Krzyżacy Tom I

Krzyżacy – Tom I – Rozdział I

Opowieść rozpoczyna się w gospodzie „Pod Luty Turem” w Tyńcu. Poznajemy tam wojaka bywalca, który z dalekich stron przybywszy opowiada o przygodach jakie tam przeżył. Poznajemy również młodzieniaszka, który mu towarzyszy. Wokół nich zgromadziło sie wielu słuchaczy ziemian i mieszczan, którzy z zainteresowaniem słuchali opowieści. Dowiadujemy się, że stary wojak zwie się Maćko z Bogdańca a młodzieniec to jego bratanek, który zwie się Zbyszko. Maćko opowiada jak to jego włości najpierw zostały spalone, później po odbudowie, przyszła powódź a następnie zmarł jego brat rodzony zostawiając mu pod opieką bratanka. Ponieważ w Polsce Jaśko z Oleśnicy szukał rycerzy do obrony Litwy przed Krzyżakami i Witoldem stale ją nękającym wyruszył na Litwę zabierając ze sobą Zbyszka. Tam walczył w obronie Wilna, potykając się z różnymi nacjami służącymi u Krzyżaków. W końcu Jagiełło wysłał do Witolda poselstwo, które miało go przekonać do opuszczenia Krzyżaków i powrotu na Litwę, a ten chętnie poselstwo przyjął i wysłuchał jego racji.

Na Litwie Zbyszko obrał sobie, zwyczajem niemieckim, jako panią swego serca księżnę Ryngałłę, wdowę po księciu mazowieckim Henryku, ale usłyszawszy, że książę zmarł otruty przez nią, prosił pustelnika spod Lublina aby go ze ślubowania zwolnił.

Maćko po powrocie Witolda z Prus pozostał na Litwie i dalej walczył z Krzyżakami, tym razem pod Witoldem, burząc zamki i wycinając rycerzy.

Dalszą opowieść przerwało przybycie dworu księżnej Anny Danuty, żony Janusza Mazowieckiego.

Krzyżacy – Tom I – Rozdział II

Pierwsza przez drzwi weszła księżna – pani średnich lat, ze śmiejącą się twarzą, a za nią panny dworskie. Pomiędzy Maćkiem a księżną nawiązała się rozmowa, w której opowiedział on skąd przybywa i dokąd zmierza. W końcu księżna poprosiła Danusię, jej dwórkę, aby rozweseliła zebranych pieśnią. Ta zaś wstąpiła na ławę, wzięła lutnię i zaczęła śpiewać:

Gdybym ja ci miała

Skrzydełeczka jak gąska …

Zbyszko zauroczony dziewczyną dowiedział się, że jest ona córką Juranda ze Spychowa, a jej matka zmarła ze strachu (udusiło ją serce, gdyż ze strachu podeszło jej pod gardło) gdy jej orszak zaatakowali Krzyżacy.

Gdy Danusia skończyła śpiewać, jeden z rybałtów podniósł się nagle z ławy, która przechyliła się a Danusia zachwiała się. Ale zanim zdążyła upaść Zbyszko skoczył i złapał ją. Księżna roześmiała się i krzyknęła: „Oto rycerz Danusi”. Zbyszko z ochotą zaoferował jej swoje usługi a Danusia zapytana czy chce takiego rycerza odpowiedziała że owszem. Zbyszko uczynił śluby, iż kto by zaprzeczył, że panna Jurandówna jest najurodziwszą i najcnotliwszą panną , będzie się z nim potykał póki on albo przeciwnik nie zginie, oraz że trzy pawie czuby z łbów niemieckich zedrze (takie jakie nosił Krzyżak, przez którego jej matka umarła) i rzuci jej pod nogi. Niedługo potem do gospody przybyli zakonnicy pobliskiego klasztoru, przynosząc różne smakołyki i wino. Wszyscy zasiedli do stołów słuchając opowieści Maćka. Zbyszko zaś usługiwał Danusi, karmiąc ją najlepszymi kąskami.

O świcie wszyscy wyruszyli do klasztoru a Maćko odciągnął Zbyszka na stronę i począł mu robić wyrzuty o śluby, które uczynił Danusi. Chciał on żeby Zbyszko na wyprawę ruszył przeciwko Tatrom, którą przygotowywał Witold i tam bogate łupy i niewolników zdobył, których by w Bogdańcu jako chłopów osadzić można. Jednak Zbyszko nie podzielał jego zdania i do Witolda się nie wybierał.

Krzyżacy – Tom I – Rozdział III

Gdy dwór dotarł do Tyńca wszystkich urzekły wspaniałe budowle tam się znajdujące. Bracia po drodze opowiadali historię o Walgierzu Wdałym, którego duch pojawia się w klasztorze, opuszczając czeluści piekielne, gdy w klasztorze psują się obyczaje. Opat zaprosił księżnę na mszę, która rozpoczęła się zaraz po przyjeździe. Zbyszko klęcząc w kościele zaczął rozmyślać o złożonej wieczorem obietnicy. Teraz, gdy wino i inne napitki wywietrzały mu już z głowy, zaczął się martwić jak wypełni swoje przyrzeczenie o pawich czubach, które złożył Danusi. Nie było wojny a on był z dala od granicy, gdzie łatwo można było spotkać jakiegoś Niemca, ale takiego który nosi pawie pióra trochę trudniej. Zaczął się więc modlić, żeby dane mu było spełnić swoją obietnicę, a on w zamian ze zdobytych na Niemcach łupów, dziesięcinę kościołowi odda. Na duchu podniosła go również rozmowa księżnej Danuty z opatem, podczas której skarżyła się ona bardzo na Zakon. Krzyżacy, pomimo pokoju nie dawali spokoju pogranicznym terenom i nigdy nie można było być pewnym, czy nie skończy się w pętach lub z mieczem na gardle. Stąd też, według opata musi nastąpić wielka wojna z Niemcami i Zakonem, co też przepowiada święta Brygida w swoim proroctwie. Ale wszyscy obawiają się relikwii jakie posiada Zakon, ponieważ przeciwko nim żadna moc ludzka nic nie wskóra. Jedyna nadzieja, według opata, że gdy miarę w grzechach przebiorą to relikwie nie tylko mocy im nie dodadzą ale im ją odbiorą chcąc znaleźć się między pobożnymi chrześcijanami. Rozmowa ta wielce uradowała Zbyszka i spokojniej zaczął spoglądać w przyszłość.

[metaslider id=1923]

Krzyżacy – Tom I – Rozdział IV

Dobrze po południu księżna wyruszyła z Tyńca do Krakowa. Maćko i Zbyszko założyli swoje najlepsze zbroje zdobyte w walce z fryzyjskimi rycerzami, obaj też jechali w pobliżu kolaski, w której znajdowała się księżna i Danusia. Mazurzy, którzy nie byli nigdy w tych stronach podziwiali bogactwo tego kraju, gęsto rozsiane wsie dostatnie a przy nich sady pełne drzew owocowych, pola porośnięte zbożami i gaje lipowe. W czasie podróży na wzgórzu wszyscy zobaczyli jeźdźca, który wydał im się olbrzymi. Skojarzyli go z Walgierzem Wdałym, o którym była mowa poprzedniej nocy w klasztorze. Księżnę i panny ogarnął strach a rycerze poczuli się niepewnie. Zbyszko, chcąc zaimponować Danusi ruszył sprawdzić kim jest ów jeździec a Maćko podążył za nim. Zbyszko zbliżył się do postaci i zaczął rozmowę, ale nagle zobaczył za nim kilkunastu jeźdźców a znacznie wysunięty jechał Krzyżak w białym płaszczu z krzyżem i pięknym pawim czubem na hełmie. Pomyślał wtedy, że oto spełniły się jego modlitwy i błagania o pawie czuby i nie namyślając się więcej pochylił kopię i wydając okrzyk rodowy „Grady”, ruszył na Krzyżaka. Ale gdy był już blisko i miał uderzyć swoją kopią jakaś potężna dłoń wyłamała ją z jego ręki a następnie ściągnęła wodze jego konia tak mocno, że aż zarył on zadem w ziemi. Właściciel ręki poinformował Zbyszka, który w dalszym ciągu chciał walczyć, że mierzy w posła i obraża majestat króla i że za to będzie wtrącony do wierzy i sądzony. Na całą tą sytuację nadjechał Maćko, który rozumiał powagę sytuacji. Okazało się, że jeźdźcem jest Powała z Taczewa, który czuwał nad bezpieczeństwem posła krzyżackiego a Zbyszko będzie sądzony przez sąd królewski. Maćko za radą Powały zwrócił się do Krzyżaka, który okazał się być wielkiego rodu, z prośbą o to żeby nie poskarżył się królowi o całej sytuacji. Ale komtur Lichtenstein był niewzruszony i odjechał spoglądając pogardliwie na Maćka i Zbyszka. Powale żal się zrobiło młokosa i jeszcze raz udał się porozmawiać z Krzyżakiem. Powrócił po chwili i powiedział, że Lichtenstein tylko wtedy odpowie na ich prośby jeżeli w obecności księżnej mazowieckiej staną na ziemi z gołymi głowami i będą prosić o wybaczenie. Powała zaznaczył, że jeżeli tego nie uczynią to dla Zbyszka może się to skończyć nawet katowskim mieczem. Zbyszko oczywiście nie zgodził się na to i gdy przybyli do dworu księżnej udawali, że nic wielkiego się nie stało nie zdradzając powagi sytuacji. Tylko Powała pochylając się do ucha księżnej powiedział jej o całym zajściu i możliwych konsekwencjach i poprosił o wstawiennictwo u króla.

Krzyżacy – Tom I – Rozdział V

Następnego dnia Maćko i Zbyszko udali sie na poranną mszę do katedry gdzie spotkali wielu sławnych i mniej sławnych rycerzy, a Maćko opowiadał o przygotowaniach do wyprawy przeciwko Timurowi Chromemu organizowanej przez Witolda. Gdy rozpoczęła się msza Zbyszko mógł podziwiać dwór królewski, który to obraz całkowicie go pochłonął, gdyż nie widział dotąd nic równie świetnego. Podziwiał również parę królewską, która weszła do katedry na końcu, najpierw Jagiełło a następnie Jadwiga. Po mszy rycerz z Długolasu wezwał Zbyszka do księżny, która oświadczyła że będzie jej i Danusi usługiwał przy śniadaniu i dzięki temu może zdarzy się jakaś sposobność przypodobania się królowi. Zbyszko ucałował rękę księżny dziękując za wstawiennictwo. Na śniadaniu pełno było gości zagranicznych oraz miejscowych dygnitarzy i rycerzy. Zbyszko zajął miejsce za krzesłem księżny a tuż obok nich usiadł Lichtenstein nie domyślając się że to ten sam rycerz, który zaatakował go przed Krakowem i nie uczynił później zadość jego pysze. Podczas śniadania wywiązała się dyskusja, w której Lichtenstein zarzucił, że chociaż jest w niby chrześcijańskim kraju to obyczaje są w nim pogańskie. Oburzyli się na to wszyscy rycerze polscy oraz król i zażądali wyjaśnień. Krzyżak odparł, że nawet w Palestynie, gdzie jego zakon wojował przed przybyciem do Prus, Saraceni szanowali posłów a tylko tutaj w Polsce nie są oni szanowani i dlatego określił obyczaje jako pogańskie. Naokół stołu odezwały sie okrzyki „Gorze”! „Gorze”!, ucichły gdy Jagiełło klasnął kilka razy w dłonie a wówczas powstał Jaśko Topór z Tęczyna, który oświadczył, że jeśli spotkała jakowaś krzywda szlachetnego rycerza zakonu to niech o niej powie a sroga sprawiedliwość wartko zostanie wymierzona. Wówczas Lichtenstein opowiedział o wczorajszym zdarzeniu a Zbyszko słysząc jego słowa pobladł mocno i mimo woli spojrzał na króla. Przyznał się również, że to on jest sprawcą tego uczynku. W pierwszej chwili król rozkazał żeby ściąć mu głowę i ofiarować ją Krzyżakowi, ale Jaśko Topór podniósł się ponownie i powiedział, że to komtur powinien przekonać się iż to nie zapalczywość królewska skazuje na śmierć, ale prawo i sądy i że on ten sąd odprawi. Zbyszka natomiast należy zamknąć w wierzy, gdzie też zaraz trafił. Danusia natomiast widząc co się dzieje najpierw pobladła znacznie, a gdy wyprowadzono Zbyszka wybuchła płaczem co zwróciło uwagę Jagiełły. Księżna Anna wyjaśniła, że Zbyszko ślubował Danusi trzy pawie czuby i z tego powodu całe to zajście. Obie również rzuciły się do nóg królewskich prosząc o darowanie winy Zbyszkowi. Król wielce zakłopotany odparł, że jeżeli komtur daruje winę to i on to uczyni, jeżeli nie to niech Zbyszkowi głowę utną. Wszyscy zaczęli prosić Krzyżaka o przebaczenie chłystkowi, a ten zadowolony że tyle znamienitych osób składa do niego prośby odparł, że jako chrześcijanin i zakonnik oczywiście przebacza, ale jako poseł reprezentujący powagę Zakonu przebaczyć nie może, a jeżeli tutejsze prawo to uczni to niech się wszystkie narody o tym dowiedzą. Po tym wystąpieniu zapadło głuche milczenie a do wieczora wszystkie serca przychyliły się ku Zbyszkowi. Maćkowi nie udało sie przebłagać Lichtensteina, który przyjął go wzgardliwie, ani króla, który choć przychylny nie mógł nic uczynić nie narażając się na złamanie prawa. Następnego dnia odbył się sąd, na którym zapadł wyrok śmierci na Zbyszka, a wieczorem herold przy głosie trąb ogłosił go na czterech rogach rynku. Do wykonania wyroku pozostało kilka miesięcy i wszyscy łącznie z księżną szukali sposobów na uwolnienie Zbyszka. W końcu księżna Aleksandra napisała list do samego mistrza z prośbą o wstawiennictwo u króla, a gońcem został Maćko. W Zbyszka wstąpiła nowa nadzieja.

Krzyżacy – Tom I – Rozdział VI

21 czerwca po mieście rozeszła się wieść, wobec której wszystkie inne sprawy straciły na znaczeniu. Królowa Jadwiga, będąc w połogu, zasłabła i zachorowała. W końcu z ust biskupa i kasztelana wyszła informacja, że królowa powiła córkę i choć połóg był przedwczesny to żadnej z nich nie grozi niebezpieczeństwo. Obie jednak były bardzo słabe. Przez kolejne dni całe miasto żyło raz nadzieją raz wzrastającym niepokojem. Aż w końcu 13 lipca dzwony żałobne oznajmiły śmierć dziecka, a 17 ku rozpaczy wszystkich śmierć ukochanej królowej. Wśród możnych królestwa poczęto zaraz zastanawiać się czy Jagiełło w zaistniałej sytuacji ma prawo panować w Polsce i czy w takiej sytuacji nie skorzystają na tym sąsiedzi królestwa, a w szczególności Zakon.

Ciało królowej ustawiono w katedrze tak aby lud mógł pożegnać swoją panią i rozpoczęto przygotowania do pogrzebu. Tymczasem zapomniano całkiem o Zbyszku, do którego przez cały ten czas docierały informacje z zewnątrz. Po śmierci królowej przestali go odwiedzać wszyscy, tak dalece przejęci i zajęci byli śmiercią i pogrzebem królowej. Gdy minął miesiąc od pogrzebu Zbyszko począł wątpić czy pamięta o nim nawet jego stryk Maćko, aż w końcu pewnego dnia skrzypnęły drzwi i pokazał się w nich Maćko wyciągając ręce do bratanka. Okazało się, że nie dotarł do Malborga, ledwie przekroczył granicę napadli go zbóje i grot z kuszy utkwił mu w piersi. Do tej pory tam się znajduje. Od śmierci wyratował go Jurand ze Spychowa i to właśnie tam kurował się trzy niedziele. Cały czas pluje krwią i pewnie na tamten świat przyjdzie mu się wybrać. Zbyszko znowu stracił wszelką nadzieję i pomimo kolejnych prób uwolnienia go nastał w końcu dzień egzekucji. Kasztelan wprawdzie powiedział, że jeżeli dadzą mu „prawo alibo pozór” to uwolni Zbyszka ale aż do tego dnia nikt go nie znalazł. Tymczasem na rynku zebrał się tłum a w pierwszym szeregu przed pomostem stal Powala z Taczewa trzymając na rękach ubraną na biało Danusię. W końcu halabardnicy przyprowadzili Zbyszka i wprowadzili go na pomost gdzie czekał na niego kat. Wtedy wystąpił Powała z Danusią krzycząc „stój”. Powała zbliżył się do Zbyszka podając mu Danusię. Ten myśląc że to pożegnanie przytulił ją do siebie, ale ona zerwała ze swych włosów białą zasłonę i owinęła nią głowę Zbyszka wołając ” Mój ci on” a wszyscy powtórzyli ” Jej ci on – do kasztelana”. Był stary polski zwyczaj, że jeżeli niewinna dziewka zarzuci młodzieńcowi prowadzonemu na śmierć chustę na głowę co znaczyć miało że chce za niego wyjść za mąż, to jest on od śmierci wybawiony. Wszystko zależało teraz od kasztelana, który był władny podjąć decyzję. Kasztelan chętnie przystał na ten sposób wybawienia Zbyszka od śmierci powiedział jednak, że należy przeprowadzić zrękowiny jak najszybciej, ponieważ tak nakazywał ten obyczaj.

Krzyżacy – Tom I – Rozdział VII

Po wydarzeniach w Krakowie i ocaleniu Zbyszka rycerze z Bogdańca siedząc u kupca Amyleja, który zakupił sporo z ich zdobycznych łupów, postanowili wracać do Bogdańca, ponieważ Maćko spodziewając się rychłej śmierci, tam chciał spocząć obok swoich ojców. Odwiedzali też ich wszyscy sławni rycerze, którzy brali udział w ocaleniu Zbyszka przynosząc różne dary na pożegnanie. Przynieśli oni pewną już informację o klęsce wyprawy Witolda na Tymura. Zastanawiali się również czy przyjdzie im z Tatarami czy z Krzyżakami wojować. Na koniec przybył goniec od księżnej, że w drogę wyrusza jutro ponieważ w odwiedziny przybył Jurand ze Spychowa.

Krzyżacy – Tom I – Rozdział VIII

Jurand strach wzbudzał w Niemcach, ponieważ mścił się okrutnie za śmierć żony, a spotkania z córką Danusią tylko tą zawziętość potęgowały, tak była do swojej matki podobna. Gdy Zbyszko dowiedział się o jego przybyciu wybrał się do niego idąc z pewnym niepokojem, ponieważ obawiał się co Jurand powie na jego zrękowiny z Danusią. Ale Jurandowi spodobała się jego zapalczywość i zawziętość na Niemców i Zbyszko był już pewien, że ojciec Danusi nie będzie miał nic przeciwko jego ślubom danym Danusi, ale nagle usłyszał od Juranda, że nie dla niego ona. Zbyszko chciał dowiedzieć się dlaczego nie może dostać swojej lubej, ale pan Spychowa odpowiedział, żeby nie pytał go o nic, ponieważ więcej nie może mu powiedzieć.

Krzyżacy – Tom I – Rozdział IX

Następnego dnia cały orszak wyruszył w drogę. Zbyszko przez cały czas próbował dowiedzieć się coś o przyczynach odmowy Juranda, ale ani od niego, który nie chciał i nie mógł nic powiedzieć, ani u księżny, która tej przyczyny nie znała, nie mógł się nic dowiedzieć. W końcu Maćkowi pogorszyło się zupełnie i musieli rozstać się z orszakiem księżnej mazowieckiej i czekać aż strykowi się polepszy. Gdy to nie następowało Zbyszko, obawiając się że może on umrzeć bez ostatniego namaszczenia ruszył w drogę do Bogdańca całą noc czuwając przy starym rycerzu. Rano Maćkowi polepszyło się a oni dotarli do Olkusza.

Krzyżacy – Tom I – Rozdział X

W Olkuszu kanonik wyspowiadał Maćka i zaproponował nocleg, tak że ruszyli dalej następnego dnia. Jechali wzdłuż granicy śląskiej gdzie bywało niebezpiecznie ze względu na niemieckich rycerzy ze Śląska, którzy trudnili się rozbojem. Spotkali jednak tylko swojego sąsiada Zycha ze Zgorzelic. Zych wracał właśnie spod Worskli, gdzie wojował z Witoldem przeciw Tatarom. Opowiedział on jak wyglądała bitwa i o klęsce jaką ponieśli. Sam on prowadził jednak pięciu Tatarów, których ułowił gdy bronili brodu w czasie odwrotu. Tak przybył do Krakowa i dowiedział się o nich. Ruszył też zaraz za nimi w drogę i tak ich dogonił. Zaproponował też gościnę u siebie, ponieważ w opuszczonym dworze w Bogdańcu nijakiej wygody spodziewać się nie można było ale Maćko odmówił, chcąc umrzeć na własnych śmieciach. Gdy nastał świt usłyszeli odgłosy polowania a zboru wyskoczył zdyszany Żubr. Zbyszko szybko chwycił kuszę, napiął cięciwę gołymi rękami, co bardzo zaimponowało Zychowi i wystrzelił do zwierza trafiając tak, że padł on od razu i zarył w ziemię. Z lasu wyłoniły się najpierw psy a zaraz potem myśliwi, na których czele jechała dziewczyna, którą okazała się być Jagienka, córka Zycha. Bardzo ucieszyła się na widok ojca i Maćka a poczęła się czerwienić witając ze Zbyszkiem.

Krzyżacy – Tom I – Rozdział XI

W Bogdańcu faktycznie rycerze nie zastali wygód. Dwór był opuszczony i zaniedbany i ledwo mieli się na czym przespać. Drugiego dnia przyjechała Jagienka przywożąc im różne potrzebne rzeczy, za co Maćko i Zbyszko byli jej bardzo wdzięczni. Po raz kolejny, spotykając Zbyszka, czuła się zakłopotana i czerwieniła się. Maćko opowiedział jej o przewagach Zbyszka w bitwach, w których brali udział a ona im dłużej słuchała tym bardziej go podziwiała. Przyglądał się jej również Zbyszko i sam przed sobą przyznał, że od Jagienki bił blask zdrowia, młodości i siły i wiele takich dziewek na świecie nie widział. Następnego dnia wybrał się Zbyszko do Zgorzelic. Za namową Maćka ubrał się w najlepsze szaty i wziął ze sobą dwóch pachołków dla okazałości. Dwór sąsiada wyglądał zgoła odmiennie od ich własnego. Od razu znać było gospodarską rękę. Zych przyjął gościa okazale, częstując go jadłem i pojąc miodem. A gdy sobie trochę podpili atmosfera na tyle rozluźniła się, że Jagienka przestała w końcu wstydzić się Zbyszka. Na koniec przypomniał on sobie o sadle niedźwiedzim, a ponieważ nie mieli go niestety w Zgorzelicach, postanowił wybrać się następnej nocy pod barcie aby upolować zwierza.

Krzyżacy – Tom I – Rozdział XII

Następnego wieczoru Zbyszko wybrał się w okolice barci, znalazł dogodne miejsce, zasiadł i czekał. Siedział tak i rozmyślał o Danusi, o Jurandzie i tajemnicy, o której nie chciał on mówić i pomyślał, że musi iść za nią na Mazowsze ponieważ nijak mu żyć bez niej. Z zadumy wyrwał go nagle szelest, który usłyszał za sobą. Coś szło! Po chwili szelest ustał a po jakimś czasie odezwał się przed nim. Zbyszko wyczuł teraz wyraźnie zapach niedźwiedzia a po chwili zobaczył go. Krzyknął głośno a niedźwiedź zaryczał i podniósł się na tylne łapy. Zbyszko rzucił się do przodu i z całej siły wbił widły w pierś zwierza. Wywiązała się walka a w pewnej chwili myśliwy zawadził o korzeń i byłby się przewrócił gdyby nagle nie pojawiła się przy nim jakaś postać, która wbiła drugie widły w niedźwiedzia i zawołała -„Toporem”. Zbyszko natychmiast chwycił topór i ciął straszliwie a zwierz zwalił się z trzaskiem na ziemię. Pomocnikiem okazała się Jagienka. Rozpalili zaraz ognisko i odpoczywali po ciężkiej walce.

Krzyżacy – Tom I – Rozdział XIII

Jagienka sama wytopiła pierwszy garniec sadła i podała Maćkowi. Ten od razu poczuł się lepiej na duszy i pomyślał, że wyzdrowieje. Po tygodniu jednak znowu poczuł się gorzej a pod ostatnim żebrem wyrósł mu guz. Aż pewnej nocy zbudził Zbyszka mówiąc, że coś mu guz przebodło i że trzyma żeleźce. Pociągnął mocno sapiąc z bólu i w końcu wyciągnął. Następnego dnia Maćkowi od razu zrobiło się lepiej. Spał długo a gdy się zbudził wołał o jedzenie. Zbyszko postanowił wybrać się z Jagienką po bobra ponieważ potrzebny był skrom bobrowy na ranę. W odwiedziny przyjechał też Zych i obaj z Maćkiem uzgodnili, że wyswatają młodych, tym bardziej że byli oni ku sobie.

Krzyżacy – Tom I – Rozdział XIV

Zbyszko i Jagienka wybrali się najpierw do Moczydołów, które jak uzgodnili ojcowie miały być Jagienkowym wianem, później pod las, gdzie zostawili konie pachołkowi a dalej poszli pieszo. W miarę jak przebywali ze sobą ich towarzystwo było dla nich coraz przyjemniejsze, a Jagienka spoglądała na Zbyszka z coraz większym uwielbieniem. Poprowadziła go w sobie znane miejsce gdzie przysiedli i czekali. W końcu pojawił się bóbr i Jagienka ustrzeliła go z kuszy. Zbyszko chciał iść po niego ale Jagienka odwiodła go od tego zamiaru, ponieważ na brzegach było bardzo bagniście i kto nie wiedział jak sobie poradzić utopiłby się na pewno. Powiedział jedynie, żeby się nie martwił ponieważ wieczorem bóbr będzie w Bogdańcu. Wybrali się w drogę powrotną lecz po chwili Jagienka palnęła się w głowę i powiedziała że zapomniała grotów i że zaraz wróci. Ponieważ Zbyszko nie mógł się jej doczekać poszedł sprawdzić co ją tak długo zatrzymało. Okazało się, że wyłowiła go z wody a użyła podstępu żeby nie rozbierać się przy Zbyszku. W drodze powrotnej zapytała go o Danusię, a Zbyszko opowiedział jej całą historię. Jagienka słysząc tą opowieść zasmuciła się bardzo i straciła nadzieję, że kiedykolwiek zechce on ją.

Krzyżacy – Tom I – Rozdział XV

Po rozmowie ze Zbyszkiem Jagienka nie pokazywała się w Bogdańcu przez cztery dni, aż w końcu wpadła z informacją, że do Zgorzelic przybył opat, który dzierżył ziemię Maćka i teraz wypadało się z nim rozliczyć. Wyprawili się też zaraz do Zgorzelic aby tam powitać opata. Opat opowiedział im jak to spotkał w Krześni Cztana i Wilka, którzy o Jagienkę się starali i którzy prawili, że Zbyszko niepotrzebnie do niej się zbliża i że jak mu gnaty połamią to nie będzie taki gadki. Zbyszko zapytał tylko czy jutro, w niedzielę wybierają się wszyscy na mszę do Krześni na co opat odpowiedział że oczywiście.

Krzyżacy – Tom I – Rozdział XVI

Gdy dojechali do Krześni z tłumu natychmiast wysunęli się Wilk i Cztan chcąc służyć Jagience. Jednak ubiegł ich Zbyszko i nie pozwolił nawet zbytnio zbliżyć się do niej. Wprawiło ich to w wielki gniew i złość i poczęli knuć jak tu rozprawić się z ich rywalem. Po mszy cały orszak ruszył w drogę powrotną, ale Zbyszko powiedział że zapomniał dać na mszę za stryjka i musi się wrócić. Opat tylko uśmiechnął się i powiedział jedź. Chciał on bowiem aby pobił się o Jagienkę z Cztanem i Wilkiem i dzięki temu to ona będzie odtąd jego panią, a z pozostałych ślubów rozgrzeszy go na poczekaniu. Zbyszko zajechał najpierw do księdza i dał na mszę za Maćka, a następnie udał się do gospody gdzie spodziewał się zastać rywali. Faktycznie siedzieli oni przy ławie zastawionej dzbanami z piwem. Zbyszko rzucił rękawicę a oni porwali się na równe nogi. Jednak oświadczenie Zbyszka zbiło ich z tropu, zawołał on że kto ośmieli się zaprzeczyć że Danusia Jurandówna jest najcudniejsza i najcnotliwsza na świecie tego pozywa na walkę pieszą alibo konną. Z osłupienia pierwszy ocknął się Wilk i postępując do Zbyszka spytał – „Jak to psubracie, to nie Jagienka Zychówna najcnotliwsza?” Wiadomo było, że nie skończy się na byle czym.

Krzyżacy – Tom I – Rozdział XVII

Gdy Jagienka dojechała do domu natychmiast wysłała parobków do Krześni i do Bogdańca. Mieli oni dowiedzieć się co ze Zbyszkiem i zapowiedzieć wizytę opata u sąsiadów. Okazało się że Zbyszko jest już u siebie w domu co uspokoiło dziewczynę. Opat natomiast przybywał do Bogdańca celem rozliczenia się  z zastawu, ale ciekawy też był wizyty Zbyszka w Krześni. Maćko wiedział jak postępować z opatem i tak poprowadził rozmowę, że zrzekł się on wszelkich należności. Gorzej poszło z planami opata odnośnie Zbyszka i Jagienki. Gdy dowiedział się, że Zbyszko wprawdzie porozbijał głowy Cztanowi i Wilkowi ale bitka wynikła ponieważ to oni ujęli się za Jagienką a nie on, rozgniewał się on srodze i wypadł z dworu wsiadając na koń i odjeżdżając galopem. Wydało mu się, że upadło wszystko co sobie zaplanował. Maćko sposępniał gdy opat odjechał a Zbyszko postanowił wyjechać do Danuśki na Mazury szukać tam pawich czubów. Maćko nie sprzeciwił się temu, ponieważ uznał że i tak na siłę nic nie wskóra.

Krzyżacy – Tom I – Rozdział XVIII

Kilka dni później wybrał się Maćko do Zgorzelic układając sobie po drodze co ma rzec aby starą przyjaźń z Zychem zachować. Gdy przyjechał zastał samą Jagienkę, którą zapewnił, że Zbyszko był jej przychylny ale musiał pojechać i że na pewno z Jurandówną nie wróci, czego obawiała się Jagienka, ponieważ ojciec jej nie chce jej dać Zbyszkowi. Rozmowę przerwało im ujadanie psów na zewnątrz. Z polowania wrócili opat i Zych a towarzyszyli im Cztan i Wilk, do których opat odnosił się przyjaźnie.

Krzyżacy – Tom I – Rozdział XIX

Zbyszkowi tymczasem ciężko było wyjeżdżać, a jadąc wspominał Jagienkę i sam się dziwił, że wzbudzała w nim takie żądze. Później jego myśli wróciły do Danusi i jął gniewać się na Jagienkę jako na sprawczynię rozdwojenia swojego serca. W tym momencie dogonił go Hlawa, pachołek przysłany przez Jagienkę, który zaprzysiągł przed nią służyć mu do śmierci. Jadąc dalej napotkali nieznajomego, którym okazał się być sługa boży choć bez święceń Sanderus, sprzedający odpusty. Opowiedział mu po drodze gdzie był co widział i jakie ma odpusty. Zbyszko dowiedział się też, że dwór Anny Januszowej znajduje się w Ciechanowie. Tymczasem dojechali do Sieradza, gdzie Zbyszko dowiedział się od przeora, wielkiego wroga Krzyżaków o tym jak to dawno temu napadli oni na miasto i wycięli wszystkich mieszkańców. Dowiedział się też Zbyszko, że przeor chciał Sanderusa pod jurysdykcję biskupią odesłać, aby sprawdzono autentyczność jego relikwii, ale ten wolał uciec, przez co sprowadził na siebie jeszcze większe podejrzenia. Z Sieradza wyruszyli do Łęczycy a po drodze Sanderus opowiedział jak to uczestniczył na dworze księżnej w weselach jej dwórek, które były tam wyprawiane, co wzbudziło w Zbyszku wielki niepokój. Zaczął też jechać coraz szybciej, chcąc dowiedzieć się na miejscu jaka jest prawda. W Warszawie spotkał on Jaśka Sochę, który był razem z księżną w Krakowie, ale ten nie potrafił Zbyszkowi powiedzieć czy Danusia jeszcze w panieńskim stanie, więc czym prędzej ruszył do Ciechanowa.

Wszędzie po drodze ludzie mówili o nieuchronnej, wielkiej wojnie z Krzyżakami i gotowali się do niej.

Dojeżdżając do Ciechanowa Hlawa zawołał do Zbyszka, że Krzyżacy za nimi jadą. Zbyszko, który przywdział pełną zbroję i przesiadł się na bojowego ogiera, tak jak to obyczajem rycerskim czyni się przed wjazdem do zamku, odwrócił się i zobaczył rycerzy krzyżackich z pawimi czubami na hełmach. Mimo woli kopia jego pochyliła się i wyglądało jakby zamierzał zaatakować. Opamiętał się jednak, przypominając sobie wypadki krakowskie, oddał kopię Hlawie i pojechał się przywitać. Byli to goście księcia Janusza, a w śród nich pan Fulko de Lorche z Lotaryngii. Ich przewodnikiem był Jędrek z Koprywnicy, który własną głową odpowiadał za bezpieczny przejazd gości do Ciechanowa. Szybko też znalazł Zbyszko z nim wspólny język, rozmawiając podczas jazdy o różnych sprawach. Pomiędzy Zbyszkiem a Fulko do szło zaraz prawie do walki, ponieważ twierdził on, że najpiękniejszą i najcnotliwszą panną na świecie jest Ulryka de Elner ale nie pozwolił na nią Jaśko. Gdy dojechali do zamku, okazało się że cały dwór znajduje się w puszczy na łowach, co zasmuciło Zbyszka.

Krzyżacy – Tom I – Rozdział XX

O północy ruszył Zbyszko wraz z de Lorche i Mikołajem z Długolasu w stronę Przasnysza. O brzasku przybyli do książęcego dworu myśliwskiego, który leżał niedaleko za Przasnyszem. Musieli poczekać przy ognisku aż dwór obudzi się, a gdy to się stało i główne drzwi otworzyły się, Zbyszko zerwał się na równe nogi i pognał do środka. Za nim ruszyli jego towarzysze podróży. Pojawił się w końcu książę Janusz, przed którym wszyscy pokłonili się oddając mu cześć. Pojawiła się również księżna ze swoimi dwórkami i Zbyszko klęknął przed nimi z rękami złożonymi przy ustach. Danusia, która znajdowała się przy boku księżnej Anny poznała go pierwsza i krzyknęła „Zbyszko!” po czym skoczył ku niemu, objęła go rękami za szyję i poczęła całować jego oczy, usta, policzki tuląc się do niego i piszcząc. Następnie zasiedli wszyscy do śniadania, a Zbyszko stanął za księżną i Danusią usługując im tak jak to czynił w Krakowie. Po śniadaniu czas był ruszyć do puszczy i Zbyszko również podczas polowania służył obu damom. Po drodze Zbyszko cały czas przebywał przy Danusi opowiadając jak ją kocha i jak mu się za nią cniło. Nie omieszkał też ucałować jej twarzyczki gdy zdarzyła się większa gęstwina. Pan de Lorche nie mógł się nadziwić urodzie tej dziewczyny i wypytywał się starosty krzyżackiego ze Szczytna Danvelda, który również lubieżnie spoglądał w stronę Danusi, kim ona jest. Dowiedział się, że jest ona córką diabła, Juranda ze Spychowa, który okrutnie mści się na zakonnikach za śmierć swojej żony.

Dojechali w końcu na obszerną, zaśnieżoną polankę, na której książę zsiadł z konia, a za nim poczęli zsiadać i inni.

Krzyżacy – Tom I – Rozdział XXI

Na polanę tą zostały nagoniona różnego rodzaju zwierzyna, a myśliwi skutecznie odstrzeliwali jej coraz więcej. Prawdziwe polowanie zaczęło się gdy wpadły tam Żubry i Tury pomieszane ze sobą i dufne w swoją siłę. Przez chwilę zagrożona była księżna, której na ratunek ruszył de Lorche z kopią, ale potężny Tur wziął konia na rogi i rzucił nimi jak piłką. Zagrożony był również Zbyszko, którego oszczep złamał się przy ciosie i padł on na ziemię a Tur od razu ruszył na niego przygniatając go łbem do ziemi. Uratował go Hlawa, który potężnym ciosem topora w kark zwierzęcia położył kres temu atakowi. Zbyszko podniósł się cały zakrwawiony i plujący krwią ale zaraz stracił przytomność. Położono go na opończy i ruszono do myśliwskiego dworu. Danusia jechała przy nim a tuż obok starosta Danveld, który gdy upewnił się, że tylko przez nią jest słyszany powiedział, że ma w Szczytnie cudowny balsam gojący i w trzy dni może go sprowadzić, ale żąda od niej zapłaty. Dziewczyna spytała jak ona może mu zapłacić? Odpowiedział, że balsam przywiezie siostra zakonna i ona powie jej o zapłacie.

Krzyżacy – Tom I – Rozdział XXII

Zbyszko przez kilka dni złożony był w łożu i krwią pluł, co bardzo niepokoiło księdza Wyszońka, cyrulika księcia. Tymczasem do księcia przybyli bracia zakonni Gotfryd i Rotgier a wraz z nimi pan de Fourcy, który dotarł do Ciechanowa po pogromie jaki uczynił Jurand ze Spychowa na Krzyżakach i ich gościach, którzy wkroczyli w jego ziemie i chcieli go pokonać. Przybysze domagali się wymierzenia natychmiastowej kary na Jurandzie a wtórowali im Hugo von Danveld i Zygfryd de Löwe. Książę jednak nie uległ krzyżackim naciskom i pozwolił jedynie na wyzwanie Juranda przez któregokolwiek z rycerzy i jeżeli pan Spychowa zginie lub zostanie pojmany to wszyscy jeńcy zostaną uwolnieni. Jednak żaden z rycerzy zakonnych nie zdecydował się przyjąć wyzwania, znając dobrze rycerza ze Spychowa i jego siłę. Krzyżacy zaczęli grozić w końcu Mazowszu wojną, na co książę wzburzył się strasznie i wyszedł z izby trzaskając drzwiami. Gdy Krzyżacy zostali sami zaczęli knuć jak pozbyć się Juranda. W końcu Danveld wpadł na pomysł aby porwać jego córkę Danusię a wtedy będzie on im powolny. Szybko myśl tę podchwycił de Löwe i życzył bratu zakonnemu aby pomysł jego doczekał się pomyślnej realizacji.

Krzyżacy – Tom I – Rozdział XXIII

Natychmiast zakonnicy zebrali się do wyjazdu, żegnając się spiesznie z księciem i księżną,  po drodze omawiając dalsze szczegóły przedsięwzięcia. Jadący z Krzyżakami pan de Fourcy, który od jakiegoś czasu był już gościem zakonu, zaczął mieć wyrzuty sumienia, że uczestniczy w tak zdradzieckim przedsięwzięciu. Wzburzyło się w nim serce i zapowiedział, że ostrzeże o ich niecnych zamiarach księcia mazowieckiego a później wielkiego mistrza. Na te słowa stężały twarze zakonników a Danveld, uzyskując nieme przyzwolenie de Löwa, w bił nóż w bok rycerza. Pozostali zakonnicy zaczęli go dźgać nożami w plecy, w szyję, gdzie tylko mieli dostęp, aż osunął się on z konia na ziemię. Krzyżacy szybko postanowili wykorzystać nową sytuację i rozgłosić, że to rycerze mazowieccy nasłani przez księcia Janusza zabili swojego gościa i że książę nie tylko nie chciał wysłuchać skargi skarżącego ale postanowił go zgładzić. Nagle za nimi ukazał się jeździec. Danveld zakrzyknął do pozostałych braci, że musi on zginąć. Okazał się nim być Hlawa, który przybywał od Zbyszka z wiadomością, że oskarżając niesłusznie Juranda nie jako rycerze ale jako psi szczekali, a który z nich byłby krzyw o te słowa to go pozywa na walkę pieszą alibo konną jak tylko do zdrowia wróci. Czech zaniepokojony był jednak zastaną sytuacją i zwietrzył niebezpieczeństwo. Danveld tymczasem cały czas zbliżał się do niego, a gdy był na tyle blisko żeby uderzyć błysnął nożem przy gardle giermka, ale ten chwycił go za rękę i wykręcił aż gruchnęły kości. Danveld zawył z bólu i zaraz stracił przytomność a Hlawa zawrócił konia i ruszył pędem z powrotem. W nowej sytuacji Krzyżacy na niego postanowili zrzucić zabójstwo de Fourcy.

Krzyżacy – Tom I – Rozdział XXIV

Hlawa przybył pędem do dworu myśliwskiego, gdzie zastał jeszcze księcia i zdał relację z tego co zaszło. Książę chciał wysłać za Krzyżakami pościg, ale zmiarkował że przed granicą ich nie doścignie więc postanowił wysłać pismo do wielkiego mistrza z informacją co zaszło. Później rozmowa zeszła na Zbyszka i Danusię i książę, za namową księżny, postanowił w dowód wdzięczności za uratowanie dam ofiarować rycerzowi pas rycerski i złote ostrogi. Oznaki rycerskie oraz wiadomość o pasowaniu zaniosła mu Danusia a wiadomość ta bardzo go ucieszyła. Resztę ceremonii miano dopełnić w Ciechanowie lub Warszawie, gdy wyzdrowieje.

Krzyżacy – Tom I – Rozdział XXV

Trzy dni później przybyła zapowiedziana siostra z balsamem i list, w którym zakonnicy składali skargę za potraktowanie ich na Mazowszu i na zabicie ich przyjaciela i domagali się wyroku śmierci na giermku. Książę list podarł i zapowiedział że sam do mistrza napisze. Następnego dnia Zbyszkowi poprawiło się znacznie, ale radość zmącili gońcy przynosząc pismo ze Spychowa z informacją, że spaliła się część gródka a sam Jurand przygnieciony belką a skry tak przypaliły mu jedyne sprawne oko, że niechybnie ślepcem zostanie. Z tej przyczyny wzywa swoją córkę żeby ją jeszcze zobaczyć zanim całkiem ślepota go ogarnie. W Zbyszku zgasła już wszelka nadzieja ponieważ pewien był, że już więcej Danusi nie zobaczy gdyż Jurand chciał ją zatrzymać przy sobie. Jedyna myśl jaka mu przyszła do głowy to żeby jak najszybciej ślub ze swoją ukochaną wziąć i wtedy na zawsze będą już razem. Zaczął on błagać księżnę o pozwoleństwo, padła też do jej nóg Danusia. Księżna posłała po księdza Wyszońka aby zasięgnąć jego rady ale on tylko przeżegnał się i powiedział ?Jakże to przecie jest adwent?. Na te słowa wszystkich opuściła ostatnia nadzieja. Ale po chwili ksiądz, który znał Danusię od dziecka i kochał ją powiedział, że jeżeli by ksiądz biskup dyspensę dał to można by taki ślub odprawić, ale bez niej nijak mu to zrobić bo to grzech jego wielki będzie. Księżna zapewniła, że biskup dyspensę da a Zbyszko, że Sanderus ma odpusty na wszystko. Po dłuższych prośbach ksiądz w końcu zgodził się dać ślub. Poczekali aż wszyscy we dworze usną, żeby zachować wszystko w tajemnicy. Świadkami byli księżna i pan de Lorche, który przysiągł księdzu Wyszońkowi na relikwie akwizgrańskie, że tajemnicy jak długo trzeba będzie dochowa. W ciszy nocnej odbył się ślub, po którym Zbyszko osłabł bardzo i osunął się na poduszki. Pozostali wszyscy razem do świtu, a gdy ten nastał usłyszeli na dziedzińcu parskanie koni i krzątaninę. To ludzie Juranda gotowali się do drogi i Danusia musiała opuścić swojego męża i udać się do chorego ojca.

Krzyżacy – Tom I – Rozdział XXVI

W końcu opustoszał dwór myśliwski, pozostał w nim tylko chory Zbyszko ale z każdym dniem zdrowiał. W końcu na dwa dni przed wigilią powiedział do Czecha, że wyruszają do Ciechanowa. Po drodze zatrzymali się w Przasnyszu dla rozgrzania i ruszyli dalej nocą z gromadą kupców i rycerzy mazowieckich, którzy również zmierzali do Ciechanowa. Po drodze zaczął dąć wiatr silny wzniecając zamieć i gdyby nie to że byli już blisko Ciechanowa i widzieli jego ognie, ciężko byłoby im trafić. W końcu dotarli. Zbyszko zaczął wypytywać wszystkich o Juranda, ale na razie nie było od niego wieści, choć wszyscy się go spodziewali. Wszyscy przygotowywali się już do wigilii i Zbyszko również przebrał się w odświętne szaty i udał do sali stołowej. Tam podszedł do niego książę, któremu już księżna opowiedziała o całej sprawie z Danusią i przyznał, że na początku był niezadowolony że stało się to bez jego pozwoleństwa, ale teraz jest już mu przychylny i Jurandowi dobre słówko szepnie. Wszyscy zasiadali już do wieczerzy gdy do sali wpadł giermek z informacją, że znaleziono przysypany znaczny poczet prawdopodobnie pana ze Spychowa.

Krzyżacy – Tom I – Rozdział XXVII

Gdy Zbyszko usłyszał tą nowinę zerwał się na równe nogi i pognał do stajen rozkazując siodłać konie. Wyruszył w zamieć razem z książęcymi pełen niepokoju. Jednak gdy dojeżdżali już na miejsce zamieć ustała. Pierwszego znaleźli Juranda, dalej od całego orszaku, skulonego pod wierzbą. Dalej był cały orszak, w którym przysypane były wszystkie sanie a ludzie i konie pomarznięci w różnych pozach. Zbyszko z wielkim wysiłkiem sam pracował łopatą, ale ani on ani nikt inny nie znalazł żadnej niewiasty w orszaku. Juranda i ludzi z jego orszaku zawieziono do dworu w Niedzborzu i tam okazało się, że żyje on. Gdy przybył tam Zbyszko pan Spychowa był już w drodze na zamek, ponieważ książę przysłał po niego ludzi. Po przybyciu do Ciechanowa Zbyszko wraz z Księżną udali się do izby gdzie złożono Juranda i zaczęli przy nim czuwać razem z księdzem Wyszońkiem. Rano Jurand ocknął się i począł rozglądać wokoło zdziwiony. Nagle krzyknął „Bywaj, Bywaj rozkopywać zaspy!„, a gdy księżna powiedziała że jest on już w Ciechanowie odpowiedział „W Ciechanowie? Dziecko czeka? Danuśka, Danuśka!” i opadł na poduszki tracąc znowu świadomość.

Krzyżacy – Tom I – Rozdział XXVIII

Jurand rozbudził się dopiero w drugie święto, za to całkiem przytomny. Zaraz zaczął wypytywać się gdzie Danuśka, ale księżna i Zbyszko popatrzyli na siebie zdziwieni, myśląc że majaczy jeszcze. Ale Jurand zapewnił ich, że nie przysyłał po nią żadnych ludzi i że żadnego pożaru w Spychowie nie było. Stało się dla niego jasne, że dziecko jego zostało porwane na zatracenie przez Krzyżaków. Przybyli zaraz na naradę co czynić książę i Mikołaj z Długolasu. Doszli do wniosku, że Krzyżacy porwali ją dla okupu lub dla wymiany za de Bergowa, którego Jurand trzymał w lochach. Ustalili, że Jurand musi jechać do Spychowa, ponieważ tam na pewno przyjdzie informacja od Krzyżaków, książę wyśle pismo do wielkiego mistrza, które zawiezie Mikołaj z Długolasu. Zapałał on też wielkim gniewem, że w jego włościach podstępni zakonnicy śmieli dokonać tak haniebnego czynu. Jurand w końcu popadł w rozpacz ale Zbyszko potrząsnął nim i powiedział że czas im do Spychowa.

Krzyżacy – Tom I – Rozdział XXIX

Wyjechali zaraz z pocztem Zbyszka, po drodze rozmawiając o tym co się stało. Jurand chciał wiedzieć wszystko co działo się w dworcu myśliwskim, więc Zbyszko opowiadał. Na koniec zapytał Jurand Zbyszka czy miłuje Danusię, a ten odpowiedział że to żona jego a on jej mąż. Na to Jurand zamilkł, wysunął się na czoło orszaku i jechał dalej w milczeniu.

Krzyżacy – Tom I – Rozdział XXX

Zbyszko nie wytrzymał zbyt długo samotnej jazdy i zbliżywszy się do Juranda zaczął tłumaczyć swoje postępowanie. Jurand jednak jechał w milczeniu i nie odzywał się. Gdy Zbyszko powiedział, że taka była widać wola boska, Jurand odpowiedział tylko że będzie i kara boska i dalej jechał milcząc ze stężałą twarzą. Zbyszko w końcu wpadł w gniew i pragnął coś zrobić, z kimś się bić o cokolwiek. Tymczasem dojechali do karczmy Świetlik, w której Jurand zwykle dawał wytchnienie koniom w drodze do i z Ciechanowa. Tam w końcu zmiękło serce starego rycerza i w końcu wyznał Zbyszkowi, że bronił on mu Danusi, ponieważ w sercu ofiarował ją Bogu, ale widać Bóg oddał ją jemu i woli jego sprzeciwiać się nie będzie. Padli sobie obaj w ramiona i poprzysięgli, że zrobią wszystko aby Danusię wyratować. Zebrali się też szybko i ruszyli w dalszą drogę do Spychowa. Jechali dalej w saniach, ponieważ noc się już robiła a obaj nie byli jeszcze w pełni sił. Po drodze Jurand opowiadał o swoich przejściach z Krzyżakami, a Zbyszko o Maćku i Bogdańcu. Gdy zbliżali się już do Spychowa, ujrzeli przed sobą sanie, a w nich trzy ciemne postacie. Okazał się, że faktycznie są to wysłannicy Krzyżaków ze Szczytna. Ruszyli szybko w dalszą drogę, a gdy przybyli do gródka Jurand zaprowadził ich do osobnej izby i od razu zapytał ?Gdzie dziecko?. Odpowiedziała mu kobieta, którą Hlawa, zwany teraz z polska Głowaczem od razu rozpoznał jako tą, która przyjeżdżała do dworu myśliwskiego z maściami. Powiedziała ona, że Danusia jest pod opieką braci zakonnych, a została odbita zbójom, którzy ją porwali. Aby ją odzyskać Jurand musi ukorzyć się przed Zakonem, wypuścić de Bergowa wraz ze wszystkimi innym więźniami i wynagrodzić im więzienie. Ale to nie było wszystko. Musi on jeszcze wszystkim oświadczyć, że to zbóje porwali mu dziecko i że od nich musi je wykupić i jeżeli tego nie uczyni tedy mogą powstać ciężkie trudności. Jurand na wszystko się zgadzał nie targując się o swoje dziecko. Wysłanniczka powiedziała jeszcze, że sam powinien udać się do Szczytna i odebrać córkę, ponieważ znowu jacyś zbóje mogą ją porwać i znowu podejrzenie padnie na braci zakonnych. Przyjezdni powiedzieli, że to nie jest propozycja i że Jurand musi się stawić w Szczytnie, ugiąć hardy kark przed zakonnikami i poprzysiądz że nigdy więcej nie podniesie na nich miecza. Wtedy oddadzą mu dziecko. Jakkolwiek Jurand nie wierzył w ani jedno słowo, które usłyszał i był pewien, że nie odzyska już Danusi, to nie widział żadnego rozwiązani, które pozwoliłoby na odzyskanie jej i ta świadomość przygniotła go jak największy głaz. Siadł na ławie i siedział bez ruchu dłuższą chwilę. Wysłannikom Krzyżaków znudziło się czekanie i wyszli z izby udając się na spoczynek, a do izby weszli Zbyszko i ksiądz Kaleb. Zapytali oni z czym przybyli wysłannicy a Jurand odpowiedział, że z wykupem za de Bergowa a Danusi nie ma u Krzyżaków, po czym zwalił się nieprzytomny na ławę.

Krzyżacy – Tom I – Rozdział XXXI

Następnego dnia wysłannicy odjechali z de Bergowem i innymi więźniami, a Jurand wezwał księdza Kaleba i podyktował mu list do księcia z informacją, że to nie Krzyżacy porwali mu córkę ale jacyś zbóje i że w ciągi kilku dni ma nadzieję ją odzyskać. To samo też powtarzał Zbyszkowi, który szalał ze zdumienia i trwogi. Sam pan Spychowa wyspowiadał się i spisał ostatnią wolę. Następnie zwołał wszystkich ze starym Tolimą na czele, który sprawował pieczę nad grodem gdy pana nie było i przedstawił Zbyszka jako męża swojej córki i przyszłego dziedzica Spychowa po swojej śmierci. Następnego dnia rano Zbyszko zerwał się szybko z łoża i poszedł sprawdzić jak się czuje Jurand, ale gdy spytał o to Tolimę, ten odpowiedział że pan wyjechał w zbroi nie wiadomo gdzie.

Krzyżacy – Tom I – Rozdział XXXII

O świcie był już Jurand na gościńcu przed Szczytnem i dojeżdżał właśnie do zamku. W końcu znalazł się przed zwodzonym mostem i zadął w róg. Uchyliła się klapa i ktoś po niemiecku zapytał kto on. Odpowiedział że Jurand ze Spychowa, po czym klapa zamknęła się i nastała cisza. Przyszło mu długo czekać, a na murach zaczęli zbierać się ciekawi gapie, którzy chcieli się przyglądnąć groźnemu mężowi. Z czasem też ośmieleni, zaczęli wykrzykiwać do niego i rzucać śniegiem, co Jurand cierpliwie znosił. Wieczorem od strony miasta przybyli zbrojni, a ich starszy powiedział, że wielebny komtur von Daneveld każe mu przekazać, że dopóki nie zsiądzie z konia, nie odda broni i nie przebierze się w zgrzebny wór  brama nie zostanie otwarta. Jurand uczynił to wszystko i dalej czekał. Nagle stojąc przed bramą usłyszał z oddali lutnię i śpiew:

Gdybym ja ci miała

Skrzydełeczka jak gąska …

Gdy usłyszał te słowa żałość ścisnęła mu gardło padł na ziemię i począł szlochać. Rankiem zastał go tak brodaty knecht, który zbudził go kopniakiem. Oświadczył, że brama otwarta i że komtur każe mu stanąć przed sobą. Gdy przeszedł bramę usłyszał za sobą zgrzyt łańcuchów a most zwodzony zaczął się podnosić.

KONIEC TOMU I

Krzyżacy Tom II>>

  3 comments for “Krzyżacy Tom I

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *