W Soplicowie po wieczerzy było cicho i spokojnie. Domownicy i wszyscy goście wyszli na dziedziniec rozkoszować się wieczorem. Wokół słychać było głosy owadów, ptaków i innych zwierząt a Wojski opowiadał o gwiazdach. Ale niewielu go słuchało, ponieważ uwagę większości przykuwała kometa widoczna na niebie. Jedni przekonani byli, że to zła wróżba, inni mieli nadzieję że wręcz przeciwnie. Wojski obawiał się, żeby nie wywróżyła czegoś złego dla ich domu. Wiele bowiem wczoraj było kłótni, a najgorsza z Hrabią. Pogodziłby wszystkich tak jak kiedyś uczynił to z Rejtanem i księciem Denassów, którzy znaleźli się w podobnej sytuacji, ale niestety nie dane mu to było. Zaczął opowiadać historię o tym jak się wszystko odbyło, gdy zjawił się człowiek informujący Sędziego, że przybył ktoś do niego. Wszyscy zaraz zaczęli się rozchodzić, szukając miejsca na spoczynek. Tylko Tadeusz czekał jeszcze pod zamkniętymi drzwiami Sędziego. Potrzebował bowiem jego rady. Zza drzwi dochodziły głosy rozmowy jaką prowadził Sędzia z Robakiem. Obejmowali się nawzajem i nazywali braćmi. Bernardyn stwierdził, że tak długo tajemnicę
chował ponieważ nie zamierzał jej wyjawiać. Ale teraz nie wiadomo co się stanie. Wielkie zamieszanie powstało w Dobrzynie o wiele za wcześnie. Francuz ruszy się dopiero na wiosnę, a szlachta nie dotrzyma do tego czasu. On musi się tam udać i pilnować wszystkiego, choć stary Maciek poznał go i jeżeli wyjawi kim on jest to przyjdzie dać głowę pod Scyzoryk Klucznika. Ale mniejsza o to. Teraz Sędzia zna wszystkie jego sprawy i kończyć je będzie. To mówiąc ksiądz Robak wyskoczył oknem do ogrodu, pozostawiając Sędziego samego. Tadeusz odczekał jeszcze chwilę i zapukał cicho. Sędzia wpuścił go a młodzieniec wyznał, że musi wyjeżdżać z Soplicowa natychmiast. Czeka go bowiem pojedynek z Hrabią, a że na Litwie są one zabronione rusza nad granicę Księstwa. Później przekroczy ją i wstąpi do wojska, tak jak przykazywał mu testament ojca. Sędzia stwierdził jednak, że są chyba inne rzeczy które wyganiają go stąd. Są to z kobietami kabały i niech lepiej powie już wszystko szczerze. Tadeusz przyznał się, że podoba mu się Zosia, a wie że stryj chce go swatać z Podkomorzanką. Tu Sędzia przerwał mu i powiedział, ze wręcz przeciwnie, Zosia jest również jego wybranką i to ją chce mu wyswatać. Nie ucieszyło to Tadeusza, który stwierdził że cóż z tego skoro Telimena nigdy mu jej nie odda. Wie to na pewno więc jedynym wyjściem jest ruszać do Księstwa. Prosi tylko o błogosławieństwo na drogę. Sędzia odgadł, że chodzi o coś więcej. Podejrzenie zrodziło się w jego sercu, że zbałamucił on Zosię. Jeżeli tak się stało to zaraz jutro stanie na ślubnym kobiercu. Teraz niech idzie spać bo dość już wszystkiego na dzisiaj. Tadeusz ruszył do siebie, ale drogę zastąpiła mu Telimena, pytając czy ją kocha jeszcze, czy już ją porzucił. Młodzian odpowiedział, że nie wie czy to było kochanie czy nie ale chwile z nią spędzone zawsze będzie wspominał mile. Teraz musi wyjechać, ponieważ tak nakazuje mu testament. Telimena jednak nie dała się zwieść. Słyszała pod drzwiami, że Zosi mu się zachciało. Ledwie jedną zbałamucił już do drugiej się zabiera. Jest kłamcą i człowiekiem podłym. Te słowa dotknęły Tadeusza. Stwierdził że jest ona głupia i odszedł, ale w duszy czuł, że należało mu się. Żałował bardzo wszystkiego co się stało, bo przecież Zosia mogłaby być jego. Teraz wszystko przepadło. Ruszył w pola nie widząc innego wyjścia jak zakończenie tego męczącego życia. Telimena przestraszyła się, że tak źle może zakończyć się to całe zamieszanie i puściła się za nim wołając by się zatrzymał bo wszystko co się wydarzyło nie jest aż tak ważne. Tadeusz tymczasem był już nad stawem gotów utopić się w nim.
[metaslider id=1923]
Brzegiem tego samego stawu jechał w tym czasie Hrabia na czele zbrojnych. A ponieważ wieczór był taki piękny zapomniał na chwilę o swojej wyprawie i wsłuchał się w jego odgłosy. Otrząsnął się dopiero na widok Tadeusza. Rozkazał go pochwycić a później wszyscy wpadli do dworu, budząc śpiących. Hrabia przybył tam pierwszy wraz ze swoimi dżokejami przed resztą szlachty. Płacze i lamenty kobiet oprzytomniły go nieco. Postanowił zakończyć sprawę bez rozlewu krwi. Sopliców zamknął w domu i postawił straże, tak więc gdy do dworu wpadła szlachta, zawsze skora do wieszania i rzezi, nie było dostępu do więźniów. Swoje kroki skierowali więc do folwarku i kuchni, gdzie skusiły ich ciepłe jeszcze potrawy. Wszyscy zajęli się plądrowaniem, tylko Gerwazy biegał szukając Protazego. Gdy go znalazł wyciągnął na dziedziniec i mierząc w niego Scyzorykiem nakazał oświadczyć przy wszystkich, że Hrabia jest panem zamku, dworu i wszystkiego co do tej pory posiadali Soplicowie. Protazy nie protestował, mówił że jego powinnością jest spisywanie aktów i zaraz to uczyni. Jednak zrobił inaczej. W chwili gdy wypowiadał te słowa dał nura w konopie i zniknął, słychać było tylko jego krzyk „Protestuję”.
W folwarku natomiast rozpoczęła się rzeź. Pod nóż poszły woły, cielaki, prosięta, gęsi i kury. Z piwnic wyciągnięto napitki, rozpalono wiele ognisk i rozpoczęto ucztowanie. Niedługo potem niektórzy zaczęli ziewać i przysypiać aż w końcu wszyscy najeźdźcy zapadli w głęboki sen.