u której mieszkała niegdyś Ligia. Powiedział, że przynosi wieści o dziewczynie, Była chora, ale nie groziła jej śmierć. Przybycie chłopca wykorzystano do ułożenia planu wydobycia jej z więzienia. Miał on przekupić strażników i wszystkich, których potrzeba i wynieść ją w trumnie. Po drodze oni mieli czekać i zastąpić jej ciało workiem z piaskiem. Ponieważ Nazariusz pracował przy wynoszeniu ciał nie powinno mu sprawić trudności zorganizowanie wszystkiego. Cała noc zeszła im na planowaniu. Ściągnęli z gór zaufanego dzierżawcę Winicjusza, który opiekował się nim gdy był dzieckiem. Okazał się on być chrześcijaninem, co zastanowiło Petroniusza. Pomyślał, że jednak jest coś w tej wierze. Przybyły miał ukryć dziewczynę w górach, gdzie wrócić ona miała do zdrowia. Winicjusz miał zostać w mieście i dopiero kilka tygodni później za nią ruszyć. Takie środki ostrożności były konieczne, żeby uniknąć pościgu. Wymiana miała dokonać się obok świątyni Libityny, która znajdowała się obok trasy, którą przenoszono trumny do Cuchnących Dołów, będących zbiorowym grobem chrześcijan. Cały dzień niecierpliwie czekali, aż słońce zniknie za horyzontem. Gdy nastał wieczór ruszyli w umówione miejsce. Sprzyjało im niebo, ponieważ nad miastem i okolicami rozszalała się burza. Z niecierpliwością czekali na orszak trumien. W końcu pojawił się. Jako ostatni dźwigał trumnę Nazariusz ze swoimi zaufanymi i przekupionymi pomocnikami. Jednak w trumnie nie było Ligii. Przed północą zabrano ją wraz z Ursusem do więzienia Eskwilińskiego. Petroniusz zrozumiał, że ktoś czuwał aby trafiła ona na arenę. Stamtąd nie będą już w stanie jej wydobyć. Będąc już w domu myślał, że fortuna odwróciła się od niego. Winicjusz natomiast z twarzą jak w transie powtarzał, iż wierzy że on może mu ją oddać.

Quo vadis – Rozdział LVIII

Deszcze i grady padały przez trzy dni, uniemożliwiając kontynuowanie igrzysk. Kapłani Cerery orzekli, że jest to gniew bogów za opieszałość w wymierzaniu kary. Lud zaczął domagać się wznowienia widowiska. Rozpoczęło się ono niezwłocznie, tym bardziej że pogoda poprawiła się. Na arenę znowu wypędzano tłumy chrześcijan, mordując ich na przeróżne sposoby. Byli wycinani przez gladiatorów. Dziewice hańbione, a później zarzynane. Dzieci rozrywane przez konie. Na arenie stanął też las krzyży, do których przybijani byli wierni Chrystusa. Wśród nich znalazł się i Kryspus. Jego rysy twarzy i kazania nie zmieniły się. Dalej straszył wszystkich sądem bożym. Dopiero Paweł i Piotr odwiedli go od tego. Wykorzystali przerwę w widowisku, podczas której stawiano krzyże. Wszystkich, którzy zawiśli podnieśli na duchu, mówiąc że oto otwiera się przed nimi królestwo boże. Las krzyży na arenie był tak gęsty, że trudno było przejść między nimi. Gdy po przerwie zjawili się widzowie, zapanowało milczenie. Dzięki temu doskonale dało się słyszeć głos Kryspa, który wisząc na wysokości loży Nerona nazwał go matkobójcą, mordercą żony i brata. Krzyczał, że potępiony będzie on na wieki. Po tym wyprężył się, jego głowa opadła na piersi i skonał.

Quo vadis – Rozdział LIX

Chilo siedział na podium cały roztrzęsiony, prosząc cezara aby wyjechali do Achai. Ten odpowiedział, że zrobią to po igrzyskach. Był jednak niespokojny. Przestraszyły go groźby Kryspusa. Uspokoił go dopiero Tygellinus, który zaczął drwić z chrześcijan. Powiedział, że uciszy ich ogień. Cezar zaczął się śmiać z Chilona i z tego jak wyglądał. Nakazał aby był przy nim gdy w ogrodach zapłoną pochodnie. Augustianie omijali starego Greka. Jedynie Pteroniusz zbliżył się do niego. powiedział, że przepowiadał iż nie wytrzyma on tego wszystkiego. Gdy Westynus zapytał go czy ma jakieś wizje i co widzi, Chilo odpowiedział, że biada im. Zaprzeczył jakoby chrześcijanie byli podpalaczami, nieprzyjaciółmi ludzkości, zatruwaczami wody i porywaczami dzieci. Za te kłamstwa spotka go śmierć. Wszyscy dziwili się, że chrześcijanie nie bronią się. Petroniusz odpowiedział, że cierpliwość jest ich obroną. Umierają oni tak, jakby zbrodniarzami byli ci, którzy ich mordują. A nie oni, chrześcijanie.

Quo vadis – Rozdział LX

Petroniusz zwątpił w swoją szczęśliwą gwiazdę. Nie wierzył już, że uda się mu uwolnić Ligię. Nie dopytywał się także co planuje Winicjusz, który znikał na całe noce. On tymczasem najął się, przekupując nadzorcę, do pracy przy wynoszeniu trupów z więzień. W ten sposób mógł liczyć na to, że dostanie się do Ligii. Więzienie Eskwilińskie było najlepiej strzeżone ze wszystkich i zapewne Tygellinus z tego powodu przeniósł tam dziewczynę. Którejś kolejnej nocy Marek trafił tam wraz z innymi towarzyszami. Mieli wynosić trupy. Nadzorca rozmawiał z pilnującymi więźniów pretorianami, którzy skarżyli się, że nie mogą na czas nadążyć z odnajdywaniem trupów. A od nich psuje się i tak już niedobre powietrze. Nadzorca powiedział, że zostawi mu swoich czterech ludzi, którzy przetrząsać będą wszystkie zakamarki. Był wśród nich i Winicjusz. Po dłuższym poszukiwaniu znalazł ich w końcu. Pierwszego zobaczył ogromnego Ursusa. Obok leżała śpiąca Ligia. Razem z Ligiem nie mogli znaleźć sposobu aby ich uwolnić. Olbrzym godził się już ze śmiercią. Po chwili dziewczyna ocknęła się. Jej twarz rozpromieniała na chwilę na widok ukochanego. Mówiła że zmierza do raju gdzie będzie szczęśliwa i Marek musi jej obiecać, że nie będzie za nią rozpaczał. Kiedyś dołączy do niej i tam, razem będą szczęśliwi. Ich rozmowę zakończyła modlitwa.

Quo vadis – Rozdział LXI

Przez następne trzy dni i noce Winicjusz był razem z ukochaną. Rozmawiali o tym co ich czeka po tamtej stronie oddalając się całkiem od spraw ziemskich. Twarz Marka wypogodniała i zmieniło się jego oblicze. Aż Petroniusz czuł się zawiedziony, że nie wtajemnicza go on w swoje działania. Miał nadzieję, że Winicjusz znalazł jakieś wyjście. Zawiódł się jednak i jego nadzieje uleciały. Po trzech dniach nadzorca powiedział mu jednak, że nie może go zabrać ze sobą i dać mu znaku, który uprawnia do wejścia do więzienia. Chrześcijanie będą wyprowadzani do ogrodów, które mają oświetlić jako pochodnie. Marek i tak postanowił spróbować dostać się do wewnątrz. Przy tej próbie został rozpoznany przez setnika, który odciągnął go na bok i powiedział, żeby tego nie próbował. Nie wydał go jednak. Pozwolił mu na obserwowanie wychodzących. Nie było wśród nich ani Ursusa, ani Ligii.

Quo vadis – Rozdział LXII

Pod wieczór do ogrodów zaczęły napływać rozśpiewane i wesołe tłumy Rzymian. Gdy jednak znalazły się wśród rozstawionych tam ludzkich pochodni śpiewy i gwar ucichły. Wszystkie alejki zastawione były słupami, do których przytwierdzeni byli chrześcijanie. Nie oszczędzono również dzieci i niejeden cicho szeptał, że nie są one niczemu winne. Na dany znak niewolnicy podpalili żywe pochodnie. Po niedługim czasie rozszedł się swąd palonych ciał. Panowała cisza. Tylko przerażone dzieci płakały i wzywały swoje mamy. Gdy płomienie rozświetliły ogrody pojawił się cezar, wjeżdżając najszerszą aleją na czele rozbawionego orszaku składającego się z augustianów, senatorów, kapłanów, nagich i pijanych bachantek oraz wszelkiego rodzaju przebranych postaci. Był z nimi również przerażony Chilon, będący już bliski obłędu. Gdy znaleźli się przy fontannie z przerażeniem zobaczył palącego się Glauka. Żył on jeszcze, a jego oczy uparcie wpatrywały się w Greka. Ten roztrzęsiony padł na kolana i zaczął go prosić o przebaczenie. Skazany odpowiedział, że przebacza po czym płomienie objęły cały słup. Ciałem filozofa wstrząsnęły drgawki a z ust wydobywało się szlochanie. Po chwili wstał jednak wyprostowany i z mocą wykrzyczał, że oto giną niewinni. Podpalaczem był ten oto. Mówiąc to wskazał palcem na Nerona. W tłumie zapanował zamęt. Wszyscy powtarzali sobie jego słowa. Wezbrana fala ludzka porwała go i zaniosła w odległe strony ogrodów. W nocy, gdy wszystko się uspokoiło zrozpaczony spotkał tam Pawła z Tarsu. Ten oznajmił mu, że i dla niego jest przebaczenie. Ochrzcił Chilona przy fontannie mówiąc, żeby dał świadectwo prawdzie. Początkowo Grek nie chciał wierzyć, że Chrystus może mu wybaczyć. Po chrzcie jednak był już tego pewny. Udał sie do domu, gdzie zaraz został pojmany przez pretorianów i odprowadzony do Tygellina. Ten zagroził mu mękami jeżeli następnego dnia nie odwoła swoich słów. Chilon powiedział, że nie może tego zrobić. Nie zmienił również zdania nawet na mękach. Tygellin po namyśle rozkazał aby kaci wyrwali mu język.

Quo vadis – Rozdział LXIII

Na arenie miało się odbyć widowisko Aureolus. Jego kulminacją była scena, w której niedźwiedź zjada ukrzyżowanego niewolnika. Tym razem miało się to stać naprawdę. Przybył na nie również cezar, choć bardzo niechętnie. przekonał go Tygellinus, mówiąc że po tym co zaszło w ogrodach, tym bardziej powinien się pokazać ludowi. Augustianie byli zaniepokojeni, mówiąc że wystarczy już krwi, Innego Zdania był Tygellinus, którego Petroniusz nazwał głupcem. Mówił on, że oto chrześcijanie nie giną, ale zdobywają. Codziennie bowiem, po każdym widowisku przybywa ich. Jeżeli potrafili zdobyć takiego Chilona, kto im się oprze? Wielu z obecnych popierało zdanie Petroniusza. Tymczasem widowisko rozpoczęło się. Samo przedstawienie nudziło wszystkich. Widownia milczała. Gdy ustawiono na krzyżu starego Greka i pojawił się niedźwiedź również było cicho. Chilon wyglądał na konającego. Tylko jego twarz była pogodna a oczy radosne. W pewnej chwili spojrzał wysoko twarz rozpromieniła się i … umarł. Na widowni dał się słyszeć głos mówiący Pokój męczennikom.

Quo vadis – Rozdział LXIV

Opustoszały więzienia. Lud nasycił się widowiskiem. Pomimo usilnych starań Tygellina i Nerona szerzyła się w mieście pogłoska, że to jednak cezar spalił Rzym, a chrześcijanie byli niewinni. Obawiano się zemsty nowego bóstwa, które wydawało się być silniejsze od innych. Neron starał się ułagodzić nastroje nowymi darami oraz ulgami dla odbudowujących domy. Winicjusz i Ligia nie liczyli już na ocalenie. Czekali tylko na śmierć i obiecywali sobie dalsze życie razem na tamtym świecie. Nie wyobrażali sobie innego rozwiązania jak takie, że odejdą razem. Ze śmiercią swoją i swojej pani pogodził się również Ursus. Nie myślał już o tym jak ją uratować. Chciał przejść z nią do Chrystusa i tam dalej służyć jej i barankowi. Modlił się tylko aby dane było mu umrzeć na krzyżu.

 Quo vadis – Rozdział LXV

Któregoś wieczoru zjawił się u Petroniusza Scewinus. Mówił bardzo otwarcie, co zaniepokoiło gospodarza. Mówił o tym, że żyją w ciężkich czasach. Lud jest niezadowolony. Cześć pretorianów również. Mają dość rządów Tygellina. Patrząc na to co się stało z Kaligulą boi się o cezara. Choć Kaligula był obłąkanym tyranem i należało mu się to co go spotkało. Jest też Pizon, którego wszyscy uważają za następcę i popiera go wielu senatorów i augustianów. Strapił się gdy Petroniusz zapytał sie po co mu to mówi. Może powtórzyć to cezarowi i w ten sposób wrócić do łask. Scewinus po chwili wahania i strachu był jednak pewny, że tego nie zrobi. A ponieważ Neron wybierał się do Achai i tak Petroniusz wracał do łask. Ten ostatni postanowił to jeszcze wykorzystać. Na uczcie został posadzony naprzeciwko cezara, który chciał rozmawiać z nim o podróży. Petroniusz stwierdził jednak, że zanim wyjadą zaprasza go na wesele. Młodymi będą Winicjusz i Ligia, którą mu oddał i obiecał, a która przez pomyłkę znajduje się w więzieniu. Neron zmieszał się. Z pomocą przyszedł mu Tygellin mówiąc, że taki był wyrok cezara i nie ma tu żadnej pomyłki. Gdy Neron ochłonął zaczął chytrze mrużyć swe oczy mówiąc, że Petroniusz ma racje. On zaś był pewny, że znowu przegrał.

Quo vadis – Rozdział LXVI

Widownia amfiteatru znowu zapełniła się szczelnie. Miało się odbyć ostatnie, wieczorne widowisko. Ciekawość była tym większa, iż wiedziano o tym, że wystąpić ma ukochana Winicjusza i jej obrońca, potężny Lig. Marek był na widowni i cierpiał. Wszystkie oczy zwrócone były na niego. Również Nerona. On sam zaczął ponownie odczuwać, ukojony już gniew i chęć walki. Nie mógł pogodzić się z tym, że bezczynnie patrzeć ma na śmierć Ligii. Jednak przemógł to pragnienie. Pomyślał, że jedynym co może ją uratować jest wiara. Wiara w Chrystusa i jego moc. Opadł w końcu z sił i o mało nie stracił przytomności. Widzowie zaczęli się tymczasem niecierpliwić. Nie zwlekano dłużej. Na znak pretora na arenę wpuszczony został nagi Ursus. Chwilę rozglądał się, zawiedziony że nie widzi krzyża. Po czym klęknął i zaczął się modlić, chcąc zginąć spokojnie, jak przystało na chrześcijanina. Lud dość miał już jednak takich widowisk i okazał swoje niezadowolenie. Wszystko zmieniło się gdy pojawił się ogromny tur z nieprzytomną Ligią przymocowaną do jego głowy. Zwierzę było rozwścieczone. Wściekłość opanowała jednak również Ursusa, który zerwał się na nogi i dopadł zwierzęcia, chwytając go za rogi. Zamarli tak w nadludzkim wysiłku. Widownia ucichła, zachwycona widokiem jaki miała przed oczyma. Chociaż człowiek i zwierz stali w bezruchu, wszyscy wiedzieli, że toczy się tam walka na śmierć i życie. Po chwili dał się słyszeć ryk tura i jego głowa zaczęła się przekręcać aż do momentu, gdy coś trzasnęło i bestia zwaliła się na piasek. Ursus zdjął szybko nagie ciało dziewczyny. Tłum oszalał wiwatując na jego cześć i domagając się łaski. Olbrzym jednak zaczął pokazywać, że to dla swojej pani błaga o łaskę. Prośby te wspomógł Winicjusz, który wskoczył na arenę, rozdarł swoje szaty i razem z Ursusem zaczął błagać o wybawienie. Cała widownia stała z kciukami uniesionymi do góry. Robili to również augustianie i trybun dowodzący pretorianami, których dużą ilość ściągnięto do amfiteatru. Nie miał wyjścia i cezar, pomimo zachęty Tygellina aby nie ustępował oraz swojej niechęci, podniósł kciuk do góry. W amfiteatrze rozległa się bura oklasków. Ligia i Ursus byli ocaleni. Teraz ich opiekunem był lud Rzymu.

Quo vadis – Rozdział LXVII

Lektyka szybko poruszała się ulicami wśród nowo wzniesionych domów. W środku znajdowała się nieprzytomna Ligia, obok Winicjusz, Ursus i Petroniusz. Lig modlił się, a gdy skończył powiedział, że to Chrystus dał mu siłę aby walczyć o dziewicę. Tak dotarli do domu. Lekarz stwierdził, że Ligii nic nie grozi a siły wrucą. Na chwilę odzyskała świadomość, szepcząc imię Winicjusza, a później zapadła w sen. Marek zaś pozostał klęcząc do rana, modląc się i dziękując Chrystusowi za łaskę i ocalenie.

Quo vadis – Rozdział LXVIII

Petroniusz z amfiteatru poszedł za cezarem. Nie chciał go drażnić a jednocześnie chciał się dowiedzieć czy Tygellin nie będzie knuł czegoś nowego. Neron był zły i nie spojrzał nawet na arbitra elegancji. Ten jednak nie zważał na to. Pewny siebie podszedł i powiedział, że powinien on napisać pieśń o tym jak wyzwolił dziewicę i oddał ją kochankowi. Neronowi spodobał się ten pomysł. Zarówno treść jak i to, że mógł wysławić samego siebie. Petroniusz ostrzegł jednak Winicjusza gdy wrócił do domu, żeby nie zwlekał z wyjazdem na Sycylię. Nigdy nie wiadomo co przedsięweźmie nienawistny im prefekt pretorianów. Marek natomiast spędzał czas ze zdrowiejącą Ligią. Straciła ona wprawdzie swoją urodę, co zauważył Petroniusz, ale kochał on teraz jej duszę.

Quo vadis – Rozdział LXIX

Wieść o cudownym ocaleniu Ligii rozniosła się szybko wśród chrześcijan. Zaczęli oni odwiedzać ją i Ursusa, słuchając opowieści o tym co się stało. Po kilku dniach zjawił się również Piotr, witany radośnie przez Winicjusza i jego ukochaną. Prześladowania jednak nie skończyły się. Przeciwnie. Tygellin i cezar dowiedzieli się, że w mieście nadal przebywają Piotr i Paweł, którzy ocaleli z pogromu. Zarządzili wielkie poszukiwania. Wielu pretorianów ruszyło na Zatyberze przetrząsając wszystkie domy. Winicjusz i Ursus postanowili ich wyprzedzić. Szczęśliwie dostali się do domu Miriam przed żołnierzami i razem z innymi wiernymi wyprowadzili apostoła do kamieniołomów, gdzie wszyscy ukryli sie w grotach. Tam radzono i proszono Piotra aby ratował się i uciekał z tego przeklętego miasta. On jednak wahał sie w duszy. Jakże mógł opuścić miejsce, gdzie tyle krwi wiernych wsiąknęło w piasek? Czy będzie mógł stanąć przed Panem gdy tylu wiernych oddało życie za wiarę, a on uciekł? Czy może to zrobić. Błogosławił wiernych i powiedział: Niech się stanie wola Jego!

Quo vadis – Rozdział LXX

Następnego dnia o świcie wraz z Nazariuszem, apostoł szedł drogą appijską w stronę Gór Albańskich. Jednak opuszczał to zbrodnicze miasto. Gdy byli już za murami słońce zaczęło wschodzić, lecz Piotr dostrzegł jeszcze inny blask, który zbliżał się do nich drogą. Poznał on zbliżającego się Chrystusa i szczęśliwy padł na kolana. Nazariusz, który niczego nie zauważył zdziwił się i przestraszył. Piotr nie zważał na niego. Zapytał Chrystusa: Quo vadis, Domine? czyli dokąd idziesz Panie. Ten odpowiedział, że do Rzymu. Skoro on opuszcza jego dzieci, musi go zastąpić i jeszcze raz wydać się na męki. Apostoł wiedział już co ma uczynić. Wstał i skierował swoje kroki do miasta. Nazariusz zadał mu to samo pytanie, które Piotr skierował do Chrystusa. On odpowiedział tylko, że idzie do Rzymu. W domu Miriam wszyscy byli zdziwieni jego powrotem. Tym bardziej, że przetrzasnęli go właśnie pretorianie. Piotr był jednak pogodny i zadowolony. Zaraz też udał się do Ostrianum, gdzie zaczął nauczać i chrzcić nowych wiernych.

Quo vadis – Rozdział LXXI

Działalności Piotra i Pawła nie dało się już ukryć. Szybko też znaleźli się oni w więzieniu. W końcu przyszedł koniec ich drogi. Gdy apostoła Piotra wyprowadzano z lochów, wokół zebrał się tłum. Dziwiło to pretorianów, gdyż zwykle taka ciekawość nie towarzyszyła egzekucji prostego człowieka i to w dodatku cudzoziemca. On jednak nie był skazańcem. Szedł jak zwycięzca, pewny swego i z radosną twarzą. Tłumem zaś nie byli ciekawscy ale wyznawcy, którzy przyszli zobaczyć jego ostatnią drogę. Piotr był zadowolony z tego czego dokonał. Oto on był teraz prawdziwym władcą tego miasta i stojąc na wzgórzu watykańskim, gdzie szykowano się do jego ukrzyżowania, wiedział że przeminą cezarowie, zaleją Rzym barbarzyńcy, miną wieki a on dalej będzie władał. Zostało ono odkupione.

W tym samym czasie Pawła prowadzono do miejscowości Aquae Salvia. Tam miała zakończyć się jego droga. Również jemu towarzyszyli wierni i podobnie jak Piotr był on pogodny i szczęśliwy. Wiedział, że wykonał swoją pracę dobrze, a tego co zostało zasiane nie rozwieje już żaden wiatr historii.

Quo vadis – Rozdział LXXII

W Rzymie tymczasem szalał Neron. Wykryto spisek Pizona i wytracono wielu jego udziałowców. A także tych, którzy w spisku udziału nie brali ale byli niewygodni cezarowi. oskarżano ich o brak miłości do władcy i skazywano na śmierć. Tracono również bliskich i przyjaciół, a pozostałym nie wolno było okazywać żałoby. Wokół tymczasem efekty dawał praca Piotra, którego legenda rosła z każdym dniem.

 Quo vadis – Rozdział LXXIII

Winicjusz, bezpieczny i zapomniany, z czego był bardzo zadowolony, pisał do Petroniusza. Zapraszał go na Sycylię, gdzie przebywał właśnie ze swoją ukochaną i wszystkimi innymi. Chciał podzielić się z nim swoim szczęściem, które dawał mu Chrystus. Wierzył nieugięcie, że to on ocalił dla niego Ligię z areny, a potem mu ją oddał. Chciał, żeby Petroniusz zobaczył to szczęście i uwierzył w Boga. Petroniusz tymczasem przebywał w Cumae. Tam była również większość augustianów, podążających za Neronem. Jego szaleństwo i rozpusta sięgały granic, a arbiter elegantiae stawał się coraz większym ciężarem. Petroniusz rozumiał, że przyszedł jego czas. Przyjmował to jak zwykle z pogodą na twarzy i obojętnością. Wiedział, że skończyły się jego zwycięstwa. Tygellin przekonał Ahenobarbusa, że jest mu on już niepotrzebny i należy go zgładzić. Nie śmiano go zatrzymać w Rzymie, gdyż nikt nie mógł przewidzieć co zrobi w takim przypadku. Postanowiono dokonać tego na prowincji. Gdy opuścił Rzym zamknięto jego bliskich, otaczając dom. Teraz czekał na wyrok. odpisał więc Winicjuszowi, że nie może przyjechać. A choćby nawet mógł to nie dla niego jest ta wiara. Każe ona miłować bliźniego, nawet takiego śmierdzącego z Suburby, a to nie licuje z jego poczuciem estetyki. Każe też wyrzec się wielu przyjemności, a to także nie leży w jego naturze. Wiele razy rozmawiał o tym z Pawłem i jak dotąd nie zmienił zdania. Musi odejść, ale przybędzie do nich jako motyl, jak wierzą jedni, albo krogulec, jak wierzą drudzy. Winicjusz na pewno rozumie, że inaczej być nie może.

Quo vadis – Rozdział LXXIV

Zguba Petroniusza została postanowiona. Poinformował go o tym wysłannik Nerwy, który zawsze był mu przychylny. Skazany przyjął to pogodnie i spokojnie, tak jak zresztą zwykł przyjmować złe informacje. Roześmiał się gdy posłaniec odchodził. Wiedział co musi zrobić. Na wieczór zaprosił augustianów, zapowiadając wspaniałą ucztę. Wcześniej oznajmił wszystko Eunice, która początkowo przeraziła się. Na jego jednak prośbę przyjęła to spokojnie. Jej oblicze wypogodziło się. Wieczorem, gdy zaczęli schodzić się goście nikt nie mógł dostrzec w niej śladów rozpaczy. Na uczcie rozmawiano o sprawach błahych, plotkowano i bawiono się. Petroniusz obdarował biesiadników hojnie i oznajmił, że przyszedł czas, żeby pożegnać się z tym światem, a nie czekać biernie na śmierć bądź starość. Grecki lekarz sprawnie podciął mu żyły, z których trysnęła krew. Zanim jednak odszedł przeczytał wszystkim list jaki napisał do Nerona. Pisał w nim między innymi, że nie przeraza go to iż był on matko, brato i żonobójcą. Nie przeraża go to że spalił Rzym i wymordował jego najznamienitszych obywateli. Ale nie może już znieść jego taniej gry, zawodzenia, cienkich nóżek na których pląsa swoje tańce. Niech zabija, ale niech nie śpiewa, niech truje ale niech nie tańczy, niech podpala ale niech nie gra. Słuchacze przerazili się słysząc te słowa. Petroniusz uspokoił ich. Nikt poza nimi nie dowie się, że je słyszeli. To wróciło spokój biesiadnikom. Uczta trwała dalej, aż do momentu gdy arbiter elegantiae odszedł z tego świata.

 Quo vadis – Epilog

Bunt legii galijskich, który wybuchł niedługo potem, nie wydawał się groźny. Neron nie chciał wracać do Rzymu pomimo wezwań. Dopiero gdy Windeks, ich wódz, nazwał go marnym aktorem wyruszył. Zatrzymał się w Neapolis, gdzie znowu odgrywał swoje utwory i występował. Jego wjazd do Rzymu przyćmił wszystkie inne. Jednak już wieczorem tego samego dnia na murach i kolumnach zaczęły pojawiać się napisy oczerniające go. Bunt rozszerzał się a cezar nie robił nic, żeby się przed nim zabezpieczyć. Szaleństwo ogarniało go coraz bardziej. Łudził się, że swoją grą przejedna wszystkich a żołnierze oczarowani nią ze łzami w oczach padną przed nim na kolana. Gdy jednak do buntu przyłączył się Galba wraz z całą Hiszpanią, nie było już odwrotu. Pretorianie w Rzymie okrzyknęli go cezarem. Neron osamotniony uciekł do willi swojego wyzwoleńca. Po opuszczeniu miasta senat wydał na niego wyrok. Miał zostać zgładzony. Za radą swoich wyzwoleńców, których kilku było jeszcze z nim, chciał popełnić samobójstwo, ale jego tchórzliwość nie pozwoliła mu na to. Pomógł mu w tym jeden z obecnych przy nim, który popchnął jego rękę trzymającą nóż. Tak świat uwolnił się od Nerona!

KONIEC

[1] główne, reprezentacyjne pomieszczenie w domu rzymskim – dzisiejszy salon
[2] sypialnia w domu rzymskim
[3] lupanarium – dom rozpusty

  1 comments for “Quo Vadis – Henryk Sienkiewicz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *