Kamienie na szaniec – Rozdział I

SŁONECZNE DNI

Jest to opowiadanie o Zośce, Alku, Rudym i innych, którzy w latach 1939 – 1943 żyli pełnią życia, a ich czyny rozeszły się echem po całym kraju.

Alek i Rudy należeli do zespołu Buków, który tak się nazywał od częstych wypraw leśnych. Początkowo Alek był trochę roztrzepany. Dużo mówił, wymachując przy tym rękami i przy byle okazji wpadał w zachwyt, a przy tym był dryblasem. Członkostwo w zespole wykształciło w nim jednak bardzo ważną cechę – opanowanie w ważnych chwilach. Dowodem tego było zachowanie podczas pobytu na wsi, gdzie chłopak gospodarzy rąbiący drzewo uderzył się siekierą w nogę i tylko on, Alek zachował się na tyle racjonalnie, żeby zapobiec nieszczęściu. Założył mu opaskę uciskową i zatamował krwotok. Zaraz po tej czynności uśmiech wrócił na jego twarz. Szukał on też zawsze mocnych wrażeń, co przejawiało się w jego wyprawy narciarskie w wysokie góry i szukaniu nieprzetartych szlaków. Rudy natomiast był piegowaty i miał rudawe włosy. Wysokie czoło i mądre oczy zdradzały inteligencję. I faktycznie potwierdzało to wiele talentów, które ujawnił on z biegiem czasu. Pierwszym było kucharzenie. Początkowo szło mu średnio i czasem wywoływało zdenerwowanie, a czasem śmiech, ale w końcu stał się w tym mistrzem. Kolejnym było majsterkowanie. Stworzył kiedyś odznakę dla zespołu, która stała się niekwestionowanym hitem.

W ogóle Buki marzyli o mocnych wrażeniach i ta prawidłowość tyczy się chyba wszystkich młodych. Jedną bardzo ważną różnicą pomiędzy nimi a resztą młodzieży było to, że wiele ze swoich pomysłów wcielali w życie. Wszyscy oni uczęszczali do gimnazjum Stefana Batorego, która to szkoła posiadała zespół nauczycielski, który uczył samodzielności. Ich wychowawcą był Leszek Domański, pseudonim Zeus. Był profesorem tylko o osiem lat starszym od swoich wychowanków i wprowadził zwyczaj zwracania się do siebie na ty, co nie podobało się zespołowi nauczycielskiemu, który  ostrzegał go  przed konsekwencjami nadmiernego spoufalania się z uczniami. Ale on nie przejmował się tym. Miał swoje zapatrywania na wykonywany przez siebie zawód i nie był szablonowy nauczycielem. Często miał zwyczaj na przykład kończyć lekcje na ruchliwej ulicy.

Oprócz dobrej szkoły Alek i Rudy wychowywali się w dobrych domach. A dobry dom to taki, w którym wszystkich splatają więzi pozwalające rodzinie czuć się w nim bezpiecznie i będący dla niej ostoją. Ojciec Alka był kierownikiem fabryki, Rudego zaś był pierwszym w swojej chłopskiej rodzinie, który porzucił wieś i poszedł do miasta, do szkół. Matki obu były kobietami mądrymi i życzliwymi dla otoczenia. Niestety ich rodziny nie znały się i nie utrzymywały żadnych stosunków.

Te warunki pomogły chłopcom wykształcić cechy, które już niedługo miały się objawić. Jednak nie warunki były najważniejsze w ich wykształceniu. Wiele bowiem młodych osób mających podobne, staje się kimś całkiem innym. To swojej własnej woli, świadomości i nastawieniu do świata, zawdzięczali to kim się stali. Alek był naturalnym przywódcą, Jego szczerość, bezpretensjonalność i wkładanie serca we wszystko co robił, przyciągało do niego jemu podobnych . Z czasem zawsze towarzyszyło mu pięciu chłopców bardzo podobnych do niego. Nazwali się Klubem Pięciu i wsławili wieloma czynami, takimi jak zdobycie niebezpiecznych zboczy tatrzańskich. W ogóle marzyli, że kiedyś na pewno dokonają czynów niezwykłych, a jeżeli tak się nie stanie to tylko przez bardzo niepomyślne zrządzenie losu. Obserwował ich Rudy, ale trzymał się z boku. To nie był jego świat. On zatracał się we własnych myślach i uczuciach. Wystarczyło wziąć do ręki książkę lub udział w poważnej rozmowie, a do jego głowy cisnęły się natrętnie różne problemy natury społecznej, kulturalnej lub filozoficznej. Dobrze w jego pobliżu czuły się osoby pragnące wymiany myśli, choć nigdy w tym okresie nie stali się oni stałą grupą. Nie znaczy to że stronił on od otoczenia pozostałych. Jego wszechstronność powodowała, ze potrafił być najlepszym w każdej dziedzinie, czy to tańcach, czy budowaniu przepraw i szałasów aż po tworzenie kajaków. Jego był najlepszy. Wśród osób go otaczających, którzy z biegiem czasu stali się stałą grupą, wyróżniał się pewien chłopiec o dziewczęcej wręcz urodzie. Był urodzonym organizatorem i przywódcą, w którym rodzice wykształcili cechy i nastawienie do służenia innym. Był to Tadeusz Zawadzki, zwany Zośką. Był bardzo związany ze swoim domem, a szczególnie z matką, której to wiele cech odziedziczył w genach i przez wychowanie. Zarówno uroda jak i ta więź ukrywała jego męskie cechy, które właśnie czyniły z niego przywódcę. Te cechy objawiały się w sporcie. Był prawie zawsze zwycięzcą, zwracając na siebie uwagę kolegów. Był też uparty, na swój irytujący sposób. Przeważnie nie miał zdania na temat otaczających go zdarzeń lub ulegał opinii innych, ale gdy podjął jakąś decyzję, to żadna siła nie była w stanie go od niej odwieść. Szczególnie gdy do głosu dochodziła jeszcze ambicja. Wszystkie te cech sprawiały, że stawał się sławny i zainteresowanie nim wzrastało. Ale on zdawał się nie dbać o to wcale. Całe jego otoczenie wiedziało jedno. Chłopiec ten umie przewidywać i umie zarządzać.

[metaslider id=1923]

W czerwcu 1939 roku po zdaniu matury cala klasa Alka, Rudego i Zośki udała się w Beskid Śląski. Wspaniała to była wyprawa, w czasie której nie zabrakło czasu na poważne rozmowy. O przyszłości ich i kraju, w którym żyją. O tym co już zostało zrobione i o tym co jeszcze trzeba zrobić. Nie mniej ważnym tematem była praca nad sobą i doskonalenie własnego charakteru. Pochłaniał on cały zespół Buków. Nie mogło się też obyć bez rozmowy o wojnie. Będzie czy nie będzie? Panowało jednak przekonanie, że Hitler nie odważy się zaatakować ich, Francuzów i Anglików, a jeżeli to zrobi to nieźle dostanie po zębach!

Kamienie na szaniec – W burzy i we mgle>>

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *