Nie – boska komedia. Część II

Mały Orcio zachwyca wszystkich swoją urodą, ale martwi swoim zachowaniem, ponieważ nie bawi się jak inne dzieci a jedynie siedzi zamyślony, często ze zmarszczonym czołem. Każdy przewiduje dla niego świetlaną przyszłość, jedna tylko cyganka nie potrafi nic wyczytać z jego rąk. Ojciec natomiast siedzi zmartwiony i ponury patrząc na niego i aż łza się w jego oku kręci.

Mąż z synem odwiedzają grób zmarłej dziesięć lat temu matki. Ojciec każe się pomodlić za jej duszę małemu Orciowi a ten mówiąc pacierz stale przekręca jego słowa, co denerwuje Męża. Pyta go dlaczego to robi, a mały stwierdza że słowa same cisną mu się na usta. Mówi też, że widzi często mamę, która przemawia do niego we śnie. Słyszy ją nawet teraz. Powtarza mu ona, że zrobi wszystko żeby jego ojciec go kochał. Mąż prosi Boga żeby zostawił jego syna w spokoju, ponieważ obawia się o jego zdrowie psychiczne, a ponieważ jest wątły boi się również jego zdrowie fizyczne. Nie chce żeby stało się z nim to co z matką.

Na spacerze Filozof rozmawia z Mężem o przemianach jakie zachodzą na świecie i stwierdza, że są one nieuchronne. Mąż porównuje jego teorię do stojącego obok spróchniałego drzewa. Pomimo tego że upadnie zapewne niedługo, to wciąż wypuszcza nowe listki. To jest obraz jego teorii.

[metaslider id=2519]

W wąwozie Mąż zamartwia się o los syna i narzeka n swój. Pociesza go Anioł Stróż. Jest tam też Mefisto, którego twarz wydaje się Mężowi znajoma. Znika więc między skałami, a po chwili wylatuje stamtąd czarny orzeł. Zachęca go on, żeby chwycił szablę i bił się za cześć i potęgę swoich ojców. Postanawia tak zrobić.

W pokoju leży syn na łożu w złym stanie. Lekarz nie widzi już nadziei na jego wyzdrowienie. Mówi o tym hrabiemu i stwierdza, że nie może nic zrobić. Mąż zrozpaczony przyciska syna do piersi. on mówi, że widzi już tylko oczami duszy, ponieważ jego własne już nic nie widzą.

Wieczorem zebrali się znowu, wezwani przez Męża Lekarz, Ojciec Chrzestny i inni. Mąż mówi, że wezwał ich ponieważ Orcio od kilku dni budzi się o ósmej i mówi coś przez sen. Tak się dzieje i tym razem. Syn choć ledwie porusza ustami wydaje z siebie wyraźne dźwięki. Wzywa matkę i mówi o dziwnych rzeczach. Lekarz stwierdza, że to niestety pomieszanie zmysłów połączone z nadmierną wrażliwością nerwów daje taki efekt. Mąż prosi wszystkich o wyjście. Ci żegnając się budzą Orcia, który zdziwiony pyta co się dzieje. Mąż odprowadza go do łóżka, martwiąc się co się z nim stanie. On sam musi działać przeciwko wielu i dać mu może tylko swoje błogosławieństwo.

KONIEC CZĘŚCI II

<<Nie – boska komedia – Część I | Nie – boska komedia – Część III>>

[metaslider id=1923]


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *