Kamienie na szaniec – Rozdział VI

Celestynów

Zośka stracił całą swoją energię i zapał po śmierci Alka i Rudego. Zmuszał się do wykonywania codziennych obowiązków, chociaż one odrywały go od czarnych myśli, które kłębiły się w jego głowie. W tym czasie Warszawa przeżywała likwidację Getta, bezsilnie patrząc co się tam dzieje.  Niewiele mogły w tym pomóc Szare Szeregi. Niemcy szybko uporali się z tym zadaniem.

Dopiero wyjazd na wieś i spisanie wspomnień o Rudym wyzwoliło Zośkę z tego odrętwienia. Wrócił  do życia. Na wsi odbudował się spędzając czas z ojcem i siostrą Hanią. Wspomnieniom o przyjacielu dał tytuł Kamienie rzucane na szaniec. Pomimo, że strata przyjaciół bolała, Zośka uświadomił sobie, że są ich godni następcy. Podczas rozmów z Hanią umiał wymienić przynajmniej kilku chłopaków, którzy z powodzeniem mogą ich zastąpić w organizacji. W tych czasach młodzieńcy bardzo szybko dojrzewali. Wrócił do Warszawy w niezłej formie, w sam raz na żałobne nabożeństwo za dusze poległych. Wszyscy oni zostali odznaczeni przez Komendanta Sił Zbrojnych w Kraju. Zośkę jednak zawstydzało to odznaczenie i nie przyznał się do niego nikomu. Odczytał natomiast rozkaz oddziałowi mówiąc, że jest to dla nich ogromne wyróżnienie i dla grupy ma wielkie znaczenie.

Niedługo potem dowództwo uznało, że jego stan jest na tyle dobry, że można mu już powierzyć zadanie. Jego objawione zdolności przywódcze sprawiły, że po raz pierwszy miał samodzielnie jako dowódca przeprowadzić akcję. Mieli odbić transport więźniów przewożonych z Majdanka. Zośka czół się wyróżniony. Szybko i sprawnie przeprowadził rozpoznanie i przygotowania do akcji. Ponieważ transport przejeżdżał przez Warszawę jako miejsce akcji został wybrany Celestynów. Pozostało tylko czekać na informację od wywiadu, kiedy ruszy transport. Zośka doglądał ostatnich spraw gdy 19 maja przyszła wiadomość, że transport właśnie rusza. Ponieważ wszystko było już gotowe w niedługim czasie grupa aut ruszyła na miejsce akcji. Zośka jechał z pułkownikiem Pługiem, którego przysłano jako obserwatora. Dojechali na miejsce gdy było już ciemno. Powoli rozeszli się na wyznaczone stanowiska. Było ich kilkudziesięciu, rozbitych na mniejsze grupki. Humory dopisywały wszystkim. Po akcji pod Arsenałem nabrali pewności siebie, a opanowanie Zośki i jego obecność podnosiło jeszcze ducha. O godzinie 22, planowym czasie przyjazdu pociągu, wciąż go nie było. Zawiadowca powiedział, że spóźni się on kilka godzin. Dla wszystkich rozpoczęły się długie godziny oczekiwania w zimnie majowym. O godzinie 0.30 goniec przyniósł wiadomość, że nieopodal na semaforze od strony Warszawy stanął pociąg z kilkoma kompaniami Wehrmachtu idący na wschód. Zośce skoczyło ciśnienie na tę wiadomość, ale zaraz opanował się i zaczął działać. Tym bardziej że od Lublina słychać już było dudnienie pociągu. Zawołał Długiego, który miał za zadanie przeciąć kabel telefoniczny, ale tego nigdzie nie było. Wysłał więc z tym zadaniem Pługa, który bez sprzeciwu rusza je wykonać. Na peron wtoczył się w końcu oczekiwany pociąg. Maciek, który dowodził grupą szturmową ruszył wzdłuż niego szukając więźniarki. Znalazł ją, ale w tym samym momencie drzwi wagonu otworzyły się i wyskoczył z nich gestapowiec, stając z nim twarzą w twarz. Obaj byli zaskoczeni, ale pierwszy zareagował Maciek. Nacisną spust pistoletu trafiając Niemca. Następuje chwila ciszy, a następnie rozlegają się chaotyczne strzały z różnych kierunków. Zośka jest zły i przerażony. Sytuacja staje się bardzo niebezpieczna. Jednak po chwili grupa Maćka otrząsa się z zaskoczenia. Przystępują go ataku, do którego dołączył również Zośka. Szybko załatwiają sprawę z Niemcami i dostają się do więźniarki, skąd uwalniają 49 więźniów. Od strony pociągu z Wehrmachtem nie dobiegają żadne dźwięki, ani ruch. Zośka nie może uwierzyć, że nie usłyszeli niczego. Po akcji więźniowie zostają odprowadzeni w umówione miejsce a oni ruszyli w drogę powrotną. Wrócili do Warszawy szczęśliwie. Z grupy rannych było trzy osoby, a akcja została uznana za jedną z najbardziej udanych i najlepiej przeprowadzonych. Dla góry jasnym się stało, że z Zośki wyrósł jeden z najlepszych dowódców, a jego oddział rozrośnięty do kilkuset osób, okazał się najlepszym w organizacji.

[metaslider id=1923]

<<Kamienie na szaniec – Pod Arsenałem | Kamienie na szaniec – Wielka gra>>

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *